Stanisław Mocarski wraz z rodziną mieszka w Głogowie. Od kilku lat jako amator startuje w rowerowych maratonach MTB i regularnie pomaga w kościele św. Brata Alberta.
W kolarstwie na trasie człowiek zostaje sam, liczy się wtedy siła mięśni, sprzęt i wola walki. Ale dla mnie ta walka sprowadza się przede wszystkim do chęci pokonania samego siebie i kolejnego wzniesienia. Ważne oczywiście jest też i współzawodnictwo, i kontakt z przyrodą – mówi o motywacji do startu w oficjalnych zawodach pan Stanisław. Przez lata miał różne pasje, ale ostatnio dominują dwa kółka. – Wychowany jestem na Wyścigach Pokoju i chciałem być jak Szurkowski czy Szozda. Jeździłem oczywiście wcześniej, ale dopiero pięć lat temu żona mnie zmotywowała, bym robił to regularnie – mówi głogowianin. – Mąż zawsze miał jakieś zainteresowania i nie chciałam, aby dla rodziny poświęcał swoje marzenia. Że tylko ja, dzieci i dom… Chciałam, żeby miał też odskocznię – mówi Małgorzata Mocarska.
Początki nie były łatwe, bo pan Stanisław zbliżał się już do pięćdziesiątki. – Po kilku kilometrach miałem już zakwasy. Nie poddałem się jednak. Każdego dnia udawało się przejechać trochę więcej. Teraz nie mam problemów z przejechaniem 70–80 km – uśmiecha się. Codziennie na rowerze jeździ do pracy łącznie ok. 40 kilometrów. W roku 2010 po raz pierwszy wystartował w maratonie MTB w Obiszowie. W kolejnych latach brał udział także w zawodach w Polkowicach czy cyklu Kaczmarek Electric MTB. W tym roku w swojej kategorii wiekowej (40–50 lat) po trzech z sześciu wyścigów zajmuje 12. miejsce na 78 zawodników. W sumie kolarzy jest ponad 400.
– Najważniejsza jest chęć sprawdzenia siebie, dobra zabawa, poznanie ciekawych ludzi. Wynik to sprawa drugorzędna – mówi rowerzysta. – W kolarstwie MTB bardzo ważna jest technika, bo jest dużo wjazdów i zjazdów, nierówności, drzewa. Wyzwaniem jest dla mnie pokonanie wzniesienia, które nazywa się Baba Jaga. – śmieje się pan Stanisław. – Ponoć nie ma takich górek, pod które nie można podjechać. Jest to kwestiapsychiki. Walczę więc o wyrobienie hartu ducha – dodaje.
Sportowa pasja i zmagania pomagają Stanisławowi Mocarskiemu w codziennej pracy i w domu. – W życiu są różne trudności. Uważam, że nie można od nich uciekać, ale trzeba je rozwiązywać. Najważniejsze, i w pracy, i w małżeństwie, jest porozumiewanie się. Trzeba ze sobą rozmawiać – mówi mąż i tata dwójki dzieci. – Nie jesteśmy idealni, ale przez 26 lat małżeństwa udało nam się wypracować umiejętność rozwiązywania problemów. Potrafimy sobie wieczorem usiąść i rozmawiać dosłownie o wszystkim. Nieraz łapiemy się na tym, że jest już po północy… Lubimy być ze sobą – wyjaśnia żona Małgorzata.
Oboje zaangażowali się w pomoc w tworzeniu kościoła św. Brata Alberta w Głogowie. W dawnej kaplicy przy ul. Staromiejskiej w sierpniu 2011 roku bp Stefan Regmunt ustanowił kościół rektoralny. – Gdy się o tym dowiedzieliśmy, przyszliśmy na niedzielną Mszę św. Wtedy ks. Radek poprosił o pomoc w sprzątaniu kościoła, więc poszłam – mówi pani Małgorzata. – Później okazało się, że do zrobienia jest znacznie więcej. Naprawa ławek, koszenie trawy, wymiana zamków czy coś z elektrycznością… Jest co robić, a ksiądz sam ze wszystkim sobie nie poradzi – dodaje pan Stanisław. – Nie robimy nic szczególnego. Troszczymy się o to miejsce, bo tak trzeba. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Wierzymy. I wiemy też, że ta wiara wymaga także konkretnych czynów. Nie chcemy w życiu zadowolić się minimum, więc jak można coś zrobić, to dlaczego nie – mówi pan Stanisław.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.