Po pięciu latach istnienia okna życia przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia siostry Matki Bożej Miłosierdzia znalazły noworodka - małą dziewczynkę.
Było po godz. 13 w środę 12 lutego. Na Starym Rynku były tłumy młodzieży, bo odbywały się próby przed wspólnym tańcem poloneza płockich maturzystów. Właśnie w tym czasie ktoś zostawił w oknie życia małe zawiniątko. Nie był to pierwszy raz, gdy ktoś otworzył okno i wzbudził fałszywy alarm w klasztorze sióstr. Do okna poszła odpowiedzialna za to miejsce s. Lucjana. - Nie przypuszczałyśmy, że o takiej porze, w połowie dnia pełnego gwaru na rynku, ktoś mógłby zostawić noworodka. Dziecko było spokojne, nie płakało, wydawało się zdrowe i zadbane. Obok niego była kartka z podanym imieniem: "Zosia" - opowiada s. Lucjana, która z wykształcenia jest pielęgniarką.
Siostry wezwały pogotowie ratunkowe i policję, działając zgodnie z procedurami. - Odpowiadamy za dziecko od chwili pozostawienia go w oknie do momentu przekazania go pogotowiu ratunkowemu. W ten sposób odpowiedzialność ta jest zdjęta z matki, która zachowuje anonimowość. W najbliższych dniach sąd rodzinny podejmie decyzję w sprawie przekazania znalezionego dziecka do adopcji bądź do rodziny zastępczej - wyjaśnia s. Lucjana.
- Cieszymy się, że to dziecko znalazło się w naszym oknie. To zdarzenie ukazuje sens tego miejsca i wartość życia, zwłaszcza słabych i bezbronnych - mówi s. Mirosława, przełożona płockiego domu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.