Gdy brzmią wielkanocne dzwony, Liturgiczna Służba Ołtarza wzdycha z ulgą: znowu wszystko po staremu.
Dzień po dniu aż do Dnia
Każdy dzień przynosi coś nowego, stawia coraz większe wymagania. Każdego dnia coraz trudniej o swobodę, ale Wigilia Paschalna wszystko rozwiązuje. – Dlatego gdy myślę „Triduum”, nie mam przed oczami tylko stresu, prób i asyst, ale przede wszystkim radość ze zmartwychwstania Jezusa, z kulminacji historii zbawienia przeżywanej od Wielkiego Czwartku przez Wielki Piątek i Wielką Sobotę do Niedzieli Zmartwychwstania – mówi Wojtek. – A że mamy swój udział w tym, aby każdy, kto chce, mógł coś takiego niezwykłego przeżyć, to prawdziwy zaszczyt. – Dla mnie ustawienie asysty, przygotowanie potrzebnych szat, naczyń liturgicznych itp. jest błahostką. Wiemy, że zadaniem LSO jest służyć Chrystusowi. A jeden z psalmów mówi o sługach jako rycerzach-żołnierzach Pana. Więc jestem posłuszny Słowu i w tym świętym czasie patrzę na apostołów i widzę siebie wśród nich – mówi Wiktor. – Przecież Mistrz opuścił ich w najbardziej nieodpowiednim momencie. Teraz to oni dźwigają ciężar opuszczenia i zdezorientowania. To nic, że sami sobie są winni, bo tak kurczowo trzymają się swoich wyobrażeń na temat Mesjasza, że nie rozumieją zapowiedzi o męce i śmierci i radości zmartwychwstania. Więc razem z nimi staję przed naprawdę poważnym wyzwaniem: muszę znów przemienić siebie, nawrócić się, mocniej, bardziej zaufać, uwierzyć, pokochać Ojca. To jest wyzwanie! – chcieć bardziej kochać Chrystusa i prosić o to, przyznać się do swojego lenistwa, do opieszałości czy letniości; do tego, że swoje wizje przedkładam ponad Ewangelię.
Chwile pracy i poruszenia
Godziny prób najpierw na całe tygodnie przed Wielkanocą, a potem w Wielkim Tygodniu właściwie każdego dnia; ćwiczenie wariantów: jest pogoda, nie ma pogody; przewidywanie rozwiązań na wszelki wypadek – to wymaga doświadczenia i obycia z liturgią. – Próby do Triduum uczą nas cierpliwości do siebie, kolegów, księdza, a nawet Chrystusa, który nie zawsze od razu wysłuchuje prośby, ale przynagla do wytrwałości – mówi Wiktor. – Choć wydaje się to dziwne, wciąż trzeba przypominać sobie nawet najprostsze czynności jak dzwonienie, przyniesienie ampułek, ukłon – dlatego nie pozwalamy sobie, abyśmy wykonywali zawsze tę samą funkcję. Zmieniamy się, żeby nie dać się rutynie, żeby każdy mógł się rozwijać i mierzyć z różnymi sytuacjami. – Od Wielkiego Czwartku czas zajmują już nie tylko próby asyst, ale też dyżury adoracji eucharystycznej. One pozwalają wchodzić w głębię tego, co się dzieje, ale to i tak sprawa bardzo osobista i indywidualna – dodaje Wojtek. Członkowie LSO mają jednak swoje ulubione momenty. Dla jednych to chwila ukazania krzyża z trzykrotnym wołaniem: „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata!”. Dla innych to napięcie oczekiwania w Wielką Sobotę, gdy z jednej strony trwa adoracja w grobie, a z drugiej kościół wypełnia zapach święconki i każe myśleć o śniadaniu z Żyjącym. – Po żałobnych kołatkach, po tragedii Męki i poczuciu wielkosobotniej bezradności uwielbiam siłę, z jaką brzmi wielkanocne Alleluja! Ciarki idą przez plecy – zdradza Wiktor. – Ja też najmocniej przeżywam Rezurekcję, szczególnie „Te Deum”, które śpiewamy na zakończenie procesji – dodaje Wojtek.
Siła wielkanocnego poranka
Po wszystkim przychodzi odprężenie, poczucie dobrze wykonanej roboty, analiza potknięć, trochę radości z komicznych wpadek. – Wyciągamy wnioski z tego, co było. Uczymy się. Czasami już w trakcie asysty odkrywamy, że można byłoby coś zrobić lepiej, dostojniej. Wtedy trzeba się tym podzielić z resztą, z opiekunem i zapamiętać, żeby za rok było jeszcze piękniej – mówi Wojtek, a potem jeszcze zaznacza: – Proszę napisać, że z modlitwą bywa ciężko, zwłaszcza kiedy ma się funkcję, podczas której jest kilka „wyjść”, np. trybularz (popularnie zwany kadzidłem), co wiąże się ze zmianą węgli podczas Mszy, i dbanie o sprawność trybularza, ale jest moment podczas Komunii św., że można chwilę się pomodlić, porozmawiać z Bogiem. Ta wielkanocna modlitwa jest wtedy prawdziwym spotkaniem. Czasami to aż łzy stają w oczach, bo w końcu dociera do mnie, Komu służymy, dla Kogo to wszystko i z Kim ruszamy dalej w codzienność. A świat z Żyjącym u boku nie jest już taki sam, choć niby ten sam, co jeszcze w Wielką Środę.
Wigilia Paschalna – wyzwanie
Maciej Cygal
– Dla mnie momentem, którego zawsze wyczekuję z wielkim napięciem, jest chwila przygotowania do Komunii św., oczywiście podczas Wigilii Paschalnej. Łatwo wtedy o wpadkę, ale mnie zajmuje coś innego, o wiele głębszego niż rubryki. Tego wieczoru Komunia jest naprawdę wyjątkowym wydarzeniem, bo wyraża sens zbawiennej Ofiary Pana.
Adrian Grabowiec
– Przekonałem się już, że jeżeli wcześniej dobrze się przygotujemy, to ta liturgia nie jest taka skomplikowana, jakby się wydawało. Grunt to poznać dobrze Mszał i wczytać się w rubryki. Zresztą asysta przy Mszale daje mi możliwość uważniejszego wczytywania się w teksty modlitw, co ułatwia wejście w liturgię.
Kamil Bienias
– Dobrze czuję się podczas liturgii światła. To niecodzienny obrzęd, gdy ogień, taki fizyczny, staje się centralnym znakiem, a paschał zostaje wytłumaczony w sposób najpełniejszy. Ogień fascynuje człowieka, jest to w nas bardzo pierwotne, więc pewnie dlatego tak dobrze wyraża miłość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).