"Pan namaścił nas w Chrystusie olejem radości, a to namaszczenie zachęca nas do przyjęcia i wzięcia na siebie tego wielkiego daru: radości, kapłańskiej pogody ducha. Radość kapłana jest cennym darem nie tylko dla niego, ale także dla całego wiernego ludu Bożego" - powiedział Ojciec Święty podczas porannej Mszy krzyżma sprawowanej w bazylice watykańskiej. Podkreślił też, że siostrą radości kapłańskiej jest posłuszeństwo Kościołowi hierarchicznemu.
Radość niezniszczalna. Integralność daru, z którego nikt nie może nic ująć ani dodać jest nieustannym źródłem radości: radości niezniszczalnej, którą obiecał Pan i której nikt nie może nam odebrać (por. J 16,22). Może być ona uśpiona lub przytłumiona grzechem czy też troskami życia, ale w głębi, pozostaje nienaruszona, jak żar palonego pnia pod popiołem i zawsze może zapłonąć na nowo. Zawsze aktualne jest zalecenie kierowane przez św. Pawła do Tymoteusza: „przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk” (por. 2 Tm 1,6).
Jest to też radość misyjna. Tą trzecią cechą pragnę się podzielić i podkreślić w sposób szczególny: radość kapłana jest ściśle związana ze świętym ludem Bożym, ponieważ chodzi o radość wybitnie misyjną. Namaszczenie jest po to, aby namaszczać święty wierny Lud Boży, aby chrzcić i bierzmować, aby leczyć i uświęcać, by błogosławić, by pocieszać i ewangelizować.
A ponieważ jest to radość, która pojawia się tylko wtedy, gdy pasterz jest pośrodku swej owczarni (także w milczeniu modlitwy pasterz, który adoruje Ojca jest pośród owiec) jest ona „radością strzeżoną” przez tę właśnie owczarnię. Także w chwilach smutku, kiedy wszystko wydaje się ściemniać, a kusi nas oszołomienie odizolowania, w tych chwilach apatycznych i nudnych, które czasami spotykają nas w życiu kapłańskim (przez które ja sam także przeszedłem), również w tych chwilach lud Boży zdolny jest do strzeżenia radości, jest w stanie ciebie chronić, objąć, dopomóc, by otworzyć serce i odnaleźć radość na nowo.
„Radość strzeżona” przez owczarnię jest też strzeżona przez trzy otaczające ją, chroniące i broniące ją siostry: siostrę biedę, siostrę wierność i siostrę posłuszeństwo.
Siostrą radości kapłańskiej jest siostra bieda. Kapłan jest biedny radością czysto ludzką: wyrzekł się wielu rzeczy! A ponieważ jest ubogi, to dając tak wiele innym, musi prosić o swoją radość Pana i wierny Lud Boży. Nie może zapewniać jej sobie sam na własną rękę. Wiemy, że nasz lud jest niezwykle hojny dziękując kapłanom za najmniejsze gesty błogosławieństwa a zwłaszcza za sakramenty. Wielu mówiąc o kryzysie tożsamości kapłańskiej, nie bierze pod uwagę, że tożsamość zakłada przynależność. Nie ma tożsamości - a więc radości życia - bez czynnej i zaangażowanej przynależności do wiernego Ludu Bożego (por. adhort. Evangelii gaudium, 268). Kapłan, który usiłuje znaleźć tożsamość kapłańską zgłębiając introspekcyjnie swoje życie wewnętrzne znajduje jedynie znaki, które mówią „wyjście”: wyjdź z siebie, wyjdź w poszukiwaniu Boga w adoracji, wyjdź i daj swemu ludowi to, co ci zostało powierzone, a twój lud zadba, byś poczuł i zasmakował kim jesteś, jak się nazywasz, jaka jest twoja tożsamość i sprawi, że będziesz się radował stokrotnie więcej, tak jak Pan obiecał swoim sługom. Jeśli nie wyjdziesz z siebie, to olej staje się zjełczały a namaszczenie nie może już być owocne. Wyjście z siebie wymaga ogołocenia z siebie, pociąga za sobą ubóstwo.
Siostrą radości kapłańskiej jest wierność. Nie tyle w sensie, że wszyscy będziemy „bez skazy” (jakże byłoby to dobrze, gdybyśmy za Bożą łaską byli!), bo jesteśmy grzesznikami, ale raczej w sensie nieustannie nowej wierności jedynej oblubienicy, Kościołowi. Tutaj jest klucz do owocności. Duchowe dzieci, które Pan daje każdemu księdzu, te które ochrzcił, rodziny, które pobłogosławił i pomógł im żyć, chorzy, którymi się opiekuje, młodzi z którymi dzieli katechezę i formację, ubodzy, których ratuje, są tą oblubienicą, którą z radością traktuje on jako szczególnie umiłowaną i jedyną pokochaną, której jest wierny nieustannie na nowo. Jest to Kościół żywy, z imieniem i nazwiskiem, o który kapłan się troszczy w swojej parafii lub powierzonej mu misji. To on daje mu radość, kiedy jest jemu wierny, kiedy czyni to wszystko, co powinien i porzuca to wszystko, co powinien zostawić, aby trwać pośród owiec, które Pan jemu powierzył: „Paś owce moje” (J 21,16.17).
Siostrą radości kapłańskiej jest posłuszeństwo. Posłuszeństwo Kościołowi hierarchicznemu, który daje nam, że tak powiem, nie tylko najbardziej zewnętrzną przestrzeń posłuszeństwa: parafia, do której jestem posłany, władza posługi, danego szczególnego zadania...ale również zjednoczenie z Bogiem Ojcem, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo. Ale także posłuszeństwo Kościołowi w posłudze: dyspozycyjność i gotowość, by służyć wszystkim, zawsze w jak najlepszy sposób, na wzór „Matki Bożej spieszącej” (por. Łk 1,39: meta spoudes), która pospieszyła by służyć swej kuzynce i czujnie baczyła w kuchni w Kanie, gdzie zabrakło wina. Dyspozycyjność kapłana czyni z Kościoła dom o drzwiach otwartych, schronienie dla grzeszników, dom rodzinny dla osób mieszkających na ulicy, dom opieki dla chorych, obóz dla młodzieży, salę katechetyczną dla dzieci pierwszokomunijnych ...Tam gdzie Lud Boży ma jakieś pragnienie czy potrzebę, tam jest kapłan, który potrafi słuchać (ob - audire) i odczuwa miłosny nakaz Chrystusa, który posyła go, by z miłosierdziem spieszył pomagać w danej potrzebie czy też wspierać te dobre pragnienia z miłością kreatywną.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.