Tylko dla facetów

– Kościół desperacko poszukuje świętych mężczyzn – tak twierdzi Donald Turbitt, przewodniczący międzynarodowego ruchu Mężczyzn Świętego Józefa. Jak mówi, nie chodzi o ograniczenie liczby kobiet w kościołach, a jedynie o wypełnienie świątyń na nowo panami.


Reklama

Wrocławska wspólnota Mężczyzn Świętego Józefa (MŚJ) działa od sierpnia 2010 r. W sumie jest ich ok. 50. W większości mają rodziny, pracują zawodowo, wychowują dzieci lub wnuki. Najmłodszy ma 32 lata, a najstarszy lat 64. Są bardzo różni, a po ludzku patrząc – zupełnie przypadkowi, niczym sąsiedzi w bloku. Co ich zatem łączy? Bez wątpienia jedną z kluczowych spraw w życiu każdego z nich jest poszukiwanie Boga.


Bierny katolik


Życie Andrzeja przez wiele lat było związane ze sportem. Zawodowo zajmował się koszykówką. Przez kilkanaście lat grał w barwach WKS „Śląsk”, był również reprezentantem Polski. Po zakończeniu kariery został przedsiębiorcą. Jest ojcem trojga dzieci.

W młodości był ministrantem, a w jego domu sprawy wiary traktowało się zawsze z należytym szacunkiem. A jednak – jak sam mówi – przez długie lata był biernym katolikiem. – Uczęszczałem na niedzielną Eucharystię, spowiadałem się 2, 3 razy do roku i na tym się wszystko kończyło – wyznaje. Od trzech lat należy do MŚJ. – Zaproszony przez jednego ze współbraci, przyszedłem na pierwsze spotkanie i tak już zostało – wyjaśnia krótko. Dzisiaj sam zaprasza innych mężczyzn do wspólnoty. Postrzega ją jako właściwe środowisko do tego, aby porozmawiać o Bogu, spotkać się z Nim w Eucharystii, a także podzielić się ze współbraćmi tym, co dzieje się w jego życiu. 


Niedzielny gość


Roman ma żonę i piątkę dorosłych dzieci. O sobie mówi, że przez całe lata był typowym katolikiem. – Co tydzień Eucharystia i w zasadzie to by było na tyle – mówi. Dziś zastanawia się, kto był wówczas „niedzielnym gościem”: on czy Pan Bóg? Podkreśla, że MŚJ to wspólnota normalnych ludzi. – Nie wydaje mi się, aby było w nas coś nadzwyczajnego. Pracujemy, jemy, śpimy, mamy rodziny – mówi Roman. Podkreśla, że od jakiegoś czasu ważny w jego życiu stał się temat Pana Boga. – Fajnie się z Nim żyje – podsumowuje.


Kibic


Z MŚJ Janusz po raz pierwszy zetknął się w październiku 2012 r. Przystał na propozycję wspólnotowego wyjazdu do Polanicy-Zdroju, choć – jak zaznacza – niewiele wówczas wiedział o swoich współbraciach. Liczył na to, że spotka ciekawych ludzi, z którymi będzie mógł podyskutować o sprawach wiary i wspólnie z nimi poszukiwać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Po przyjeździe na miejsce okazało się jednak, że gros czasu spędzali na modlitwie. Był tym wszystkim zaskoczony, ale nie rozczarowany. – Przebywając wśród ludzi pochłoniętych modlitwą, zrozumiałem, że z wiarą może być trochę tak jak z kibicowaniem. Są ludzie, którzy interesują się sportem, np. tenisem, ale nigdy nie wzięli rakiety do ręki. A sytuacja, w której się wtedy znalazłem, była dla mnie niczym wyjście na kort – wspomina mężczyzna, dodając, że ostatnie kilkanaście miesięcy przybliżyło go do Boga, którego w pierwszym rzędzie należy wielbić, a dopiero potem rozumieć. 
Mówiąc o początkach swojej przygody z MŚJ, Janusz zaznacza, że przez pewien czas czuł się trochę nieporadnie. – Owszem, wyszedłem na kort, ale wszyscy grali lepiej ode mnie – mówi mężczyzna. Dziś z radością oczekuje na każde kolejne spotkanie. A czy coś zmieniło się w jego życiu duchowym? Na pewno tak. Dowodem na to może być choćby to, że w tym roku Janusz po raz pierwszy w życiu uczestniczył w całym Triduum Paschalnym. Po prostu tego chciał.


Papież modli się z nim


Dla Andrzeja wspólnota jest przede wszystkim miejscem modlitwy. – Przychodząc na spotkanie, wiem, że nie będę musiał nikomu udowadniać, że znam się na sporcie, pieniądzach czy czymkolwiek innym. W naszym gronie ważne są wzajemna bliskość i przyjaźń. Pomimo że reprezentujemy różne zawody i środowiska, stanowimy jedność – mówi mężczyzna. W młodym wieku stracił rodziców. Wiara i Kościół zawsze były dla niego oparciem. – Tutaj mogłem oddychać – wspomina. Niezmiernie ważną osobą w jego życiu był i jest św. Jan Paweł II. Przez lata dokumentował pielgrzymki papieża do ojczyzny, czego owocem stała się wystawa „Totus Tuus”, prezentowana w wielu miastach Polski. Niedługo po śmierci matki Andrzej miał okazję osobiście porozmawiać z papieżem. – Jan Paweł II obiecał mi, że będzie się modlił razem ze mną. Ta modlitwa trwa do tej pory – stwierdza wzruszony.


Dzieli się dobrem i talentami


Rafał z wrocławskimi MŚJ jest od samego początku. Podczas jednego z pierwszych spotkań wspólnoty duże wrażenie zrobiło na nim świadectwo pewnego brytyjskiego policjanta, który mówił o trudnościach, jakie dotknęły jego rodzinę. Rafał pamięta, że w tamtej historii zobaczył siebie i relacje w swojej rodzinie.

Wtedy również odważył się na to, aby przyznać się przed sobą samym i przed ludźmi, którzy byli obok niego, że potrzebuje Bożej łaski i ich modlitwy. – Myślę, że od tamtej pory naprawdę zacząłem być ojcem – podsumowuje. Wspólnota stała się dla niego miejscem, w którym poczuł się dobrze i bezpiecznie. Tutaj otworzył się wewnętrznie. Zaczął dzielić się z innymi dobrem i talentami, które odnajdował w sobie: od gry na gitarze na spotkaniach MŚJ po miłość okazywaną najbliższym w domu.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama