Ci, którzy przybyli na spotkanie, odkryli, że Jezus jest z nimi co dnia. Każdego dnia…
Rozczarowani Bogiem
Podczas spotkania był również czas spotkań w grupach, kiedy młodzi mówili o swoich sukcesach, tych codziennych, kiedy rodzice są z nich dumni, gdy uzyskali ocenę dostateczną z przedmiotu w szkole, który sprawiam im najwięcej trudności. – Pytam, co uważasz za swoją największą porażkę, największą wtopę, kiedy się życiem rozczarowałeś? I to niezależnie od tego, czy jesteś młody, czy jesteś księdzem, czy szykujesz się na biskupa – pytał podczas homilii ks. Przemek. Bo czym się można rozczarować? Drugim człowiekiem, a nawet Bogiem. Jak św. Piotr, który przez trzy lata był przy Chrystusie, przy człowieku, który opowiadał, że jest królem. Szły za nim tłumy. Czynił cuda. A On tak haniebnie umarł na krzyżu. Pozostawili go wszyscy. Święty Piotr się Go wyparł. Bo był rozczarowany Bogiem. – Piotr za każdym razem był w stanie wszystko zrobić, chodzić po wodzie, obiecywał, że nigdy Jezusa nie pozostawi. Odnosił życiowy sukces, bo był uczniem tego, o którym mówiono „że to jest Mesjasz Pan”. Jeszcze podczas wieczerzy Piotr zapewniał: „nigdy Cię nie zostawię”. Nigdy nie zostawię swojego kapłaństwa, swojej żony, nie zdradzę swojej dziewczyny, nie będę już pić, brać narkotyków. A Jezus mówi: „zanim kogut zapieje, ty mnie się trzy razy zaprzesz” – mówił ks. Kawecki SDB. – Uświadomiłem sobie, jak ważne jest przebaczenie. Bo rozczarowanie nie jest od Boga. Ale to czujemy. Kiedy przeżywany porażki, w takich momentach trzeba przypomnieć sobie cuda, jakie uczynił Jezus w naszym życiu. Podnieść głowę. Spojrzeć Jezusowi w twarz. To wystarczy – wyznaje Marek.
Naprawdę się boję
Spotkanie Młodych nad Jeziorem Łańskim. Rozmowy w grupach. Dzielenie się chlebem i rybą. Potem poruszające świadectwo Grzegorza „Dzikiego”, byłego anarchisty, punkowca, na którego widok ludzie schodzili z drogi. Dziś ojca czwórki dzieci, człowieka, który po nawróceniu stał się człowiekiem Chrystusa. – Moje nawrócenie było niczym doświadczenie z wojny. Jakby ci granat wybuchł w dłoni. Potem kolejne mocne chwile. W czasie rekolekcji na Jasnej Górze widziałem opętanego zakonnika. Wył na cały kościół. Egzorcyzmowali go pod obrazem. Położyli mu na głowę Komunię świętą, która wypaliła mu znamię w kształcie opłatka. Zobaczyłem po tym dwie wyraźne rzeczy. Pierwsza, że jest Bóg i demon, wroga człowiekowi siła. Druga: Bóg jest silniejszy. Po tym wszystkim przestałem się bać. Boję się dziś tylko w momentach, gdy jestem w grzechu ciężkim. Wtedy naprawdę się boję – wyznawał.
W końcu najważniejszy moment, Eucharystia. Ołtarz na kajaku. I ta chwila po Komunii świętej, kiedy wszyscy wpatrywali się w błękit jeziora. Później grochówka, film i koncert zespołu Full Power Spirit. – Mam do was, młodych, prośbę – pochwalcie czasami swoich kapłanów. Że tak fajnie, że ksiądz z nami tu przyjechał. Gwarantuję wam, że to ich zdopinguje do pracy – prosił ks. Piotr Hartkiewicz. A młodzi klaskali, podchodzili do swoich kapłanów. Wszyscy uśmiechnięci. Jakby to warmińskie jezioro ochrzczono mianem Galilejskiego. A że Jezus Chrystus był, łamał chleb, częstował rybą – nikt w to nie wątpi. – Spotkamy się za rok. Już dziś was zapraszam – mówi ks. Piotr.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.