Dziś innym głosi Ewangelię, która uratowała mu życie.
Kilkanaście lat temu trafił do aresztu śledczego w Raciborzu. Tam przeżył życiowy przełom. – Więzienie mnie uratowało. Gdybym tam nie trafił, to nie wiem, gdzie bym dzisiaj był, co bym robił. Chyba skończyłoby się ciężkim wyrokiem – mówi Darek z Opola. Dzisiaj jest odpowiedzialny za wspólnotę Szkoły Nowej Ewangelizacji św. Jacka w Opolu, ma kochającą żonę, córeczkę i drugie dziecko w drodze. – Nigdy nie wyobrażałem sobie, jak bardzo Bóg chce zmienić moje życie. Z pospolitego złodzieja wciągnął mnie do takiego środowiska – mówi. Zdecydował się opowiedzieć swoją historię czytelnikom „Gościa Opolskiego”.
Poszło jak po sznurku
Od czego się zaczęło? – W konflikt z prawem wszedłem w prosty sposób. Moja młodość i dzieciństwo to były częste wyskoki z kolegami. Byłem podatny na wpływ środowiska. Uwielbiałem chodzić na siłownię. Pewnego dnia znajomy zaproponował mi kradzież radia. Czułem się odważny, więc... czemu nie? Myślę, że Bóg mi wybaczy, ale ukradliśmy je z auta na parkingu kościelnym, w czasie Mszy św. Od razu wieczorem były pieniądze. I potem już poszło jak po sznurku.
Samochody, koledzy, koleżanki, imprezy, alkohol, narkotyki. Przez kilka lat łamałem prawo: kradzieże, włamania, rozbój. Praktycznie codziennie. Chyba że cały dzień trwała impreza. Do domu wracałem tylko po to, żeby się wyspać. Brnąłem coraz głębiej. Z domu zrobiłem piekło – policja wpadała na przeszukania, ciągłe wezwania, dozór policyjny, sprawy sądowe, wyrok w zawieszeniu. To szło w parze z kłamstwem, bo przecież nikt nie idzie na policję, żeby się przyznawać do winy. To był chory świat. Przez pół roku kryłem się przed policją. Przez te kilka lat, przez setki przestępstw, których się dopuściłem skrzywdziłem wielu ludzi, choć 90 procent z nich nie znam – wspomina.
Małolat, jesteś wierzący?
Do aresztu śledczego trafił w 1999 roku. W celi spotkał Ryśka. W kaplicy więziennej usłyszał z ust ks. kapelana Krystiana Szeligi zadziwiające słowa. Tak o tym opowiada: – Rysiek zaproponował: „Małolat, mamy tu kaplicę, jesteś wierzący?”. No jasne! Bo w moim domu wiara była jakoś praktykowana, mama do kościoła mnie wyganiała, na religię chodziłem. I z ciekawości poszedłem do tej kaplicy, żeby nie nudzić się pod celą przez cały dzień. W zasadzie wiedziałem, że Bóg istnieje, ale nie był mi do niczego potrzebny. To nie był mój świat. Po miesiącu mojego chodzenia na Msze ks. Krystian, patrząc mi prosto w oczy, mówił: „Bóg chce totalnie zmienić twoje życie, chce cię wyciągnąć z tego bagna, chce ci dać nowych przyjaciół”. Było to dla mnie tak mocne uderzenie, że się popłakałem w ławce. Czułem obawę, bo w więzieniu człowiek nie może pokazać swojej słabości, musi być twardy. Ukrywałem się z tymi łzami. Za tydzień poszedłem znowu, ale stanąłem bardziej z tyłu, żeby ksiądz na mnie tak nie patrzył. Bo znowu mi wywinie jakiś numer. Ale on znowu mnie wypatrzył. Czułem, że to znowu do mnie dociera. Wróciłem pod celę, Rysiek poszedł już spać i wtedy płakałem. W prostych słowach powiedziałem do Boga: „Jeżeli Ty istniejesz i jeżeli jest prawdą to, co mówi ten ksiądz, to ja się na to zgadzam”. To był przełom, od tego czasu moje życie zaczęło się zmieniać.
Zmieniać po kolei
Czasem wzruszenie religijne albo takie, które wydaje nam się religijne, przychodzi dość łatwo. Szczera modlitwa do Boga i decyzja zmiany życia jest trudniejsza. Ale jak realizować radykalne postanowienie? W warunkach więziennych? Darek nie twierdzi, że nagle wszystko stało się łatwe: – To nie było gwałtowne nawrócenie jak u św. Pawła. To proces, który trwa do dzisiaj. Zacząłem od tego, że poszedłem do spowiedzi i chciałem zacząć lepiej żyć. Ale to nie takie proste: nawet po dwóch i pół roku w więzieniu jeszcze myślałem o tym, że jak wyjdę, to będę sprzedawał narkotyki. Zacząłem próbować żyć inaczej. Byłem uzależniony od wielu rzeczy. Walczyłem po kolei. Palenie rzuciłem dzięki chłopakowi, który powiedział, że jestem za słaby, żeby przestać. Więc zrobiłem to, żeby udowodnić jemu i pomóc sobie. Miałem też problem ze zniewoleniami seksualnymi, pornografią, takimi rzeczami. Na rekolekcjach w więzieniu ktoś powiedział, że warto walczyć o czystość. Więc spróbowałem. Prosiłem Jezusa, zawierzyłem, wyszedłem z tego. Od alkoholu i narkotyków w więzieniu człowiek jest oddzielony automatycznie. To ułatwiło mi ich odrzucenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).