Można w Egipcie lub w Tunezji, Hiszpanii lub Sopocie. Oni po raz kolejny spędzają wakacje, pracując na rzecz misji. Tym razem jednak zabrali ze sobą cały bank.
Projekt Ghana 2012 jest w pewnym sensie powrotem do korzeni wypraw misyjnych uczniów salezjańskiego LO. Dwa razy już spędzali tam swoje wakacje, pomagając m.in. przy budowie wielofunkcyjnej hali edukacyjnej, przedszkola czy remontując pomieszczania w internacie dla uczniów szkoły salezjańskiej, a także prowadząc w oratorium zajęcia dydaktyczne i ewangelizacyjne dla dzieci i młodzieży. – Sentyment, jakim darzymy ten kraj, wiąże się poniekąd z obecnością Polaków w tamtych placówkach misyjnych, którzy wciąż nas inspirują i proszą o wsparcie – tłumaczy ks. Jerzy Babiak, dyrektor szkoły. Tym razem młodzi wrocławianie pomagają przy przystosowaniu pomieszczeń do celów edukacyjnych we wsi Odumasse oraz prowadzą półkolonie dla dzieci. Jak podkreśla ksiądz dyrektor, o ile do prac fizycznych nie trzeba było specjalnych przygotowań, to do pracy z najmłodszymi uczestnicy projektu przygotowywali się bardzo długo.
– W samej wiosce mieszka ok. 30 rodzin, więc wydaje się ona niewielka, jednak jest tam ponad 300 dzieci, tak że czekało na nas nie lada wyzwanie – zaznacza, dodając, że stworzony został specjalny bank gier i zabaw terenowych proponowanych dzieciom. Licealiści zabrali ze sobą także ponad 30 piłek do gry w koszykówkę, siatkówkę i piłkę nożną. Uczestnicy zwracają uwagę, że wprawdzie opuszczali ojczyznę pełni obaw o to, co ich spotka na Czarnym Lądzie, jednak zaraz dodają, że czuli się doskonale przygotowani do wyjazdu. – Trudno o konkretne schematy postępowania, bo takich nawet w Polsce nie można wypracować. Zawsze coś może człowieka zaskoczyć – tłumaczyli. – Za nami warsztaty, spotkania, projekcje filmów, dzięki którym zdobywaliśmy wiedzę dotyczącą tego regionu świata i zasad profilaktyki zdrowotnej. Przeszliśmy także pełny cykl szczepień ochronnych – mówi Sara Bozser, dla której będzie to pierwszy tego typu wyjazd. Zapytana, czy wie, jak się zachować, gdy na drodze stanie jadowity wąż, odpowiada z uśmiechem: – Wiem, że mam nie panikować, tylko spokojnie odejść, ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy uda mi się nie krzyknąć z przerażenia. Na razie jest to poza mną i staram się o takich sytuacjach nie myśleć.
Wrocławianie nie ukrywają, że tym, co także skłoniło ich do wyjazdu, jest możliwość doświadczenia, jak naprawdę żyją ludzie w Afryce. – Na pewno jest w nas pragnienie pomocy innym, ale w naszym wieku istotna jest także przygoda i to, że żyjemy tu nie jak turyści, ale jak zwyczajni mieszkańcy Ghany. To ni jest Afryka znana z folderów biur podróży i właśnie to pociąga w takich wyjazdach – mówi Karol Kotowicz, który drugi raz bierze udział w projekcie. Dodaje, że połknął już misyjnego bakcyla. – W te miejsca chce się wracać – zaznacza.
Ks. Jerzy Babiak zwraca uwagę, że tej wyprawy nie można oceniać jedynie pod względem zewnętrznych dzieł, które wrocławianie po sobie zostawiają. – Jest to wyjazd misyjny, a zatem to, co robimy, traktujemy przede wszystkim jako ewangelizację i dawanie świadectwa naszej wiary w Jezusa Chrystusa. Podkreśla także, że jest daleki od tego, by koszty związane z projektem całkowicie ponosili rodzice licealistów. – Wtedy ten wyjazd nie do końca byłby autentyczny – tłumaczy, dodając, że cały rok młodzież, uczestnicząc w różnego rodzaju projektach, sama pracowała nie tylko, by zarobić na bilety, ale także by zdobyć pieniądze na prace remontowo-budowlane. Na ten drugi cel zebrali ponad 3 tys. euro.
Gratulujemy i życzymy, by jednak jadowite węże omijały młodych wrocławian!
To będzie rewolucja
Ks. Jerzy Babiak, dyrektor Salezjańskiego Liceum Ogólnokształcącego
– Projekty misyjne zmieniają tych, którzy w nich uczestniczą. Rodzice młodych ludzi mówili mi już wielokrotnie, że ich dziecko wróciło jakieś inne. To często jest rewolucja intelektualna i tego żadna szkoła i żaden wychowawca pracujący w polskich warunkach nie jest w stanie osiągnąć. Opuszczenie cywilizacji europejskiej, uporządkowanej i bezpiecznej, na rzecz cywilizacji bardzo ubogiej, funkcjonującej na zupełnie innych zasadach, często wiąże się z szokiem kulturowym. Przez to bardzo szybko młody człowiek uczy się większego szacunku do tego, co posiada, umiejętności dzielenia się tym, co jest jego własnością. Nasze projekty skłaniają do zaprzestania myślenia jedynie o sobie i swoich problemach. Nie mówiąc już o tym, że dzięki tym wyjazdom młodzież uczy się samodzielności, pokonywania lęków i obaw.
W sieci i w eterze
O tym, co przeżywają uczestnicy projektu, można czytać na bieżąco, śledząc specjalny dziennik podróży zamieszczony na stronie www.liceum-wroc.salezjanie.pl . W każdy czwartek łączą się oni telefonicznie z Diecezjalnym Radiem Rodzina, opowiadając o swoich doświadczeniach. Po powrocie obiecali podzielić się także swoimi wrażeniami z czytelnikami GN.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.