Kto, zdaniem metropolity Hilariona, jest godzien spotkania z patriarchą Cyrylem? Kto jest gotów przyjść na kolanach. Stawką w tej grze jest przywództwo w świecie prawosławia.
Serial zatytułowany „spotkanie papieża z patriarchą Moskwy” trwa. Trudno mi nawet powiedzieć od ilu już lat, bo odkąd sięgam pamięcią – czyli gdzieś od początku lat 90 ubiegłego stulecia, kiedy pojawiła się możliwość szerszego dostępu do informacji ze świata i Kościoła – ciągle o możliwości takiego spotkania się mówi. I ciągle strona rosyjska piętrzy jakieś trudności. A to przeszkodą są grekokatolicy z Ukrainy (po rozpadzie ZSRR nagle okazało się, że nie wyginęli), a to ustanowienie stałych diecezji zamiast administratur apostolskich w Rosji. Katolicy z Zachodu mając mgliste i wyidealizowanie pojęcie o Rosji zazwyczaj ze zrozumieniem kiwają głowami i powtarzają: no jak patriarcha Moskwy (wtedy Aleksy II) może spotkać się z Polakiem? Że niby to my, Polacy, Rosji nie lubimy. Zupełnie zresztą niesłusznie. Pewnie dlatego na Białoruś przeniesiono swego czasu abp. Kondrusiewicza. I co? Do spotkania z papieżem Benedyktem mimo wszystko nie doszło. Na spotkanie z papieżem Franciszkiem, mimo wcześniejszych deklaracji, też się nie zanosi. Jaki powód tym razem? Grekokatolicy wspierają na Ukrainie rozłamowy Patriarchat Kijowski.
Nie sposób nie zauważyć, że trzej ostatni papieże spotykali się z wieloma przedstawicielami świata prawosławnego. Czasem były to spotkania bardziej chłodne, czasem – jak choćby przy spotkaniu Jana Pawła z patriarchą Rumunii Teoktystem w 1999 roku – tak pełne chrześcijańskiej miłości, że można się było popłakać ze wzruszenia. Na linii Rzym – Konstantynopol (mocno upraszczając i nie wchodząc w szczegóły – siedziba honorowego zwierzchnika całego prawosławia, patriarchy Bartłomieja) choć pojawiają się drobne zgrzyty, szybko powraca braterska zgoda. Tak powinno być między chrześcijanami. Dlaczego z patriarchą Moskwy może się papież spotkać tylko wtedy, gdy najpierw spełni litanię warunków wstępnych? Czy spotkanie twarzą w twarz, na szczerej rozmowie, nie pomogłoby w rozwiązaniu problemów lepiej niż układy zależnych od swoich szefów dyplomatów?
Smaczku wypowiedzi metropolity Hilariona, przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Cerkiewnych Patriarchatu Moskiewskiego o wspieraniu przez grekokatolików rozłamowej Cerkwi Kijowskiej nadaje fakt, że to, co Rosja wyprawia na Ukrainie budzi także niepokój prawosławnych wiernych Moskwie. Po aneksji Krymu biskupi tego Kościoła coraz częściej zabierają głos w obronie integralności terytorialnej swojego kraju. Jakiś czas temu list w tej sprawie do patriarchy Cyryla wystosował tymczasowy zwierzchnik tej Cerkwi, metropolita Onufry. Parę dni temu zdecydował się napisać list do samego Putina. Prosi w nim, by Rosja przestała rozbijać ukraińska państwowość i powstrzymała się od zbrojnej interwencji na terenie tego kraju. Tak trudno zrozumieć, że Ukraińcy, niezależnie od swoich sympatii kościelnych, po prostu bardzo chcą zachowania swojej niepodległości i dlatego we wszystkim, co kojarzy się z Rosją widzą dziś zagrożenie?
Rosjanie, zarówno jeśli chodzi o państwo jak i o Cerkiew, zawsze chętnie sięgali po politykę faktów dokonanych. O potrzebę szanowania układów, praw i temu podobnych upominają się, gdy czują, że sprawy wymykają się z ich rąk. Myślę, że przedstawienie „dlaczego patriarcha Moskwy nie może spotkać się z papieżem” będzie trwało dalej. Mam tylko nadzieję, że świat Zachodu nie da się już tak łatwo nabrać na te gierki. Bracia mogą się spotkać i bez spełnienia wstępnych warunków. Trzeba tylko chcieć. Tymczasem Moskwie wygodnie jest grać w świecie prawosławnym rolę jedynej nieustępliwej wobec katolików Cerkwi. W razie czego, jakichś prób pojednania z katolikami, dysydenci z pozostałych poproszą ją o opiekę, której Moskwa, w imię troski o prawosławie, oczywiście nie odmówi…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.