Anna Ceglarska na pytanie, jakie będzie to Boże Narodzenie, odpowiada – darowane. Wie, co mówi. Gdyby nie Matka Boża Kębelska, mogłaby tych świąt nie doczekać.
Gdy w końcu połączyłam się z lekarzem, usłyszałam, że mam usiąść. Od razu pomyślałam, że będą tragiczne wieści. Tymczasem lekarz powiedział mi, że tak długo czekali na wynik, bo powtarzano badanie 10 razy, by mieć pewność, że nie jest fałszywe. Nie stwierdzono żadnych zmian nowotworowych. Porównywano materiał z operacji z materiałem z biopsji, który zawierał nowotwór złośliwy i ku zdumieniu wszystkich tym razem nie było żadnych komórek rakowych. „Pani wie, komu to zawdzięcza. Niech pani jedzie i dziękuje Matce Bożej, bo z punktu widzenia medycyny to cud”, powiedział lekarz.
Płakałam, tym razem ze szczęścia – opowiada pani Anna. Od razu cała rodzina pojechała do Wąwolnicy dziękować. – Spotkałam tam księdza Jana Pęzioła, zamykał akurat cudowną kaplicę. Powiedziałam, co się wydarzyło. Przytulił mnie wtedy, pobłogosławił i powiedział, że Matka Boża się do mnie uśmiechnęła. Spojrzałam na figurę i naprawdę widziałam, jak śmieje się do mnie – mówi Anna. Po przeprowadzeniu dalszych badań potwierdzono, że Anna Ceglarska nie ma znalezionych wcześniej komórek rakowych. Do Wąwolnicy przyjechał lekarz prowadzący i przedstawił dokumentację medyczną. Przypadek Anny jest najnowszym udokumentowanym medycznie cudem zdziałanym przez Matkę Bożą Kębelską.
Jezus rodzi się dla mnie
To, co się wydarzyło, wciąż Annę zadziwia. – Moje życie zaczyna się od nowa. Jezus, który się rodzi, rodzi się dla mnie. Na wszystko teraz patrzę inaczej. Nie odkładam na później spraw. Mówię moim bliskim, że ich kocham. Wcześniej trudno mi przychodziło ubieranie w słowa takich uczuć. Nie czekam też z przeprosinami, jeśli kogoś urażę. Dlatego te święta będą takie inne – bo pierwsze w moim życiu przeżyte z nowej perspektywy. Słowa, które wiele razy wcześniej słyszałam, że Jezus przyszedł na świat dla nas, stały się rzeczywistością w moim życiu. Zwracałam się do Matki, by wyprosiła dla mnie łaskę u swego Syna, i tak się stało. Nie mam żadnych życzeń gwiazdkowych, najlepszy z prezentów już dostałam. Teraz przyszedł czas, bym odważnie dawała świadectwo tego, co się wydarzyło.
Niektórzy mnie pytają, czy się nie boję, bo przecież rak może wrócić. Nie boję się. Skoro Bóg daje nam swojego Syna, jako małe bezbronne dziecko, to znaczy, że musi nas bardzo kochać. Zasiadając do wigilijnej wieczerzy czy biorąc do ręki biały opłatek, mam w głowie przede wszystkim słowa: „Zwiastuję wam radość wielką. Bóg się narodził” – mówi pani Anna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.