Powinna być wszędzie, także w Polsce, nad Wisłą, Odrą i moją za oknem Białką.
Geograficznie biorąc Aparecida to miasto w Brazylii, w stanie São Paulo. W tamtejszej ogromnej bazylice czci doznaje niewielka figurka Matki Boskiej. Nazwa miasta stała się znana dzięki końcowemu dokumentowi V Ogólnej Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, która odbyła się w 2007 roku właśnie w tym brazylijskim mieście. Było nieco zamieszania wokół tego obszernego (ponad 500 stron) dokumentu, ale pewnie zostałby nie dostrzeżony w świecie, gdyby nie papież Franciszek. Cytuje on wielokrotnie wspomniany dokument w adhortacji Evangelii Gaudium. Jeszcze jako kardynał brał udział w tworzeniu tego dokumentu. Od kilku dni gotowe jest jego polskie tłumaczenie. Zatem – Aparecida powinna być wszędzie, także w Polsce, nad Wisłą, Odrą i moją za oknem Białką. Dokument, można rzec, rewolucyjny. Oba zresztą dokumenty są rewolucyjne. Dlatego obawiam się, że będą miały trudną drogę przebicia się do świadomości ludzi Kościoła. I świeckich, i duchownych. Adresowane są i do jednych, i do drugich. Swoją drogą lektura Evangelii Gaudium bez „Aparecidy” jest w niektórych miejscach nie całkiem zrozumiała.
Cóż, nie jest zadaniem felietonisty prezentowanie treści takich dokumentów – choćby z powodu dysproporcji objętości tekstu, w przypadku „Aparecidy” jest to 1:1000. Ale kij w mrowisko wsadzić i warto, i trzeba. Oprócz profesji felietonisty jestem proboszczem. I co widzę? Widzę parafię wymierającą w dwóch wymiarach. Najpierw demograficznym. A po wtóre – duchowym, religijnym. O demografii dziś mówił nie będę. Ale o zamieraniu tradycji, w których sam wyrosłem i je kocham. Chociażby majówki... Jasne, nie wszędzie jest jednakowo, ale nie cieszcie się, proboszczowie z okolic o żywszych tradycjach. To co mamy tutaj, do was przyjdzie. Obserwowałem przed wielu laty, jak kolejne formy pobożności zamierały w Niemczech. Przyszło do nas i pójdzie pewnie dalej. A my, duszpasterze zakorzenieni w starej, świętej tradycji, siłą rzeczy stajemy się konserwatorami tychże form. To nie moje sformułowanie, lecz jeden z wątków obecnych we wspomnianych dokumentach, a także w wypowiedziach papieża Franciszka. Dlatego potrzebne jest „duszpasterstwo w nawróceniu”. Użyłem cudzysłowu, bo chodzi o cytat. To tytuł jednego z podrozdziałów Evangelii Gaudium (nr 25 i następne). I, co tu dużo mówić, nie wymyślił tego ani Bergolio, ani Franciszek. Korzenie tej idei sięgają nauki Soboru Watykańskiego II. Czyżby i te dokumenty nie przebiły się do powszechnej świadomości i praktyki Kościoła i jego ludzi?
Wspomniałem o majówkach, które w tym kontekście stały się tylko symbolem dużo większego problemu naszej obrzędowości (a ta jest przecież wyrazem wiary). Podejrzewam, że problem konserwowania pewnych obszarów chrześcijańskiego życia i tradycji rozciąga się też na sprawy moralności. Tu obowiązują reguły fundamentalne i niezmienne, oparte na dekalogu i ewangelii. Ale ich zastosowanie w zmieniających się warunkach społecznych, ekonomicznych, ustrojowych musi być adekwatne do tychże warunków. Inaczej będą martwe. Jeśli nie będziemy potrafili niezmiennych reguł zastosować do nowopowstających okoliczności życia ludzkiej społeczności, będziemy mieli etat konserwatorów skansenu i nie będziemy mieli wpływu na budowanie Bożego Królestwa. Nie pytajcie mnie o przykłady czy ilustracje – temat zbyt rozległy i łatwo byłoby spłycić całość, odwołując się do jakiegoś jednego detalu. Zresztą – spłyceń, zarówno w warstwie wiary, jak i moralności, także w obszarze obrzędowości, widzieliśmy już wiele. A przecież nie o spłycenia, a o głębię chodzi. Zatem – w podróż do Aparecidy!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.