Często jedynym uczestnikiem niedzielnej Eucharystii jest tu… pies, a w Środę Popielcową rozpoczyna się karnawał. Pasterka natomiast wcale nie jest najważniejszym momentem w przeżywaniu Bożego Narodzenia.
Dla ks. Mariusz Dębskiego, wrocławskiego kapłana posługującego w przeszłości w Miliczu i Trzebnicy, to już trzecie święta Narodzenia Pańskiego na peruwiańskiej ziemi. Kiedy w 2011 r. wyjeżdżał na misje, najbardziej obawiał się tego, jak jego organizm poradzi sobie z pracą i mieszkaniem na wysokości 3500 m n.p.m. Tak wysoko bowiem jest położona parafia Marco, w której posługuje. – Mała zawartość tlenu w powietrzu i bardzo niskie ciśnienie już niejednemu dały do wiwatu – mówi i dopowiada: – Bóle głowy, nudności, apatia, senność, czyli cały katalog powikłań, które rodzą soroche – chorobę wysokościową. Szybko jednak przekonał się, że do warunków klimatycznych można się przyzwyczaić. O wiele trudniej do odmiennej kultury i mentalności ludzi, wśród których przyszło mu żyć.
Celebryci w sutannach
Moja parafia położona jest w środkowych Andach. Należy do niej 20 wiosek – opowiada ks. Mariusz. Kapłan podkreśla, że ludzie je zamieszkujący są raczej zamknięci i zdystansowani wobec obcych. Zajmują się przede wszystkim rolnictwem, wypasem owiec i bydła. Niestety, dość trudny teren i niewielkie środki, którymi dysponują, sprawiają, że najczęściej uprawa ziemi przypomina obrazki z XVIII-wiecznej Polski. – Orka radłem za pomocą krów nie stanowi tu jakiegoś niezwykłego widoku – zaznacza ks. Mariusz, dodając: – Jak można się domyślić, plony nie przynoszą nadzwyczajnych dochodów. Mieszkają tu zatem ludzie ubodzy, choć na szczęście nikt nie cierpi głodu. Jednak mała różnorodność pokarmów i brak witamin są przyczyną różnych problemów zdrowotnych, szczególnie u najmłodszych.
Wprawdzie religią dominującą w tej części Peru jest katolicyzm, jednak brak miejscowych kapłanów sprawia, że niektóre parafie nie mają swoich duszpasterzy. Inne obsługiwane są przez siostry zakonne. Świadomość i wiedza religijna zdecydowanej większości mieszkańców ogranicza się do otrzymanego w przeszłości chrztu. – Owszem, żywe są lokalne tradycje religijne: fiesty, procesje, Msze za zmarłych, jednak bez wiary stają się one martwą obrzędowością – martwi się misjonarz. – Potrzeba tutaj olbrzymiej pracy katechetycznej, formacyjnej i ewangelizacyjnej – podkreśla, dodając: – Nam, wychowanym w wierze katolickiej, trudno zrozumieć, że np. procesja jest o wiele ważniejszym elementem liturgii niż poprzedzająca ją Msza święta.
Praca duszpasterska to nie wszystko. Ks. Mariusz prowadzi stronę internetową, przybliżając poprzez teksty, zdjęcia i filmy swoją działalność. Zapytany o sens aktywności w internecie przywołuje najnowszą adhortację papieża Franciszka. – Ojciec święty napisał, że z radością jest podobnie jak z wiarą – umacnia się i zwielokrotnia, gdy jest przekazywana, dlatego nie chciałbym swoich doświadczeń, radości, ale również strapień, zatrzymywać tylko dla siebie. Chcę się nimi dzielić, by poruszały, by inspirowały innych, ale i by umacniały mnie samego – wyjaśnia. Zaznacza także, że nowoczesne technologie są doskonałym narzędziem nowej ewangelizacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.