Świat oczekuje Ducha Świętego i Jego przemieniającego działania. Łaskę tę przynosi głoszenie Ewangelii. Do tego dzieła trzeba ewangelizatorów.
Tak więc podczas tego Zdrowaś Maryjo powrócił spokój. Otrzymali pomoc w danym momencie i mogli zacząć do siebie powracać... Z minuty na minutę widziałem, jak działała w nich łaska sakramentu małżeństwa. Było już po północy, kiedy się pożegnaliśmy. Wszyscy się uściskaliśmy, choć oni już od dawna tego nie robili. Dodaliśmy jednak jeszcze jedno Zdrowaś Maryjo, by naszej dobrej Matce podziękować za to, iż tak bardzo nas – tak, mnie z pewnością tak samo, jak ich – wsparła swoją modlitwą przed Synem. Dwa lub trzy lata później dali mi znać, że ich rodzina została ocalona.
W kolejnych latach, wierząc w modlitwę, jaką Pan mi dał, prawie wszędzie miałem okazję ją odmawiać. I tak modliłem się za wstawiennictwem Maryi nawet w fabryce, w której pracowałem. Często mogłem przekonać się, jak bardzo Maryja Panna, nasza Matka, kocha swoje dzieci – biedne, opuszczone albo zagubione.
A oto kilka świadectw. Podczas południowej przerwy w pracy w bufecie przy kawie spostrzegłem w głębi sali płaczącą niespełna dwudziestoletnią dziewczynę. Podszedłem do niej. Byłem wówczas delegatem pracowników, więc zapytałem: „Co mógłbym dla ciebie zrobić?”. „Ksiądz nie może dla mnie niczego zrobić. Nie przedłużono mi umowy” – odparła. „I?”. „Hm, jestem zaręczona i ojciec powiedział, że nie wyjdę za mąż, nim nie będę miała zagwarantowanej pracy. Czyli wszystko się pochrzaniło” – wyznała. Pozostało raptem trzy minuty do zawycia syreny... Wezwałem Pana i przyszło światło. „Słuchaj! Byłaś może u pierwszej Komunii świętej?” – spytałem. „Tak”. „Umiesz się modlić?”. „Nie, nic nie pamiętam”. „Znasz Zdrowaś Maryjo?”. „Nie, również nie”. „To razem się pomodlimy. Będziesz powtarzała po mnie każde zdanie, OK?”. „OK” - przystała na to. I pomodliliśmy się razem do naszej dobrej Matki, aby w domu wszystko się ułożyło.
Nazajutrz o 7:00 dziewczyna przybiegła do mnie, mówiąc: „Udało się! Wszystko w porządku!”. Spotkałem ją ponownie w południe i wtedy wyjaśniła: „Kiedy przyszłam do domu, mama powiedziała, że ojciec będzie chciał mnie o czymś powiadomić, że za chwilę wróci. Kiedy tata wrócił, rzekł: «Rozmawiałem wczoraj z twoją matką. Jeśli naprawdę chcesz, zgadzam się. Możesz wyjść za mąż». Wyobraża sobie ksiądz, jak się ucieszyłam! Od razu pomyślałam o Maryi”. „Podziękowałaś Jej?” – spytałem. „Ach, tak! Oczywiście!” – odrzekła.
Jakaż to dla mnie radość, że byłem księdzem robotnikiem w tej fabryce, by modlić się i mówić o Jezusie! Na dodatek potwierdziło się, że największe dzieła Boże, otrzymane przez Maryję, zawsze przede wszystkim dotyczą ludzi biednych albo mających serce biedaka.
Innym razem pracowałem przy taśmie pakującej towary do wysyłki. Wszystkie drzwi były szeroko pootwierane, żeby ładować towar od razu na naczepę. Staliśmy w przeciągu i jednemu z pracowników mocno nawiało w uszy. Był przeziębiony. Dwa dni później uszy dalej go bolały, do tego miał gorączkę. „Jesteś ubezpieczony – powiedzieliśmy. – Idź do lekarza! Da ci dwa, trzy dni wolnego, żebyś się wyleczył”. „Nie, to niemożliwe – odparł. – Nie mogę pójść na zwolnienie. Za dwa dni jest wypłata. Bardzo mi te pieniądze potrzebne na opłacenie czynszu. Z żoną i dwojgiem dzieci wynajęliśmy dwupokojowe mieszkanie i mamy półroczne zaległości. To dla nas ostatnia szansa, w przeciwnym razie zostaniemy wyrzuceni na bruk!” – dodał.
Dziesięć minut później porządkowaliśmy narzędzia. Wziąłem go wtedy na bok, mówiąc: „Słuchaj! Czy kiedyś się modliłeś? Czy jesteś wierzący?”. „Jestem wierzący – odparł – ale nie miałem czasu nauczyć się modlitw. Moja starsza siostra – tak. Moi rodzice zmarli, wychowywał nas dziadek. Później umarł również on, więc zajęła się nami opieka społeczna. Siostra jeszcze chodziła na religię, ja już nie”. Wtedy powiedziałem: „Wierzę, że Jezus cię uzdrowi. Wierzysz w to?”. „Wierzę. Dlaczego nie? Co więc mam zrobić?”. „Pomodlimy się. Poprosimy Maryję. Będziesz za mną powtarzał. Zgoda?”. „Oczywiście!”. Nie wiem, czy widziałem kiedykolwiek równie ufną modlitwę... Pożegnaliśmy się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).