Bez wolontariuszy działalność Caritas i innych organizacji dobroczynnych byłaby niemożliwa
Bez wolontariuszy działalność Caritas i innych organizacji dobroczynnych byłaby niemożliwa
ks. Wojciech Parfianowicz

Powiedz, jak mogę ci pomóc?

Brak komentarzy: 0

ks. Wojciech Parfianowicz; GN 51-52/2012 Koszalin

publikacja 31.12.2012 07:00

Nie chodzi tylko o wysłanie SMS-a czy wrzucenie paczki makaronu wolontariuszom w supermarkecie. – Przez pomaganie budzi się w nas człowiek – tłumaczy ks. Adam Wakulicz, dyrektor diecezjalnej Caritas.

W tym samym duchu organizowana jest też wigilia dla bezdomnych. – Niektórzy z nich mają taki odruch: zjeść, wziąć paczkę i szukać dalej. Robimy więc naszą wieczerzę w sam dzień Wigilii, późnym popołudniem, a więc wtedy, kiedy rzeczywiście zasiada się do stołu. Paczki będą na sam koniec. Chcemy, żeby ci ludzie posiedzieli przy stole, nigdzie się nie śpieszyli, pośpiewali kolędy. Chcemy też, żeby nie było plastików, tylko prawdziwe talerze i sztućce. W tym roku jeszcze nie damy rady, ale taki jest plan – opowiada ks. Wakulicz. Problemem w dobrym pomaganiu jest jeszcze jedno. Bieda staje się nieraz chorobą, z której człowiek nie chce się leczyć. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą żerować na bezinteresownej pomocy. Są „specjaliści”, którzy potrafią obejść wszystkie miejsca, gdzie coś dają, i po prostu bez opamiętania brać. – Sam się nieraz zastanawiam, czy my czasem nie utrzymujemy tych ludzi w ich bezdomności. Myślę, że takie podejście to jednak margines – mówi ks. Adam.

Warto pomagać nawet wtedy, gdy się dostanie w twarz niewdzięcznością, czy zwykłym cwaniactwem. Trzeba oczywiście szukać mądrych sposobów, ale ważne jest coś jeszcze. – Zadaję sobie pytanie, dlaczego pomagam, czy dlatego, żeby poczuć się lepiej w swoim własnym sercu, czy dlatego, że naprawdę czuję potrzebę innych – zastanawia sie Renata Czerniawska, nauczycielka z V LO w Koszalinie, która prowadzi Szkolne Koło Caritas. Niestety, dobroczynność jest dziś coraz popularniejszą formą reklamy, czy sposobem na ocieplenie wizerunku.

Wystarczy kiwnąć palcem?

Dzisiaj jest tyle możliwości pomagania, że wydaje się ono banalnie proste. Można siedzieć w wygodnym fotelu, popijać gorącą herbatkę i wysłać SMS na biedne dzieci, czy na jakiś inny cel. Żeby nie było, że nie chce mi się nawet palcem kiwnąć. Wysyłanie SMS wymaga dość sprawnego „kiwania palcem”, więc nie ma się do czego przyczepić.

Za takim „kiwaniem” kryje się oczywiście bardzo konkretne dobro. Kilkaset tysięcy kiwnięć minus VAT daje ogromne sumy. Jednak żeby naprawdę zrozumieć, na czym polega pomaganie, warto jest dotknąć biedy na żywo. – Przy wydawaniu posiłków w naszej jadłodajni można poczuć biedę naprawdę wszystkimi zmysłami, a ubrania, które trafiają do pralni nieraz po prostu się ruszają – opowiada dyrektor Caritas. Słowem kluczem jest więc tutaj „wolontariat”.

– To robi na mnie wielkie wrażenie, że niektórzy rezygnują z wigilii w domu i przychodzą na tę dla bezdomnych, żeby ją obsłużyć. Zgłosiła się cała rodzina, która tu przyjdzie, żeby pomóc – cieszy się ks. Wakulicz. Również podczas „Pustej choinki” nie zabrakło oddanych wolontariuszy. – W sumie od 13.00 do 21.00 na terenie galerii „Atrium” ponad 250 osób rozdawało ulotki zachęcające do wzięcia udziału w akcji – wylicza Agnieszka Kukiełka.

W Caritas ciągle potrzeba wolontariuszy. Są potrzebni w centrum, ale także w parafiach czy w darłowskim hospicjum. Jest wiele akcji, w których „kiwnięcie palcem” po prostu nie wystarczy Dobroczynność to ważna forma ewangelizacji. – Kiedy człowiek jest przemarznięty albo głodny i nie wie, czy będzie miał jutro co do ust włożyć, nie będzie myślał o Panu Bogu i swojej godności – zauważa ks. Adam. Być może zatem w niektórych sytuacjach pierwszym pytaniem nie powinno być: „Czy wiesz, że Bóg cię kocha?”, ale raczej: „Jak mogę ci pomóc?”.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..