Wojciech Snopek był już zapracowanym ratownikiem medycznym karetki w Kielcach, kiedy w ręce wpadła mu książka „Ziołolecznictwo”. Przeczytał od deski do deski i... znalazł się w klasztorze.
Z bratem Sadokiem, bonifratrem z cieszyńskiego klasztoru, jesteśmy umówieni w porze obiadowej, między 12.00 a 13.00. Jestem tuż przed pierwszą – żeby nie przeszkadzać bratu w zjedzeniu posiłku. – Czekaliśmy! – woła tuż za furtą. I za chwilę nowicjusze odrywają się od swoich talerzy, żeby postawić przede mną wazę z zupą, półmiski z drugim daniem i dzbanek kompotu. – Skoro codziennie gotujemy dla 150 osób, to w czym problem podzielić się jeszcze jednym obiadem?! – mówią zgodnie, uwijając się przy stole. Kiedy kończymy, brat Augustyn Komar staje za pulpitem, otwiera księgę i czyta nazwiska braci, którzy w kilkusetletniej historii zakonu bonifratrów na ziemiach polskich zmarli akurat w dniu naszego spotkania.
Razem modlimy się za nich. – To się nazywa „nekrolog” – usłyszę za chwilę tłumaczenie. – Bo czujemy głęboką więź z naszymi zmarłymi braćmi, po których kontynuujemy dzieła bonifraterskie.
Wpadła mi w ręce książka
Po południu przez długi korytarz Domu Pomocy Społecznej dla mężczyzn przewlekle psychicznie chorych, prowadzonego w Cieszynie przez bonifratrów, nie uda się przejść bez co najmniej kilku przystanków. Brat Sadok cierpliwie zatrzymuje się przy każdym z pytających, który odpowiedź musi usłyszeć teraz, w tym momencie: – Bracie Sadoku, nie został tam kawałek ciasta? – Bracie Sadoku, a zadzwonimy potem do „moich”? – Bracie Sadoku, przyjdziecie też zobaczyć do nas, na terapię? – Sam byłem zaskoczony, kiedy usłyszałem swoje zakonne imię w dniu ślubów –opowiada. – Wiedziałem, że Sadoka znajdę w Starym Testamencie. Potem się dowiedziałem, że to imię nosił też męczennik z Sandomierza, dominikanin. I po nim je dostałem – opowiada brat Sadok Snopek OH. Skrót „OH” z łaciny znaczy: Ordo Hospitalarius Sancti Joannis de Deo – Zakon Szpitalny św. Jana Bożego.
Od trzech lat br. Sadok posługuje w cieszyńskim DPS-ie. Jest pielęgniarzem a jednocześnie magistrem nowicjatu, odpowiedzialnym za dwuletnią formację swoich młodszych współbraci. – Skończyłem ratownictwo medyczne, jeździłem już w karetce, kiedy wpadła mi w ręce książka „Ziołolecznictwo” – opowiada br. Sadok. – Rzuciłem okiem, kto to wydał. Patrzę: bonifratrzy. Był tam adres i kontakt. To się spotkało z tym, co nosiłem już jakiś czas w sercu... Pan Bóg układa różne wydarzenia w naszym życiu. I kiedy powołuje, daje to mocno odczuć.
Nie odpuściliśmy obiadu
Dziś cieszyńską wspólnotę zakonu bonifratrów tworzy ośmiu braci: przeor Władysław Telma (jedyny kapłan w tym gronie), a także bracia: Bartłomiej Darul, Sadok Snopek i Ignacy Kowalczyk oraz czterech nowicjuszy: Daniel Tylus, Mateusz Biczyk, Augustyn Komar i Seweryn Kniefel. Są wśród nich pielęgniarze, technik farmacji, fizjoterapeuta, opiekun medyczny, terapeuci, a jeden ma przygotowanie z duszpasterstwa służby zdrowia i psychoonkologii. Różne były ich drogi do zakonu.
Wnieśli do niego swoje dyplomy medyczne, zarządzania i administracji, ekonomii; jeden z nich był dyrektorem w jednym z oddziałów banku. – Nasz zakon wpisuje się w bogactwo życia konsekrowanego Kościoła w specyficzny sposób – opowiada br. Sadok. – Większość zakonów to zakony kleryckie. Nasz jest zakonem brackim, gdzie jest niewielu kapłanów. Naszym charyzmatem jest posługa chorym, ubogim i opuszczonym. Dlatego każdy z nas kształci się w kierunku medycznym. Po zakończeniu nowicjatu bracia składają śluby zakonne. Podobnie jak w innych zgromadzeniach są to śluby posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Ale bonifratrzy składają jeszcze jeden – ślub szpitalnictwa, zwany także ślubem gościnności. – To także dlatego nie odpuściliśmy tego obiadu dzisiaj – uśmiechają się. – W Kościele rozpoczynamy Rok Życia Konsekrowanego. Myślę, że to zapowiedź wspaniałego czasu, kiedy będziemy mogli zwrócić uwagę na bogactwo charyzmatów i działalności, które prowadzą zgromadzenia zakonne, troszcząc się o ciało i duszę człowieka – podkreśla br. Sadok. – Uzupełniamy się nawzajem. Może niektórym składane przez nas śluby mogą się wydawać archaiczne. Będzie więc to także okazja, żeby odkryć ich wartość jako narzędzi służących dobru współczesnego człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.