To już nawet nie jest śmieszne. To staje się naprawdę groźne. W imię wolności nagminnie depcze się wolność.
Francja obchodziła wczoraj kolejną rocznice zakończenia I wojny światowej. Kto widział znajdujące się w tym kraju w najmniejszej nawet wiosce miejsca, zazwyczaj przy kościołach, poświęcone pamięci tych, którzy podczas niej zginęli, ten wie jak ważna to dla Francuzów rocznica. I przy okazji rozumie, dlaczego ten kraj nie chciał powtórki podczas II wojny. Tym razem podczas uroczystości doszło do nieprzyjemnego zgrzytu. Nie, nie chodzi mi o to, że wygwizdano socjalistycznego prezydenta Francoisa Hollande'a. Raczej o reakcję policji, która aresztowała za to 70 osób. „Uważam za całkowicie zawstydzające, że nie mamy prawa wypowiadania się bez groźby aresztowania. Wołanie «Hollande ustąp» nie jest obraźliwe. Mamy wrażenie, że nas nie słucha, zatem musimy protestować" – argumentowała jedna z uczestniczek wydarzenia.
To nie pierwszy tego rodzaju incydent. Nawet nie interesujący się zbytnio tym, co dzieje się we Francji, pewnie pamiętają o incydentach, do których doszło tam podczas protestów przeciwko forsowanemu przez rząd prawu dopuszczającemu homoseksualne małżeństwa. Brutalne akcje policji wymierzone przeciwko pokojowo protestującym każą postawić na poważnie pytanie o jakość demokracji, w której nie dopuszcza się do głosu tych, którzy myślą inaczej. Łatwo domyślić się, że takie działania wcześniej czy później doprowadzą do społecznego wybuchu.
Burdy wywołane wczoraj w Warszawie przy okazji świętowania odzyskania przez Polskę niepodległości budzą mój głęboki niesmak. I nie chcę się nawet do nich odnosić, by nie sprawiać najmniejszego wrażenia, że próbuję je jakoś sprawiedliwość. Ale chciałbym zwrócić uwagę na dwa wydarzenia z ostatnich dni. Pierwsze to odrzucenie przez sejmową większość projektu referendum w sprawie funkcjonowania polskiej szkoły. Nie rozumiem, jakie inne racje niż chęć postawienia na swoim za wszelką cenę mogły spowodować to, że demokratycznie wybrany parlament nie chce poddać demokratycznej procedurze ocenę działań rządzącej partii. I to w sprawie wcale nie gardłowej. Drugie, mniej znane, to kolejne szykany, jakie ze strony policji spadają na organizatorów wystawy „Wybierz Życie”. Mimo wydanych w tej sprawie kilku wyroków uniewinniających tym razem policja w Opocznie postawiła Kindze Małeckiej-Prybyło zarzut o wywołanie zgorszenia publicznego. Oczywiście za zorganizowanie wystawy w tym mieście. Oba te wydarzenia pokazują, do czego służy aparat państwa (lewicowym) ideologom. Społeczny dialog? Dobro wspólne? Gorzki śmiech...
W sumie to się nie dziwię. Fiodor Dostojewski pisał w Braciach Karamazow „(…) im bardziej kocham ludzkość, tym mniej kocham ludzi, to znaczy każdego człowieka z osobna”. To zdaje się przypadłość wszystkich rewolucjonistów. Na pierwszym miejscu stawiają idee, więc człowiek się dla nich niespecjalnie liczy. Inaczej niż w chrześcijaństwie, w którym miłość bliźniego jak samego siebie jest drugim, obok miłości Boga, przykazaniem.
Chrześcijanie też potrafią kochać idee, nie człowieka? Tak, wiem. Właśnie po to piszę ten komentarz. Byśmy my, uczniowie Chrystusa, jednak nie przyjmowali sposobu myślenia ideologów. Czy będą lewicowi czy prawicowi czy jeszcze jacyś inni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.