Był na dnie albo, jak mówi, w piekle. Tam spotkał Boga i zaczął nowe życie. Teraz Jerzy Jindracek opowiada o tym innym.
Świadectwo
Do Polski przyjeżdża najczęściej zimą, kiedy ruch pielgrzymkowy w Medjugorie opada. Jest zapraszany do szkół, zakładów karnych. W minionym roku miał spotkania w szkołach w Nowym Sączu i Krynicy. Niedawno w gimnazjum w Biadolinach Radłowskich, a ostatnio w zakładzie karnym, znów na Sądecczyźnie. Mówi o tym, że był narkomanem i że spotkał Boga, który kocha. – Ja mam problem, kiedy idę do szkoły na spotkanie z uczniami i muszę wykłócać się z nimi, że marihuana jest narkotykiem jak każdy inny. Kiedy słyszę wypowiedzi tak zwanych autorytetów, że trawka jest OK, to uważam, że to jest skrajna nieodpowiedzialność. Dzieciaki to wyłapują, zwłaszcza to, co dla nich wygodne. I często bywa tak, że jak skończę mówić świadectwo i pojawiają się pytania, to spotykam się z obroną marihuany. Bo to sposób na fajną zabawę – denerwuje się Jerzy.
Nie zamykać drzwi
Wszyscy koledzy Jerzego, którzy brali jak on, już nie żyją. Padali jak muchy. Jerzy miał mimo wszystko szczęście. Zawsze znajdował się ktoś, kto pomógł. Teraz czuje dług wdzięczności wobec Boga i Jego posłańców. – Miałem do wyboru albo światło, albo ciemność. Wybrałem światłość. Młodzi mają tyle możliwości rozwoju, o których ja nawet nie marzyłem. Mówię im: „Nie zamykajcie sobie drogi przez głupie wybory” – apeluje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.