Taki jest sens każdego święta: pytania z ukrycia wydobywać i odpowiedzi na nie szukać. Właśnie: szukać, nie odpowiadać.
O czym to dziś pisać? O Matce Boskiej? To zostawiam kaznodziejom. O Polsce? To zostawiam politykom. O Polskiej Koronie? To zostawiam historykom. O Polakach? Wyjechali, na szczęście nie wszyscy. O konstytucji? O której? Tamtej historycznej, czy tej niedoskonałej dzisiejszej?
Podsumowując te wszystkie zapytania, wypada powiedzieć, że trudne mamy święto. Ale tym bardziej jest ono potrzebne. Potrzebne jako odpowiedź na każde z tych pytań. I na wiele innych, które z nich wyrastają. Bo taki jest sens każdego święta: pytania z ukrycia wydobywać i odpowiedzi na nie szukać. Właśnie: szukać, nie odpowiadać. Gotowe odpowiedzi bywają albo podejrzane, albo wątpliwe. Podejrzane – bo pachną ideologią. Wątpliwe – bo są jednostronne. A życie jest bardzo skomplikowane. Zwłaszcza życie społeczne, które nie jest prostą sumą jednostkowych spraw, lecz nową jakością życia.
Święto Matki Boskiej Królowej Polski leży na styku kilku obszarów życia. Jako katolik widzę jego treść religijną. I mam do tego prawo jako Polak. Co nie przeszkadza, że gdy pracowałem w Niemczech, śpiewałem z parafianami w ich języku „Królowo Bawarii”. Jakby tak zebrać w jedno te wszystkie Jej, Maryi, królestwa – byłaby z tego cała Europa, a pewnie i więcej. I nic tylko się cieszyć, że to nie Unia wymyśliła Europę, bo królestwo Matki Boskiej było wcześniej. I wciąż jest rozległe.
Jako Polak widzę, że postać Matki Boskiej jest zwornikiem wielu, bardzo wielu wątków życia narodowego i społecznego. Od zwykłego okrzyku w chwili przestrachu: Matko Boska! – zawoła nawet ateista. Poprzez maryjne ryngrafy na rycerskich zbrojach, po wszystkie nasze, polskie nazwy jej świąt, z zapomnianą już „Matką Boską Jagodną” (no, kiedy to wypada?). Idę myślą dalej, przywołując tysiączne rzeki pielgrzymującego na Jasną Górę polskiego ludu. Nie, nie tylko „ludu” w znaczeniu „wsiowych”. Pielgrzymują wszystkie stany i warstwy, a w czasie pielgrzymki tytułują się wzajemnie „bracie” i „siostro”. Gdybyż to tak posły i senatory zbratali się, porzucając bzdurną frakcyjność, niejedno by się w Koronie Polskiej zmieniło.
O, i dotknąłem historii, wspominając dawną nazwę. Korona to coś więcej niż państwo i demokracja. To najświętsza sprawa wszystkich – nawet jeśli mówili po rusku czy litewsku, a dialektów było wiele. Współczesne państwa (nie tylko o Polsce myślę) zbyt łatwo stają się łupem zewnętrznych i wewnętrznych rzezimieszków i rabusiów. Powiesz, że zawsze tak było. Prawda. Ale zawsze było uważane za obrzydlistwo godne pogardy (przeczytaj scenę kuszenia Kmicica przez księcia Bogusława; «Potop» Sienkiewicza, t. I, rozdział XXV).
Było jeszcze pytanie o konstytucję. Szukając odpowiedzi, znalazłem w myślach i sercu takie słowa: jeśli Ewangelia nie będzie żywą konstytucją, to każdej innej konstytucji mocy brakować będzie. Innymi słowy: odrodzenia prawdziwie społecznego ducha i życia tylko w Ewangelii oczekiwać można. Co daj, Boże, Polsce całej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.