Nie ma dwóch grup ludzkości. Bóg posyła słabych ludzi do innych, równie słabych. I nie bierze udziału w wyzysku człowieka przez niego samego.
Po raz kolejny czytam wezwania, by iść, głosić, świadczyć. O nowej ewangelizacji mówi się bardzo wiele, temat podejmuje też nieustannie papież. Wczoraj po raz kolejny padły ważne stwierdzenia: o życiu, które musi wskazywać na to samo, co słowa, o gorszącej niekonsekwencji, gotowości do daru z siebie…
Z wezwań, które w Roku Wiary słyszymy niemal na każdym kroku może się wyłaniać obraz świata podzielonego na tych, którzy głoszą i "grupę docelową". Na świadków i odbiorców świadectwa. Na "dawców" i "biorców" Ewangelii. Podział z gruntu błędny, co więcej: toksyczny. Wszyscy jesteśmy braćmi. Wszyscy jesteśmy w drodze. Wszyscy potrzebujemy brać i dawać. Wszyscy potrzebujemy Boga, Jego miłosierdzia i siebie nawzajem.
Nie chodzi o fałszywą pokorę. Chodzi o autentyczną gotowość przyjmowania daru od innych. Może zwłaszcza tych ewangelizowanych. Jeśli nie chcę nic przyjąć, czy naprawdę widzę w tym człowieku brata? Czy naprawdę uważam go za równego sobie?
Chodzi też o świadomość własnej słabości i słabości ludzi obok mnie, tych, z którymi ruszam w drogę. Słabości, która czeka na miłosierdzie. Nie tylko Boże, także ludzkie. Nikt z nas nie jest studnią bez dna, z której można tylko czerpać. Nieustanna mobilizacja nie raz prowadzi do wyczerpania nawet rezerw, do załamań i kryzysów. Ich konsekwencją jest – może być – antyświadectwo.
Tak wierzył, tak fruwał pod chmurami, a teraz leży. Obiecywał pomóc, a uciekł.
Nie dał rady. Za dużo obiecał. Zapomniał, że nie jest Bogiem.
W końcu: jeśli ktoś nie daje sobie samemu prawa do słabości, nie zrozumie słabości innych. Nie pojmie bólu, bezwładu, gniewu, frustracji. Nie zaniesie Ewangelii tam, gdzie najbardziej jej potrzeba. Dobrej Nowiny o Bogu, który nigdy nie stawia wyzwań ponad miarę człowieka.
Nie jesteśmy lepsi. Nie jesteśmy uprzywilejowani. Nie jesteśmy z innej gliny niż ci, do których idziemy. Nie ma dwóch grup ludzkości. Bóg posyła słabych ludzi do innych, równie słabych. To nie jest wezwanie do liczenia tylko na własne siły. To wezwanie do uwzględniania własnych sił i możliwości. Bóg wspiera w dobrym, ale nie bierze udziału w wyzysku człowieka przez niego samego. Pokora oznacza także pogodną akceptację własnych słabości i ograniczeń.
Idąc – głosząc – świadcząc nie warto o tym zapominać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.