Człowiek, którego życie zmieniło się  dzięki Bogu
Człowiek, którego życie zmieniło się dzięki Bogu
Andrzej Kerner

Opowieść Darka

Brak komentarzy: 0

Andrzej Kerner; GN 11/2013 Opole

publikacja 26.03.2013 08:50

Dziś innym głosi Ewangelię, która uratowała mu życie.

Czy po wyjściu z więzienia pojawiły się pokusy powrotu do uzależnień? Pokusy są zawsze. Nie twierdzę, że alkohol jest zły totalnie. Piwo mi bardzo smakuje. Ale wiem, że jak wypiję 3–4 piwa wieczorem, to przecież nie mogę tak stanąć na modlitwie. Od czasu do czasu się napiję w towarzystwie. Chodzi też o odpowiedzialność, bo mam rodzinę: żonę, małą córeczkę, drugie dziecko w drodze. Dążę do tego, żeby nie pić w ogóle – opowiada spokojnym tonem.

Nauka odmawiania Różańca

Czy jest możliwa całkowita zmiana życia o własnych siłach? W celi więziennej modlił się tak często jak niejeden zakonnik. – Siły brałem ze spotkań religijnych. Eucharystia, spotkania biblijne, czytanie książek. Do czasu więzienia nie miałem w ręku Pisma Świętego. Wiedziałem, że jest Pan Jezus, Bóg Ojciec i Maryja, ale to, że Jezus mnie zbawił? To nie było przedtem dla mnie ważne. A tu siedziałem pod celą, czytałem Ewangelię i ryczałem – opowiada Dariusz. Słucham i wewnątrz czuję się zawstydzony. Kiedy ostatnio płakałem, czytając Ewangelię? Darek ciągnie swoją opowieść: – Znałem tylko „Ojcze nasz” i „Zdrowaś, Maryjo”. Nie umiałem nawet odmawiać Różańca. Jak się budziłem, włączałem radio Jasna Góra i odmawiałem z nim wszystkie modlitwy: jak szedł Różaniec to Różaniec, jak koronka to koronka itd. Aż kiedyś w „Gościu Niedzielnym” znalazłem instrukcję, jak odmawiać Różaniec. Dla mnie to był strzał w dziesiątkę. Przez miesiące modliłem się z tą karteczką, aż się nauczyłem i zrozumiałem, o co w Różańcu chodzi – mówi.

Jak reagowali koledzy na pobożnego współwięźnia? – W więzieniu w Strzelcach Opolskich częste były kpiny, zaczepki: „E, ty, nawiedzony!”. Ale nie miałem z tym problemów, żyłem z nimi dobrze. Widzieli we mnie kumpla. Choć nawiedzonego, ale nie wroga – odpowiada. – Bóg stawiał na mojej drodze dobrych ludzi. Pomagały mi rozmowy i spotkania na spacerniku z tymi więźniami, którzy chodzili do kaplicy – dodaje. Modlitwa „działała”. – Przez rok modliłem się na Różańcu o pogodzenie z mamą. I po roku niespodziewanie napisała list, który przyniósł to upragnione pojednanie – opowiada.

Za bramą

Truizmem jest stwierdzenie, że najtrudniejszym momentem dla więźnia jest wyjście na wolność. Darek trafił do „Barki”. Miał nowy plan na życie. – Chciałem pójść do klasztoru. Nie widzieli przeszkody w tym, że siedziałem w więzieniu. Ale zaproponowali, żebym rok poczekał. Żeby to nie było przejście zza bramy więziennej za bramę klasztorną – uśmiecha się. Ten rok Darek spędził we wspólnocie „Barka” u ks. Józefa Krawca. Po dwóch latach i specjalnych rekolekcjach uznał, że zakon to nie jego powołanie. W „Barce” zaczął się uczyć nowego życia. Musiał nauczyć się pracować. – Kiedyś byłem przyzwyczajony do innego życia: pieniądze przychodziły łatwo. Ludzie się mnie bali. A teraz było trudno. Przez półtora roku dojeżdżałem do pracy rowerem 10 km. O piątej rano ruszałem z „Barki” – wspomina.

Zaczął nawiązywać kontakty z ludźmi z zewnątrz. – Trafiłem na spotkanie Odnowy w Duchu Świętym w Strzelcach Opolskich. To był mój świat. Poznawałem nowych ludzi. Spełniło się to, co słyszałem od ks. Krystiana, że Bóg da mi nowych przyjaciół – opowiada. Na wolność wyszedł w 2003 r., a w Szkole Nowej Ewangelizacji jest od sześciu lat. – Wiedziałem, że chcę żyć uczciwie, porządnie, ale że będę odpowiedzialny za Szkołę Nowej Ewangelizacji w Opolu? O tym nigdy nie myślałem! Ja, pospolity złodziej, od którego lepiej odwrócić się na ulicy? I teraz Bóg wyciągnął mnie do środowiska, w którym mogę organizować dobre dzieła, współpracować z kapłanami – Darek dziwi się sam sobie.

Wspomnienia i szczęście do bólu

Czy dręczą go duchy przeszłości? Jak poznał żonę? – Na co dzień w ogóle o tym nie myślę. Przypomina mi się raz na jakiś czas. Nie są to traumatyczne chwile. Bo wtedy miałem siłę, żeby znosić więzienie dla Boga. To był dla mnie czas nawrócenia, dobry czas. Szanuję to miejsce i ten czas przemiany. Przyszłą żonę, Zosię, poznałem na rekolekcjach na Górze Świętej Anny. Po kilku tygodniach znajomości opowiedziałem jej o swoim dawnym życiu. Jeszcze wtedy nie zabiegałem o jej względy. Po prostu poznawaliśmy się. Zosia obdarzyła mnie dużym zaufaniem. Bo to wymaga zaufania – wejść w relację z człowiekiem, który był w więzieniu. Myślę, że zaufała Bogu. I mnie też. Jesteśmy małżeństwem trzy lata. I jesteśmy szczęśliwi do bólu… – kończy cicho swoją opowieść. Ich córeczka Marysia ma 11 miesięcy, spodziewają się drugiego dziecka.

Dlaczego inni się nie nawracają?

– Jest to jakaś tajemnica. Że mnie się udało wyjść ze świata przestępstwa, a komuś innemu nie. Ale nikogo nie przekreślam. Nawet recydywistów – podkreśla Darek, który kiedyś był złodziejem, a dziś głosi Dobrą Nowinę innym.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..