Po raz piąty wyruszyli na plaże naszej diecezji. O żebraczym chlebie i bez pieniędzy. Zaufali Panu, a On ich prowadził.
Największym wyzwaniem dla Dominika nie było samo wyjście na plażę, ale podróż pociągiem na ewangelizację. – W pewnym momencie dziewczyny wyciągnęły różańce. To była dla mnie nowość, że bez skrępowania przy ludziach się modliły. Ja nigdy tego nie robiłem i takie świadczenie o Bogu uważam za wyraz ogromnej odwagi i miłości – dodaje.
Boże szaleństwo
Po rekolekcjach, które odbyły się w koszalińskim Domu Miłosierdzia, ewangelizatorzy z całej Polski wyruszyli w dwóch grupach na wybrzeże naszej diecezji. O żebraczym chlebie, bez zapewnionego noclegu przez prawie dwa tygodnie głosili Dobrą Nowinę na plażach. Modlitwą, śpiewem, pantominą przypominali, że Bóg nie robi sobie wakacji od miłości do człowieka. Kulminacyjnym punktem każdego dnia była wieczorna Msza św., w czasie której kościół był zawsze pełny.
Anna Pawłowska od 8 lat mieszka w Niemczech. Razem z mężem przyjechała na urlop. Do kościoła zaprosili ją ewangelizatorzy spotkani na plaży. – Jestem pod ogromnym wrażeniem tych młodych ludzi, którzy mimo upału z taką energią głoszą Boga. Docierają do ludzi w każdym wieku i zarażają Bożym szaleństwem – mówi. Inicjatywa bardzo się pani Annie spodobała. Zwłaszcza, że widzi nadzieję na ożywienie wiary wśród młodzieży. – Z młodymi, którzy nie wynoszą wiary z domu, jest ciężko, bo chcąc dostosować się grupy rówieśników, często powtarzają utarte stwierdzenia, że: „Kościół to przeżytek dla starszych ludzi”, a przecież każdy zostanie rozliczony ze swojego życia – wyjaśnia turystka. I dodaje: – Nie powinniśmy wstydzić się wiary, ale również nikt nie powinien nas za nią szykanować, co – niestety – się zdarza.
Kleryk Łukasz Dawidowicz jest alumnem 5 roku w Wyższym Seminarium Duchownym w Łomży. Po raz drugi wybrał się na akcję odbywającą się na plażach naszej diecezji. – Idę za głosem własnego serca, które podpowiada, że powinienem świadczyć o Bogu nie tylko w kościele, gdzie przychodzą ludzie w większości zdeklarowani w wierze, ale wyjść do tych, którzy Go pragną, a nie mają odwagi zrobić tego pierwszego kroku sami – wyjaśnia. W tym roku zaskoczyli go ci, którzy nie identyfikują się z Kościołem katolickim. – Luteranie i świadkowie Jehowy, których spotkałem, bardzo pozytywnie się o tym przedsięwzięciu wypowiadali, bo po raz pierwszy spotkali się z tym, że to świeccy katolicy głoszą Dobrą Nowinę – dodaje. Akcje ewangelizacyjne są dla kleryka czasem pogłębienia osobistej więzi z Bogiem, a także sposobem na przezwyciężanie kryzysów. – Bo kiedy patrzę na tych wszystkich młodych ludzi, którzy niejednokrotnie zostawili swoje rodziny i firmy, specjalnie pobrali urlopy, żeby poświęcić swój czas na chodzenie po plaży, bez zapewnionego jedzenia i noclegów, aby głosić Jezusa, to jest to tak mocne świadectwo, że mnie czasami zwala z nóg – mówi kl. Łukasz.
„Żebrak”, bo tak nazywana jest ewangelizacja nadmorska przez uczestników, pozwala wyhamować i przewartościować życie. – Mamy prawo dążyć do posiadania nowych zdobyczy techniki albo kariery, ale tylko wtedy ma to sens, kiedy nie stracimy z oczu Boga, który daje nam życie wieczne. Wszystko inne trwa tylko chwilę i nie zabierzemy tego do domu Pana – wyjaśnia kleryk.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.