Widok osoby w zakonnym habicie jest dla wielu z nas znakiem, iż Pan Bóg porwał ją za sobą i to było tak silne, że zechciała zostawić wszystko dla Niego. Jednak życie „na całego” dla Boga jest możliwe również poza murami klasztoru.
(Nie)ufny lisek
Dorota Wroczyńska z zawodu jest lekarzem. Lubi pisać i tańczyć. Po ukończeniu studiów przez 7 lat pracowała na oddziale ratunkowym. Postanowiła jednak zrobić specjalizację z medycyny paliatywnej i od 4 lat pracuje w hospicjum domowym. Na jesieni planuje przystąpić do egzaminu specjalizacyjnego. – Na przykładzie zwłaszcza tej dziedziny medycyny widać bardzo dobrze, że zadaniem lekarza powinno być zainteresowanie się człowiekiem jako osobą, a nie tylko objawami choroby. Osoba bowiem to cały człowiek: z jego psychiką i życiem duchowym – zaznacza Dorota.
Początków drogi, której finałem było powołanie do dziewictwa konsekrowanego, upatruje na czas niedługo po ukończeniu studiów. Już wtedy gdzieś w głębi serca przeczuwała, że Pan Bóg ma szczególne plany wobec niej. Mniej więcej 10 lat temu otworzyła „Gościa Niedzielnego” i znalazła tam niewielką wzmiankę o pielgrzymce dziewic konsekrowanych na Jasną Górę.
– Dzięki niej po raz pierwszy dotarła do mnie informacja o kobietach, które ślubują Bogu czystość, ale nie rezygnują z normalnego życia w świecie, pracując zawodowo i mieszkając we własnych domach – wspomina. W jej głowie od razu zaświtała radosna myśl, że to jest droga właśnie dla niej. – Niestety w tamtym czasie ogólnodostępnych informacji na ten temat było bardzo niewiele. Po dłuższych poszukiwaniach – także dzięki ogłoszeniu znalezionemu w „Gościu Niedzielnym” – trafiła na rekolekcje dla kobiet poszukujących swojej życiowej drogi. Tam ostatecznie utwierdziła się w swoim pragnieniu.
– Podczas szczerej rozmowy z Panem Bogiem postanowiłam przejść od pragnień do decyzji. Na koniec rekolekcji powiedziałam pozostałym reflektantkom o swoim postanowieniu. Pan Bóg zadziałał dosłownie natychmiast. Kobieta siedząca naprzeciwko mnie uśmiechnęła się i oświadczyła, że bardzo dobrze zna kilka dziewic konsekrowanych – wspomina Dorota. Wkrótce postanowiła zwrócić się z odpowiednią prośbą do kurii. – Ponieważ nie wiedziałam, w jaki sposób takie pismo sformułować, więc w najprostszych i bardzo zwięzłych słowach napisałam taką prośbę, adresując ją do ówczesnego metropolity wrocławskiego abp. Mariana Gołębiewskiego. Po trzech dniach noszenia owego listu w torebce w końcu odważyłam się go wysłać – opowiada Dorota.
W niespełna miesiąc otrzymała odpowiedź od o. J. Kicińskiego z zaproszeniem na rozmowę, podobnie jak Anna. – Czas formacji wraz ze wszystkim, co było mi dane w nim przeżyć, miał dla mnie wymiar oczyszczający. Jestem świadoma tego, na co się decyduję. Dziś lepiej rozumiem, czym jest Kościół: że jest instytucją Bosko-ludzką. Zrozumiałam także, iż nie można kogoś kochać, odrzucając jego ciało, a Kościół jest przecież Ciałem Chrystusa – zaznacza Dorota. W kroczeniu drogą powołania kluczowe znaczenie ma dla niej prawda o Chrystusie, który powołuje tych, których sam wybiera.
Te słowa pozwalają mi stawać przed Nim taką, jaka jestem: w całej prawdzie o sobie, będąc pewną, że jestem akceptowana i przyjmowana pełnią Jego miłości – podkreśla. Pytana o to, jak kształtowała się jej relacja z Bogiem na przestrzeni lat, Dorota wspomina swojego spowiednika, który porównał ją kiedyś do liska, jednego z bohaterów „Małego Księcia”. – Lisek, podobnie jak ja, potrzebował czasu, aby zostać oswojony. Ja przez długi czas traktowałam Boga jak jakiegoś szefa, który stawia wymagania i ewentualnie może dać komuś premię – wyjaśnia.
Jakiś czas temu w życiu Doroty miało miejsce pewne przełomowe wydarzenie. – Owocem związanych z nim przeżyć było, wbrew temu, czego można by się spodziewać, pogłębienie relacji z Panem Bogiem. Myślę, że od tamtego czasu zaczęłam Go prawdziwiej poznawać i lepiej rozumieć. Jednym z owoców jej duchowej drogi było to, że nauczyła się trudne doświadczenia zanurzać w cierpieniu, jakie poniósł Jezus, ofiarowując się za nas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).