Hałas szkodzi. Nie tylko ten, który można zmierzyć ilością decybeli. Ten medialny też.
Róbmy przeglądy prasy – zaproponowała parę miesięcy temu nasza redakcyjna koleżanka Joasia. No dobrze, jak chcesz, to pisz – brzmiała odpowiedź. Taki styl pracy obowiązuje u nas od dawna. Kto chce dołożyć innym roboty, powinien w pierwszym rzędzie ten ciężar wziąć na siebie. Z czasem ustaliliśmy harmonogram dyżurów, a teksty zyskały sobie czytelników. Coraz częściej odkrywam jednak, że robienie tych przeglądów prasy... najnormalniej w życiu mi szkodzi. Naprawdę.
Nie chodzi oczywiście o wzrok, ale o ducha. Przeglądając codzienną prasę odnosi się wrażenie, że życie upływa w oparach absurdu, nieudacznictwa, złej woli i ciągłym podgryzaniu jedni drugich. Nic tylko narzekać. Jak to chętnie w przeglądach prasy zresztą robię ;). Tymczasem to nie jest tak, że nic innego się nie dzieje. Przeglądam też przecież wiadomości agencyjne – PAP, KAI. Tam atmosfera jest dużo bardziej wyważona. Skąd więc taki styl?
Jest bardzo źle, a kto tego nie widzi jest naiwniakiem – stwierdziłaby część naszych czytelników. Nie przeczę. Przecież to wszystko co piszą w gazetach niby jest prawdą. Tylko że przedstawianie tylko zła i afer to swoista karykatura naszej rzeczywistości. Specjaliści od mediów z kolei powiedzieliby chyba, że ten styl rodzi się z pogoni za ciekawą informacją, a nic nie jest tak ciekawe, jak skandale. Racja. Przecież normalność, dobro nie wzburzają krwi i częściej niż emocje wzbudzają ziewanie. Wydaje mi się jednak, że tak naprawdę powód dla którego ten styl narzekania na rzeczywistość rozplenia się niczym perz jest zupełnie inny. On po prostu jest zaraźliwy. Jak grypa podczas odwilży. Jedni od drugich łapiemy bakcyla straszenia i narzekania. A to powoduje, że atmosfera staje się coraz bardziej duszna.
Zbliżają się święta. Szansa od odsunięcie się nieco od medialnego zgiełku, a zauważenie tego, co jest wokół. Zwyczajnych, dobrych i życzliwych ludzi, niebieskiego nieba i białego śniegu (w części Polski panuje właśnie taka pogoda). Skrzące się w słońcu kawałki lodu są równie prawdziwe, jak kolejna próba ateistów na szersze zaistnienie w przestrzeni publicznej. Możemy oddychać spokojnie, pełną piersią. I tego nabrania dystansu do rzeczywistości w dzień niedoszłego do skutku końca świata życzę zarówno naszym szanownym czytelnikom, jak i swoim kolegom po fachu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.