Siedem parafialnych zespołów synodalnych – najwięcej w diecezji. Do tego cudem ocalona podstawówka i reprezentanci wsi we władzach ogólnopolskich. To nie przypadek. To wszystko przez zawiszaków.
W lutym 2008 r. ks. Stanisław Bakes, proboszcz w Rząsinach, odczytał na Mszy św. list, zachęcający do tworzenia parafialnych zespołów synodalnych. Jeszcze tego samego dnia znalazło się w nich 100 osób. W ten sposób w jednej wiejskiej parafii powstało siedem aktywnych zespołów, choć były w diecezji miejsca, gdzie przez pięć lat synodu nie zawiązał się ani jeden. Tę niezwykłą pobożność i zaangażowanie rząsinian docenił ordynariusz legnicki, honorując delegację parafii pw. Matki Bożej Ostrobramskiej specjalnym podziękowaniem, wręczonym w dniu zakończenia I Synodu Diecezji Legnickiej. Odebrała je delegacja parafii. W jej składzie byli skauci, członkowie Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacji Skautingu Europejskiego. Harcerze to chyba najbardziej rozpoznawalna wizytówka Rząsin.
To wszystko z nudów?
– Na wsi jest inaczej – uważa ks. Bakes. – Tutaj potrzeba działania, zawiązywania wspólnoty jest większa niż w dużych skupiskach miejskich. Ks. Stanisław próbuje wyjaśnić rząsiński fenomen innymi argumentami niż własna praca dydaktyczna. Skromność to drugie imię tego kapłana. Jednak wszyscy tu wiedzą, że gdyby nie prowadzeni przez niego duchowo zawiszacy, nie byłoby ani zafascynowanych skautingiem dzieciaków i młodzieży, ani spokojnych o przyszłość swoich pociech rodziców. Choć rzeczywiście „polska wieś zaciszna, (...) polska wieś spokojna”, inaczej reaguje na zagrożenia współczesnego, laicyzującego się świata. Na przykład modli się za niego systematycznie. We wspólnocie. – Większość spotkań poszczególnych zespołów odbywała się w domu parafialnym w Uboczu, pięknie wyremontowanym przez Hiszpanów z Opus Dei – opowiada duszpasterz zawiszaków. – Kolejność była taka: najpierw adoracja Najświętszego Sakramentu, potem medytacje nad wybranymi fragmentami Katechizmu Kościoła Katolickiego (przy muzyce chorału gregoriańskiego), dalej Msza św. z kazaniem. Dopiero po niej wszyscy rozchodzili się do swoich zespołów – opowiada ks. Bakes, który czuwa od wielu lat, aby duchowość jego parafian była autentyczna i nienasycona. Wyniki? Przed jedną z sesji plenarnych synodu do asysty przy ołtarzu stanęło 20 ministrantów-zawiszaków. Na jedno ze spotkań dekanalnych z Rząsin pojechały dwa autokary skautów. Tak samo na uroczystości zakończenia synodu. – Ludzie na wsi lubią, jak coś się dzieje. Nie znoszą nudy i nicnierobienia. Dlatego tu łatwiej chyba niż gdzie indziej udaje się duszpasterzowi pracować z nimi na większą chwałę Bożą – ks. Bakes uparcie mówi swoje.
Jak to się robi w Rząsinach
W Rząsinach jest szkoła podstawowa. Jest, ale miało już jej nie być. Strata – gdyby do tego doszło – byłaby tym większa, że to jedyna placówka oświatowa w Polsce nosząca imię bł. Alojsa Andrickiego, patrona Łużyckich Serbów. W uratowaniu szkoły przed likwidacją bł. Andricki na pewno maczał palce. – Na sesji Rady Miejskiej w Gryfowie Śląskim głosowano nad zamknięciem szkoły – opowiada ks. Stanisław. – Sala pełna. Obok radnych – rodzice dzieci i sympatycy szkoły. Prosiliśmy radnych, by nie zamykali szkoły. Mówiliśmy, że my ja przejmiemy, żeby dali nam jeszcze rok, a postawimy ją na nogi. Pytali: kto to „my”? Nie mogliśmy jeszcze odpowiedzieć, że stowarzyszenie, bo dokumenty rejestracyjne zawieruszyły się w sądzie i nie mieliśmy ich na sesji. Ale dali nam tę szansę. Piętnastu radnych głosowało przeciwko zamknięciu. Trzech, w tym burmistrz, za likwidacją. A na drugi dzień przyszły dokumenty z sądu z decyzją o rejestracji Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Wsi Rząsiny – opowiada proboszcz. Dziś szkoła zarządzana jest przez stowarzyszenie. Uczy w niej mniej nauczycieli niż przed przejęciem. Ci, którzy pozostali, nie mogą liczyć na pensje wakacyjne. Ale szkoła ocalała. I – jak zapewnia ks. Bakes – da sobie radę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).