Papież Franciszek zadzwonił do kiosku w Buenos Aires, który dotąd zaopatrywał go w prasę.
W poniedziałek około godz. 13.30 czasu lokalnego Daniel Del Regno podniósł słuchawkę telefonu w swoim kiosku. – Cześć, Danielu, tu kardynał Jorge – usłyszał. Pomyślał najpierw, że to któryś z przyjaciół, którzy wiedzieli, że dostarcza gazety prymasowi Argentyny, postanowił zrobić mu kawał.
– Poważnie, tu Jorge Bergoglio, dzwonię z Rzymu – zapewnił go jednak głos w słuchawce.
– Byłem w szoku, zalałem się łzami i nie wiedziałem, co powiedzieć – wyznał potem kioskarz dziennikowi „La Nacion”. Dodał, że papież podziękował mu za dostarczanie gazet i pozdrowił jego rodzinę.
– Powiedziałem mu, żeby się trzymał i że będzie mi go brakować. Spytałem, czy jest szansa, że go kiedyś jeszcze zobaczę. Powiedział, że na obecną chwilę to będzie trudne, ale zawsze będzie z nami. A na koniec poprosił o modlitwę – opowiadał Del Regno.
Mówił też, że kiedy kard Bergoglio wyjeżdżał na konklawe, zapytał go, czy myślał, że może zostać papieżem. „To za gorąca sprawa, żeby się jej tykać. Do zobaczenia za 20 dni, nadal odkładaj dla mnie gazety” – odparł prymas Argentyny.
Ojciec Daniela, Luis Del Regno wspomina, że w dni powszednie ich firma dostarczała gazety do mieszkania kardynała. A w niedziele to on przychodził do kiosku o godz. 5.30 rano, kupował „La Nacion”, pogawędził kilka minut i jechał do Lugano, gdzie rozdawał herbatę młodzieży i chorym. - W czerwcu ochrzcił mojego wnuka. To było niesamowite uczucie – wspomina Luis Del Regno.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.