Wczorajsza strzelanina nie spowodowała ofiar. Co czeka ich dzisiaj? Relacja z misji w Republice Środkowej Afryki.
To byłoby zbyt pięknie, by tak szybko wszystko się skończyło.
Wczoraj, gdzieś w południe, otrzymaliśmy informację, że Séleka zbliża się do Bouar. Od kilku dni słyszeliśmy, że od Bayanga (pd-zach koniuszek RCA) do Carnot (w pół drogi miedzy Bayanga i Bouar), Séleka rabuje co się da, a zwłaszcza samochody, także misyjne. Ponownie się grupują. To oznacza, że szykują się do wyjazdu. Tylko którędy?
Od 13 ludzie zaczęli się schodzić. Informacje są sprzeczne. Z Baoro skierowali się do Bouar? Do Bossentele? Czy w Bouar będą konwojowani przez MISCA by uniknąć wymiany ognia i rabunku? Podobno to konwój 52 samochodów i wielu motocykli. General anty-balaka przyjechał o 16 powiedzieć, żeby ludzie wrócili do domów, bo Séleka wybrała drogę do Bossentele. Wielu ludzi wróciło. A anty-balaka zostawiło jeden ze swoich samochodów przed naszym domem – na przechowanie…
Około 17 dały się słyszeć pierwsze strzały. Szybko nabrały intensywności i zaczęło je być słychać z rożnych dzielnic. Walczą? Czy strzelają dla postrachu? W ciągu kilku minut mamy tysiące uciekinierów. Wiele kobiet niesiono na rękach: nadciśnienie, słabe serce, kłopoty z oddychaniem… Wszyscy się boją: co oni jeszcze wymyślili? Chcą tylko przejechać przez Bouar czy tez złupić miasto?
Próbujemy naprędce na nowo zorganizować obóz uchodźców. Jesteśmy zmęczeni, niektórzy chorzy (przeziębienie – tak, tak, tu w Afryce) i przede wszystkim przybici sytuacją. Każdy mobilizuje się, jak umie.
Około 20 zobaczyliśmy samochody jadące w kierunku Bocaranga. Gasimy wszędzie światło, by nasz dom nie był widoczny z daleka i nie przyciągał niechcianych intruzów. W sąsiadującej z nami dzielnicy (Martineau) widzimy jakieś płonące domy. Komu podpalili, ile podpalili? (dziś zobaczyłem ze to knajpka w której stacjonowali anty-balaka spłonęła). Jacek liczył przejeżdżające samochody: 22. Pozostało jeszcze 30…
O 20:40 gasimy nasza prądnicę. Jesteśmy w całkowitej ciemności. W mieście cały czas intensywna wymiana ognia. O 20:50 pod nasz dom podjeżdża kolumna samochodów. Wśród uchodźców panika. Każdy szuka jakiegoś kącika, by się schronić. Samochodów jest z dziesięć. Strzelają. Oświetlają reflektorami nasza bramę. Zdaje się, że w tym momencie nasza MISCA dała serię w powietrze, by im dać znać, że są tutaj. Nasza MISCA nie jest liczna, kilka dni temu część z nich wyjechała by obstawić meczet z uchodźcami muzułmańskimi. Jest ich obecnie zaledwie sześciu. Séleka jednak tego na szczęście nie wiedziała. Myślę, że tylko dzięki MISCA nie mieliśmy tu tej nocy ani masakry ani łupienia domu. W
W pewnej chwili napastnicy robią w tył zwrot i odjeżdżają. Jednak dwa samochody pozostały. Po co? Chcą jednak wejść do domu? Dużo dyskutują miedzy sobą. Oświetlają nasz dom i nasza bramę. Od czasu do czasu strzelają. Obserwujemy ich z naszego tarasu. Jak strzelają, odruchowo chowamy się za murem. Ludzie w naszym domu siedzą w całkowitej ciszy. Tylko od czasu do czasu jakieś dziecko zapłacze. Czas leci a oni cały czas są tam. Nie mogę już tak patrzeć. Gdzieś na korytarzu kucam i modle się. Patrzeniem nic nie wskóram, a modlitwą, kto wie?
Po pewnym czasie wypychają jeden samochód i podpalają go. Pewnie się zepsuł i nie udało im się go naprawić. A że prowadza politykę spalonej ziemi, wiec nie porzucą go ot tak. Wszyscy wsiadają do sprawnego samochodu i odjeżdżają. Jest 21:20. Jeszcze nie dowierzamy. Trochę czasu upłynęło zanim malutka ulga ogarnęła serca. Obserwujemy palące się auto. Regularnie eksplodują pozostawione w nim naboje. Dopiero teraz ludzie przerwali milczenie. Każdy dzieli się swoimi przeżyciami. W końcu idę spać, ale sen nie przychodzi.
Dziś rano mieliśmy atrakcję turystyczną. Każdy szedł zobaczyć spalony samochód. Był to Land Cruiser. Na pace miał silnik jakiegoś innego samochodu. Napisałem «mieliśmy», w czasie przeszłym. Od samego rana różnej maści spece zaczęli go rozbierać, by wziąć co się da i co może się przydać (a wszystko może się przydać). Do wieczora zostanie pewnie tylko podwozie.
Dziś żadnych strzałów. Każdy zadaje sobie tylko jedno pytanie: czy wszyscy Séleka wyjechali z miasta? Czy można wrócić do domów? Wielu ludzi poszło zobaczyć, jaka jest sytuacja w mieście. Wiele osób widziałem wychodzących już z całym dobytkiem – czyli według nich wszystko jest już w porządku.
Dziś Jacek poinformował mnie ze jedna kula wpadła do ich kuchni. Rozerwała kratę, zbiła szybę i wpadła do pomieszczenia. Na szczęście nic więcej.
Zadzwonił Mirek. Samochód który pożyczyliśmy Lekarzom bez Granic został zabrany przez Séleka. Na szczęście odzyskano go. Jakim cudem, nie wiem jeszcze. W jakim jest stanie, też nie wiem. Im wystarczy kilka minut by zniszczyć dobry samochód…
Ile jeszcze takich «wizyt» Séleka będziemy mieli w Bouar? Wydaje się, że już co najwyżej małe grupki pozostały na południe od Bouar. Przyszłość zweryfikuje te przypuszczenia. No i pytanie, jak teraz ta kolumna 51 samochodów zachowa się w Bocaranga i Ngaoundaye. Tam ludność i nasi bracia i siostry są zupełnie bezbronni…
Nie ustawajcie w modlitwie za nas.
Pozdrawiam serdecznie
Piotrek
PS. Przed godziną udało mi się odzyskać nasz samochód pożyczony Lekarzom bez Granic. Wczoraj wpadł w ręce Séleka (wraz z 2 pozostałymi samochodami Lekarzy), następne w walce został odzyskany przez anty-balaka, a jak pojechałem go szukać, byli w trakcie naprawy. Ślady dwóch kul w karoserii, rozrusznik zniszczony, akumulator zniknął, szyba wybita… Mówię że obowiązkowo chcemy go odzyskać od zaraz – teraz to jedyny samochód Lekarzy… Chcą by im zapłacić za trud odzyskania i naprawę. Kontaktuje Lekarzy – zajmą się tym. Na moich oczach samochód wrócił do misji przy katedrze….
PS 2. Dziś o 13 kolejna kolumna Séleka przejechała przez Bossentele. Kierunek – Bouar (droga do Bozoum jest zablokowana – rozebrano jeden most…) Mówi się o 12 samochodach.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.