Bóg nie przeoczy żadnego człowieka, nawet jeśli my go zostawimy samemu sobie. On sam go poprowadzi. Co do tego nie mam wątpliwości. Tyle, że droga tego człowieka będzie trudniejsza.
Katecheza szkolna nie załatwi wszystkich problemów Kościoła z młodzieżą. Jeszcze raz powtarzam, trzeba przede wszystkim odejść od nauczania. Mark Loritz powiedział jasno: „Bez wcześniejszego ewangelizowania katecheza to jak sianie ziarna na betonie”. I tego dzisiaj właśnie doświadczamy – mówił niedawno w wywiadzie dla KAI bp Edward Dajczak. Opowiadał też o doświadczeniu, jakie mieli w diecezji: dla młodych ludzi od roku przygotowywanych do bierzmowania, a więc po 600 godzinach katechezy, Bóg był jedynie pojęciem, ideą. Nie doświadczyli spotkania z Osobą.
Nic dziwnego, że po bierzmowaniu pożegnali się z Kościołem.
Jest faktem: coraz mniej ludzi wynosi doświadczenie spotkania z Bogiem z domu. Tu nie chodzi o wychowanie religijne, ani tym bardziej moralne. To jeszcze zapewne istnieje - wygodnie jest Bogiem podeprzeć swój autorytet jako rodzica. Chodzi o przekonanie, że wśród nas jest jeszcze Ktoś, kto jest ważny dla moich rodziców. Ktoś, kto i ich i mnie kocha i się o nas troszczy. Ktoś, komu na nas zależy.
Jeśli tutaj jest luka, nie ma sposobu, by wypełnić ją wiedzą.
Program przygotowania do bierzmowania powinien angażować rodziców. W dużej mierze można ich do tego namówić, jeśli będą mieli świadomość, że to może pomóc ich dziecku – zauważa bp Dajczak. To bardzo mądry pomysł, ma szansę zmienić życie całej rodziny. Ale nie można się do niego ograniczać. Nie zawsze jest szansa poruszenia rodziny. Czasem przystępują do sakramentu bierzmowania młodzi ludzie, którzy nie mają i nie będą mieli w domu żadnego oparcia, jeśli chodzi o wiarę. Nie doświadczają nawet zainteresowania tym faktem. Dlatego ważną częścią jest praca z animatorami, którzy dzielą się doświadczeniem wiary i do wiary prowadzą.
W tym wszystkim jedno jest dla mnie pewne: niczego się nie osiągnie działaniami skierowanymi do tłumu. Trzeba zobaczyć każdego z przygotowujących się młodych ludzi z osobna. Zainteresować się nim. Inaczej możemy go bardzo długo mijać z przekonaniem, że wszystko jest w porządku. Nie musi być.
Nie wolno w tym wszystkim zapomnieć o najważniejszym: nie tylko nam zależy na tym, by ci młodzi ludzie spotkali Jezusa. Przede wszystkim szuka ich sam Bóg. Czasem dociera w najdziwniejszy sposób, w chwilach, gdy tego nie oczekujemy. I daje łaskę, by trwać choćby wśród przeszkód. Czasem wystarcza okruch… To ciekawi młodzi ludzie, idą do bierzmowania z wyboru – mówi bp Dajczak. Może i ciekawi… Ale nie wolno zadowolić się świadomością, że spotkali Jezusa. Ich też nie wolno zostawić samych sobie. Ich wiara, choć zbudowana na spotkaniu, może mieć bardzo chwiejne podstawy. Pojęcia, dla nas oczywiste, dla nich mogą być puste albo nieść kompletnie wykrzywione znaczenie. Trzeba czasem dużej uważności, by to odkryć. Trzeba cierpliwego budowania zaufania. Trzeba spotkania.
Bóg nie przeoczy żadnego człowieka, nawet jeśli my go zostawimy samemu sobie. On sam go poprowadzi. Co do tego nie mam wątpliwości. Tyle, że droga tego człowieka będzie trudniejsza.
To ciężka praca i faktycznie trzeba do niej wielu przygotowanych ludzi. Ludzi, którzy rozumieją młodych i potrafią nawiązać z nimi kontakt. Z całą pewnością to zadanie muszą podjąć świeccy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w czasie tej podróży dzwonił, by zapewnić o swojej obecności i modlitwie.
Niech Rok Jubileuszowy będzie czasem łaski, nadziei i przebaczenia.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.