Metropolita Lublany przeprasza

Razem z nim do dymisji podał się arcybiskup Mariboru, Marjan Turnšek.

- Bankructwo przedsiębiorstw związanych z archidiecezją Maribor od ponad dwóch lat rzuca cień na wielką część życia Kościoła w Słowenii i coraz bardziej utrudnia jego misję w słoweńskim społeczeństwie. Biorąc pod uwagę, że przez pewien czas pełniłem w diecezji Maribor dość ważną funkcję, nie mogę zaprzeczać swej odpowiedzialności za to nieszczęście - napisał hierarcha w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej słoweńskiego episkopatu.

Wyjaśnił, że o jego dymisję prosił papież Franciszek, co zakomunikowano mu podczas rozmów w Rzymie 29 kwietnia br. Ustalono wówczas, że dojdzie do niej po zakończeniu podjętych już prac duszpasterskich w archidiecezji. - Od czasu, gdy wybuchł kryzys w Mariborze doświadczam ogromnej rozpaczy. Z powodu tego ciężaru nie jestem w stanie wypełniać swoich zadań z autorytetem niezbędnym w tym trudnym dla Kościoła w Słowenii i narodu słoweńskiego czasie. Z tego względu i w posłuszeństwie papieżowi przyjąłem jego prośbę. Pragnę i proszę o to Boga, by moja decyzja przyczyniła się do odzyskania prze Kościół w Słowenii autorytetu, na jaki zasługuje - napisał abp Stres.

W podobnym duchu wypowiedział się również w swoim oświadczeniu abp Turnšek. Ustąpił on, aby - jak tłumaczy - jego następca mógł swobodnie rozpocząć swą posługę, nie czując się związanym poczynaniami swych poprzedników.

Obaj odwołani hierarchowie byli arcybiskupami koadiutorami archidiecezji Maribor (abp Stres od lutego do listopada 2009 r., a abp Turnšek od listopada 2009 do lutego 2011 r.) w czasie, gdy w wyniku serii nieprzemyślanych decyzji i inwestycji finansowych zadłużyła się ona, ale także cały Kościół w Słowenii na ogromną sumę ok. 800 mln euro.

O całej sprawie zaczęto pisać na początku 2011 r. i w lutym tegoż roku z urzędu ustąpił ówczesny metropolita mariborski abp Franc Kramberger, a jego miejsce zajął abp Turnšek, podczas gdy abp Stres od listopada 2009 r. był już metropolitą Lublany.

Obaj zdymisjonowani arcybiskupi są w kręgu podejrzanych w związku z tą aferą, choć na razie nie wysunięto pod ich adresem żadnych oficjalnych zarzutów. Niemniej jednak to ich podpisy widnieją na dokumentach związanych z zaciąganiem kolejnych kredytów przez podmioty należące do archidiecezji mariborskiej.