- Bóg pozmieniał wszelkie moje plany na życie, ale wiem, że gdybym wybrał inną drogę, byłbym nieszczęśliwym człowiekiem - przekonuje dk. Paweł Sztyber.
Seminarium od „kuchni”
Wszystko zaczęło się od rekolekcji powołaniowych na początku liceum w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu. – Podczas podróży zastanawiałem się, co tam będziemy robić, jak będzie wyglądał dzień i kto będzie prowadził te rekolekcje. Jechałem w ciemno. I dziękuję Panu Bogu, że nie zrezygnowałem z nich – zauważa dk. Michał Bala z parafii pw. św. Mikołaja w Głogowie. – Tam po raz pierwszy miałem okazję uczestniczyć w adoracji Najświętszego Sakramentu, który był na wyciągnięcie ręki. Kaplica w „Jackówce” jest niewielkich rozmiarów i klęczałem dosłownie przez samym Panem Jezusem. W ciągu tych kilku dni zapisywałem każde słowo ówczesnego referenta powołaniowego ks. Pawła Bryka. Do tej pory chętnie powracam do tych zapisków i notatek – dodaje.
Podczas rekolekcji ważne było także inne doświadczenie. Przyszły kleryk mógł poznać seminarium od kuchni. – Chodziliśmy na posiłki do budynku seminaryjnego. I właśnie tam miałem możliwość spotkania się z klerykami. To właśnie poprzez zwyczajne rozmowy przy kawie i herbacie zrodziło się w moim sercu powołanie – kontynuuje. Michał od tego momentu częściej przyjeżdżał do domu rekolekcyjnego. – Po pewnym czasie nastąpiła zmiana referenta powołaniowego. Został nim ks. Marcin Kuperski. Ten kapłan wskazał mi wzór księdza i wiele jemu zawdzięczam. Począwszy od wspólnych rozmów, poprzez sport, wyjazdy na ferie i wakacje. To właśnie wtedy wzrastały moja pobożność i wiara w Boga, co zaowocowało wstąpieniem do seminarium – tłumaczy głogowianin.
Ważną rolę w rodzeniu się jego powołania odegrało jednak więcej ludzi. – Przez okres liceum poznałem osoby, z którymi mogłem porozmawiać o swojej przyszłości. Byli to moi rówieśnicy, ludzie świeccy, siostry zakonne pracujące w parafii oraz księża. Im wszystkim zawdzięczam wrażliwość na doświadczenie Boga w codziennych, prostych i zwyczajnych wydarzeniach – wyjaśnia Michał.
Bieganie z Panem Bogiem
Do serca ludzkiego Pan Bóg dochodzi różnymi drogami. Czasem może być to nawet sport. Tak było w przypadku dk. Michała Dekierta z parafii MB Różańcowej w Kłodawie. – Od najmłodszych lat biegałem, grałem w piłkę nożną czy siatkówkę. Żadna forma spędzania czasu w ruchu nie była mi obca – opowiada diakon. – Szczególnie fascynowało mnie bieganie, które poszerza horyzonty. Pozwala odkrywać piękno stworzenia, ale i swój charakter. Wiem, że na tyle mnie ukształtowały, że wiele cech takich jak ambicja czy nieustępliwość przeniosłem do swojego codziennego życia. Stały się one częścią mojej tożsamości. Biegałem i zacząłem odkrywać Pana Boga w pięknie przyrody, w granicach, które sport pozwala w sobie znajdować, i w sile, którą mi dawał, by je pokonywać – dodaje. Do Boga przede wszystkim kierowała służba przy ołtarzu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).