Miał 12 lat, kiedy powiedział mamie, że marzy mu się, żeby mieszkać na bezludnej wyspie, polować, łowić ryby... Z dziecięcych marzeń nie spełniła się tylko „bezludność”.
Nie wybrzydza. Zje zawsze, co jest podane. Ale kiedy przyjechał do domu, od razu mu przygotowałam kluski z serem. Wiem, że tam, na Dalekiej Północy, tego naszego sera najbardziej mu brakuje – uśmiecha się Anna Krótki z Jaworzynki.
Mama niezwykła
Nikt z taką pasją nie opowiada o kulinariach jak mama: – Ugoszczono nas wspaniale wszystkim, co mieli najlepszego. Z nieznanych nam na co dzień potraw było trochę surowego mięsa i z karibu, i z ryb. Ale surowe jedli tylko Eskimosi. Nam podano gotowane. Nikt tak jak mama nie potrafi oddać emocji tamtego dnia, 30 maja br., w eskimoskiej osadzie Rankin, w Kanadzie. Wzruszające śpiewy i modlitwa płynęły, kiedy jej syn leżał w kościele krzyżem – w postawie szczególnego uniżenia wobec Pana Boga. Leżał na skórze niedźwiedzia polarnego.
– Oprócz mieszkańców było wielu Polaków, którzy zjechali z różnych części Kanady – opowiada mama. – Przynieśli biało-czerwone róże i goździki. Wszyscy przepięknie śpiewali, było dużo płaczu i radości. Wszyscy mnie ściskali, co chwilę podchodził ktoś wzruszony, żeby ucałować. Traktowali mnie jak jakąś personę! A ja przecież jestem tylko mamą z Jaworzynki... Ale mamą niezwykłą. Anna Krótki jest mamą pierwszego biskupa pochodzącego z tej miejscowości. 16 lutego br. papież Benedykt XVI mianował ks. Wiesława Krótkiego ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej – który w Kanadzie używa także swojego drugiego imienia: Antoni – pasterzem diecezji Churchill-Zatoka Hudsona. W uroczystość Bożego Ciała ks. Wiesław przyjął sakrę biskupią.
Niby nie lubił czytać
Równo miesiąc po przeżyciach w Rankin, 30 czerwca, spotykamy się w rodzinnym domu biskupa Wiesława Antoniego, przy głównej ulicy w Jaworzynce. Ksiądz proboszcz Jerzy Palarczyk wytłumaczył bardzo dokładnie: 160 metrów w dół od kościoła. Mama troskliwie dba o każdego z gości, licznie przybywających dziś na uroczystość, jakiej Jaworzynka jeszcze nie przeżywała. Dziś syn pani Anny odprawi biskupią Mszę św. prymicyjną w kościele parafialnym. W tym, w którym był ochrzczony, w którym rodziło się jego powołanie kapłańskie.
Mamę odnajdujemy w... kuchni. Wpada też uśmiechnięta pani Grażyna, siostra księdza biskupa – dyrektorka miejscowej szkoły podstawowej. Choć za oknem mgliście, mżawka i zaledwie nieco ponad dziesięć stopni ciepła, w domu gorąco i serdecznie. – Niby nie lubił czytać, a jednak się starał, bo wiedział, że trzeba – opowiada o swoim synu mama. – Mój mąż Stanisław zmarł, kiedy Wiesiek miał 12 lat. Jakoś wtedy mi powiedział, że marzy mu się, żeby mieszkać na bezludnej wyspie, polować, łowić ryby... Z dziecięcych marzeń nie spełniła się tylko „bezludność”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.