Państwo Krystyna i Stanisław Kubiakowie nie kryli wzruszenia gdy film Xaviera Beauvois wchodził na polskie ekrany. Poznali mnichów z Tibhirine osobiście. Dotarli do nich... maluchem.
Cieszę się, że wraz z najnowszym Gościem (04/2013), czytelnicy naszego pisma, otrzymują ten wyjątkowy, piękny, refleksyjny film (zobacz: "Ludzie Boga" w Gościu Niedzielnym). Dobrze wracać do tamtej historii. Do jej bohaterów. "W każdym człowieku jest coś wiecznego" wierzył przeor z Tibhirine. A to przesłanie życia.
Gdy odwiedziliśmy swego czasu z małżonką państwa Kubiaków, pan Stanisław z przejęciem krzątał się po pokoju. Po kolei odkrywał przed nami skarby z algierskiego czasu ich życia. Mapa, kalebasa, róża pustyni, ryciny, zdjęcia. No i ta szyszka z klasztornego ogrodu w Tibhirine. Najcenniejsza. "Prezent od Christiana" uśmiechnął się emerytowany fizyk, który wykładał na algierskich uczelniach. I opowiadał...
"Mnisi byli pogodnymi ludźmi, pełnymi radości, otwartości. Przy furcie powitał nas ojciec Celestyn. Zaprosił do ogrodu. Opowiadał, że zanim zdecydował się zostać mnichem, żył samotnie w górach Atlasu".
Podczas kolejnej wizyty spożyli z mnichami piknik. To wtedy o. Christian podarował im szyszkę. "Rozmawialiśmy o prostych rzeczach. Poznaliśmy o. Bruno i br. Luca, do którego przychodzili się leczyć nawet islamscy bojownicy. Klasztor był miejscem spotkania. Brat Luc sam był bardzo schorowany. Siedział w tyle, w swej czapce i swetrze. Przysłuchiwał się".
Rozumieją dlaczego mnichom trudno było podjąć decyzję o opuszczeniu klasztoru. "Byli przywiązani do miejsca i ludzi, ze wzajemnością".
Mnichów wspomina też o. Darek Zieliński, misjonarz, Ojciec Biały. "Tibhirine położne w górach Atlasu, było oazą spokoju. Przy bramie klasztornej, po prawej stronie mieścił się budynek gościnny. Miejsce otwarte dla wszystkich. Zostawaliśmy w klasztorze na kilka godzin. Wspólne spacery z mnichami po ogrodzie... Przy klasztorze było wielkie gospodarstwo rolne. W ogrodzie uprawiano głównie drzewa owocowe. U mnichów pracowało wielu muzułmanów z sąsiadującej z nimi wioski".
O. Darek wspomina chwile wspólnej Mszy św. "Ich ubiór, wygląd... Wszyscy boso. Przeor Christian i bracia. Po mszy były chwile do porozmawiania, dzielenia się życiem. Poprzez ich sposób ubrania, zachowania, każdy kto do nich przychodził, zawsze mógł się czuć dobrze. Wszyscy bracia znali doskonale język arabski. Czas na modlitwy łączyli z muzułmanami którzy modlili się pięć razy za dnia. Tak mnisi podkreślali jedność z ludźmi. Nie starali się nawracać. Byli tam z miłości do muzułmanów. Jestem przekonany, że tamtejsi muzułmanie inaczej patrzyli na chrześcijaństwo gdy poznawali mnichów. Oby więcej było takich miejsc spotkań".
W wydanej niedawno przez krakowski WAM publikacji "Wobec metafizyki. Filozofia - sztuka - film" znajduje się artykuł pt. "Ludzie Boga. Metafizyka sytuacji granicznych", autorstwa dr hab. Krzysztofa J. Pawłowskiego.
W analizie tej, napisanej przez kierownika katedry Filozofii Religii i Dialogu Międzyreligijnego Akademii Ignatianum w Krakowie, film "nie jest hagiograficzną wizją heroizmu francuskich zakonników. Stanowi raczej próbę ukazania, w jaki sposób każdy z nich przeżywał nieuchronność swego bliskiego końca". Obraz pyta o "granice ludzkiej wolności i miarę spełnionego człowieczeństwa, o możliwość interwencji Boga, wzywanego przez tych, którzy Mu przecież zawierzyli". Tym samym staje się "inspiracją by odkrywać wymiar transcendencji, który otwiera możliwość ocalania człowieczeństwa".
Film, który Państwo otrzymują dołączony do Gościa Niedzielnego, w wyrazisty sposób ukazuje, że nawet w tak ekstremalnych warunkach w jakich przychodzi się znaleźć zakonnikom, można zachować godność, wolność wyboru, i odzyskać wewnętrzny pokój, który bardzo jasno jest tu ukazany, jako owoc niełatwej, ale ufnej, bezbronnej modlitwy.
A najtrudniejsze zadanie polega - na co zwraca uwagę dr Pawłowski, przytaczając słowa o. Christiana de Chergé - na wyrzeczeniu się "postawy przemocy, która polegałaby na zareagowaniu na prowokację nieprzejednaniem".
Film "Ludzie Boga" nie pozostawia obojętnym. A jeśli zechcą Państwo pogłębić temat, zachęcam do zapoznania się z dostępnym w naszym serwisie półgodzinnym dokumentem "Christian de Chergé i Mohamed" zrealizowanym przez katolicką Wspólnotę Chemin Neuf. Takich świadectw przyjaźni ponad różnicami religijnymi, nigdy za wiele. Zwłaszcza wobec gros informacji o aktach prymitywnej, religią motywowanej, przemocy.
Poznając świadectwo trapistów z Tibhirine, pozostaje wierzyć (a wiara ta nie jest naiwnym idealizmem), że tam gdzie tworzą się prawdziwe więzy międzyosobowe, równie bliskie staje doświadczenie ożywczej siły nadziei. W ten sposób żyli mnisi z Tibhirine. I pewnie w ten sposób odchodzili - również przez drżenie, wątpliwości, ale bardziej przez pokój i ufność. Aż w zamieć. Ku wieczności. Spełnieni w człowieczeństwie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.