Wybrał światło

ks. Zbigniew Wielgosz; GN 15/2014 Tarnów

publikacja 20.04.2014 00:00

Był na dnie albo, jak mówi, w piekle. Tam spotkał Boga i zaczął nowe życie. Teraz Jerzy Jindracek opowiada o tym innym.

Jerzy Jindracek opowiada młodym o doświadczeniu grzechu i łaski Piotr Powroźnik Jerzy Jindracek opowiada młodym o doświadczeniu grzechu i łaski

Urodził się w Jaśle w katolickiej rodzinie, wychowywany był przez dziadków. – Kiedy miałem 15 lat, powiedziałem Bogu: „Spadaj!”. Potem już w ogóle przestałem wierzyć w Jego istnienie, głównie przez nałóg. W liceum był alkohol, a potem, już po maturze, mocniejsze rzeczy. Kompot przede wszystkim. „Słynny” polski wynalazek. W rzeczywistości wciągałem wszystko. I tak zaczęło się 20 lat piekła, życia w kompletnej degrengoladzie, moralnej zwłaszcza. Nie było takiej rzeczy, której bym nie zrobił, żeby zdobyć działkę – opowiada. Teraz chce o tym jak najszybciej zapomnieć.

Ksiądz

Jerzy musiał się wyprowadzić od dziadków i zamieszkać z rodzicami w Kołobrzegu. Nie przestał brać. Tam 14 lat temu zaczepił na ulicy księdza. – Właściwie nie wiem, dlaczego to zrobiłem. – Byłem de facto ateistą, a ksiądz był dla mnie nikim, śmiesznie ubranym gościem. Ale go zaczepiłem i coś było na rzeczy, bo ksiądzem, którego spotkałem, był Wacław Grądalski. Był ojcem duchownym w seminarium w Koszalinie i pomagał narkomanom, współpracował ze wspólnotą Cenacolo. Ksiądz Wacek zaczął mnie namawiać do wyjazdu do Medjugorie, bo tam był dom Cenacolo, a wtedy w Polsce go jeszcze nie było. Byłem nastawiony „anty”, ale ks. Wacek tak pogadał z moją mamą, że w końcu powiedziała: „Albo się leczysz, albo na ulicę, mam cię dość” – snuje opowieść Jerzy.

Cenacolo

Wyjechał do Medjugorie, ale nie dla leczenia. Miał nadzieję, że przeczeka wszystko i jak wróci do Polski, zacznie dalej brać. Przyjęli go do wspólnoty na okres próbny, zrezygnował po sześciu dniach. Uciekł. – Nie byłem w stanie wytrzymać, bo rygory we wspólnocie są bardzo ostre. I tam znów zaliczyłem dno. Skończył mi się kompot, zacząłem więc chlać. To nie było picie, ale wlewanie w siebie litrów alkoholu – opowiada. I znów jakoś się stało, że trafił do kościoła, na adorację Najświętszego Sakramentu. I spotkał Boga.

Albo, albo

Stojąc przed Najświętszym Sakramentem, miał poczucie, że jest na dnie. – W akcie desperacji powiedziałem Bogu: „Jeżeli istniejesz, to mi pomóż”. I Pan Bóg pomógł. W jednej sekundzie. Uwolnił mnie od nałogu i od cierpienia fizycznego, bo byłem wtedy na głodzie. Bardzo cierpiałem. Po uzdrowieniu dostałem się pod skrzydła franciszkanów, za których dziękuję Bogu – podkreśla. U franciszkanów powstała nieoficjalna wspólnota, złożona z wyrzutków różnej maści, bo i alkoholików, narkomanów, złodzieja i schizofrenika. Po półtora roku Jerzy opuścił wspólnotę i zaczął żyć już na własny rachunek.

Świadectwo

Do Polski przyjeżdża najczęściej zimą, kiedy ruch pielgrzymkowy w Medjugorie opada. Jest zapraszany do szkół, zakładów karnych. W minionym roku miał spotkania w szkołach w Nowym Sączu i Krynicy. Niedawno w gimnazjum w Biadolinach Radłowskich, a ostatnio w zakładzie karnym, znów na Sądecczyźnie. Mówi o tym, że był narkomanem i że spotkał Boga, który kocha. – Ja mam problem, kiedy idę do szkoły na spotkanie z uczniami i muszę wykłócać się z nimi, że marihuana jest narkotykiem jak każdy inny. Kiedy słyszę wypowiedzi tak zwanych autorytetów, że trawka jest OK, to uważam, że to jest skrajna nieodpowiedzialność. Dzieciaki to wyłapują, zwłaszcza to, co dla nich wygodne. I często bywa tak, że jak skończę mówić świadectwo i pojawiają się pytania, to spotykam się z obroną marihuany. Bo to sposób na fajną zabawę – denerwuje się Jerzy.

Nie zamykać drzwi

Wszyscy koledzy Jerzego, którzy brali jak on, już nie żyją. Padali jak muchy. Jerzy miał mimo wszystko szczęście. Zawsze znajdował się ktoś, kto pomógł. Teraz czuje dług wdzięczności wobec Boga i Jego posłańców. – Miałem do wyboru albo światło, albo ciemność. Wybrałem światłość. Młodzi mają tyle możliwości rozwoju, o których ja nawet nie marzyłem. Mówię im: „Nie zamykajcie sobie drogi przez głupie wybory” – apeluje.