Piękna strata czasu

Krzysztof Kozłowski; GN 24/2012 Olsztyn

publikacja 20.06.2012 07:00

Ci, którzy przybyli na spotkanie, odkryli, że Jezus jest z nimi co dnia. Każdego dnia…

Piękna strata czasu Krzysztof Kozłowski/ GN Ci, którzy przybyli na spotkanie, odkryli, że Jezus jest z nimi co dnia. Każdego dnia…

Nadchodzi czas uczty Pańskiej. Księża stają na asfaltowej drodze. Tuż za starym drewnianym płotem, który dziś służy za balaski. – Ciało Chrystusa – mówi kapłan. – Amen – odpowiada Marek. Idzie na łąkę. Klęka. Obok niego klęczą inni, niektórzy siedzą na trawie, modlą się, śpiewają. Spojrzał na ołtarz, na którym przed chwilą dokonał się cud przeistoczenia. Kajak, na nim świeca, mszał, kielich i krzyż – wszystko na tle jeziora, ciemnej zieleni drugiego brzegu i błękitu nieba. – A teraz, kiedy zjednoczyliśmy się z Chrystusem, usiądźmy w ciszy i spójrzmy na nasze Jezioro Galilejskie – mówi ks. Piotr Hartkiewicz. Siada przodem do brzegu. Zebrani milkną. Wokół świat tętni życiem. Słuchać rechot żab, śpiew ptaków, szum przelatujących owadów, krzyk dzieci, plusk wody i szum wiatru, który ociera się o liście drzew i trzcinę. Wszyscy siedzą, patrzą w dal, na taflę jeziora, może na drugi brzeg, może w niebo. Młodzi, nad jeziorem Łańskim. Przyjechali, by spotkać Chrystusa. – Potrzebowałem takiego spotkania z Bogiem. Mojego, poza dniem codziennym – wyznaje Marek.

Idealne miejsce

Jak to się stało, że do ośrodka Caritas Archidiecezji Warmińskiej w Rybakach przyjechali młodzi? – Inspiracją było Pismo Święte – mówi ks. Piotr Hartkiewicz, inicjator pierwszego Spotkania Młodych nad Jeziorem Łańskim. – Kiedy pierwszy raz przyszedłem nad to jezioro, moje myśli pobiegły w stronę Jeziora Galilejskiego i Góry Błogosławieństw – bo takie podobne ukształtowanie terenu. To jest idealne miejsce na spotkania ewangelizacyjne, myślałem. Może raczej miałem takie natchnienie Ducha Świętego – mówi. Właśnie dlatego istotę spotkania oparto na fragmencie Ewangelii św. Jana (J 21, 1-14), kiedy zmartwychwstały Chrystus spotyka uczniów, w tym św. Piotra, podczas połowu ryb. Oni w końcu poznali Go. Zasiedli do wspólnego stołu. „A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę” – mówi Pismo Święte. Właśnie dlatego podczas spotkania odbyła się liturgia zarzucenia sieci i dzielenia się chlebem i pieczoną rybą. – Przyjechały grupy z Olsztyna, Nidzicy, Kętrzyna, Olsztynka i Ostródy – wylicza ks. Marian Matuszek z parafii Matki Boskiej Fatimskiej w Olsztynie. – Każdy może spotkać się tu z Bogiem w Jego dziele stworzenia, z drugim człowiekiem, z kapłanem. To pierwsze spotkanie zaowocuje – dodaje.

Banalizacja życia

To nieprawda, co mówią o nas młodych – mówi Marek. – Z natury jesteśmy idealistami. Tylko świat dorosłych na te nasze ideały nakłada standardy życia, które są dalekie od ideałów – podkreśla. – Mam przyjaciół. Przychodzą i mówią, że chcą iść na studia na taki kierunek, który rozwinie ich umiejętności, na którym się zrealizują. I słyszą od rodziców, że przecież po tym nie będzie kasy – mówi Marek. Ustalając takie priorytety w życiu, dorośli odbierają młodzieży nie tylko możliwość decydowania o swojej przyszłości, ale też i kaleczą ich idealistyczną wizję spełnienia siebie. – Problem często tkwi w nas, dorosłych. Że my dajemy im dziwne wzorce. Nie potrafimy im ukazać sensu realizacji siebie. Staliśmy się, jako dorośli, leniwi. I następuje banalizacja życia. Dziś wystarczy – przepraszam za przykład – zdjąć majtki, puścić bąka i go podpalić, nakręcić o tym film i mieć milion oglądalności w internecie. A to się przekłada na naszą estetykę życia. Potem nie zainteresuje mnie żadna poważna książka czy film. Bo interesuje mnie banał. Kicz. To zaczyna nam niszczyć kulturę – mówi ks. Przemysław „Kawa” Kawecki SDB. I podkreśla, że dzięki takim spotkaniom można wychowywać młodych ludzi do ideałów. Wbrew opiniom mówić im, że warto się uczyć, żyć w czystości, rozwijać się. – Widzę, że jest wielu młodych ludzi znudzonych banałem. Dlatego każda inicjatywa, która ma pobudzić młodych do ideałów jest bardzo ważna. Kiedy powiemy: „usiądźmy na trawie, porozmawiajmy o tym, co jest dla was ważne”, kiedy zaczniemy ich słuchać, a oni zrozumieją, że ten gość w sutannie naprawdę jest zainteresowany ich życiem, to zaczną zadawać istotne pytania. Dziś jest czas na spotkania. Takie jak to w Rybakach. Żebyśmy my, dorośli, potrafili podczas nich pięknie „tracić czas” z młodym człowiekiem – mówi ks. Przemysław Kawecki.

Rozczarowani Bogiem

Podczas spotkania był również czas spotkań w grupach, kiedy młodzi mówili o swoich sukcesach, tych codziennych, kiedy rodzice są z nich dumni, gdy uzyskali ocenę dostateczną z przedmiotu w szkole, który sprawiam im najwięcej trudności. – Pytam, co uważasz za swoją największą porażkę, największą wtopę, kiedy się życiem rozczarowałeś? I to niezależnie od tego, czy jesteś młody, czy jesteś księdzem, czy szykujesz się na biskupa – pytał podczas homilii ks. Przemek. Bo czym się można rozczarować? Drugim człowiekiem, a nawet Bogiem. Jak św. Piotr, który przez trzy lata był przy Chrystusie, przy człowieku, który opowiadał, że jest królem. Szły za nim tłumy. Czynił cuda. A On tak haniebnie umarł na krzyżu. Pozostawili go wszyscy. Święty Piotr się Go wyparł. Bo był rozczarowany Bogiem. – Piotr za każdym razem był w stanie wszystko zrobić, chodzić po wodzie, obiecywał, że nigdy Jezusa nie pozostawi. Odnosił życiowy sukces, bo był uczniem tego, o którym mówiono „że to jest Mesjasz Pan”. Jeszcze podczas wieczerzy Piotr zapewniał: „nigdy Cię nie zostawię”. Nigdy nie zostawię swojego kapłaństwa, swojej żony,  nie zdradzę swojej dziewczyny, nie będę już pić, brać narkotyków. A Jezus mówi: „zanim kogut zapieje, ty mnie się trzy razy zaprzesz” – mówił ks. Kawecki SDB. – Uświadomiłem sobie, jak ważne jest przebaczenie. Bo rozczarowanie nie jest od Boga. Ale to czujemy. Kiedy przeżywany porażki, w takich momentach trzeba przypomnieć sobie cuda, jakie uczynił Jezus w naszym życiu. Podnieść głowę. Spojrzeć Jezusowi w twarz. To wystarczy – wyznaje Marek.

Naprawdę się boję

Spotkanie Młodych nad Jeziorem Łańskim. Rozmowy w grupach.  Dzielenie się chlebem i rybą. Potem poruszające świadectwo Grzegorza „Dzikiego”, byłego anarchisty, punkowca, na którego widok ludzie schodzili z drogi. Dziś ojca czwórki dzieci, człowieka, który po nawróceniu stał się człowiekiem Chrystusa. – Moje nawrócenie było niczym doświadczenie z wojny. Jakby ci granat wybuchł w dłoni. Potem kolejne mocne chwile. W czasie rekolekcji na Jasnej Górze widziałem opętanego zakonnika. Wył na cały kościół. Egzorcyzmowali go pod obrazem. Położyli mu na głowę Komunię świętą, która wypaliła mu znamię w kształcie opłatka. Zobaczyłem po tym dwie wyraźne rzeczy. Pierwsza, że jest Bóg i demon, wroga człowiekowi siła. Druga: Bóg jest silniejszy. Po tym wszystkim przestałem się bać. Boję się dziś tylko w momentach, gdy jestem w grzechu ciężkim. Wtedy naprawdę się boję – wyznawał.

W końcu najważniejszy moment, Eucharystia. Ołtarz na kajaku. I ta chwila po Komunii świętej, kiedy wszyscy wpatrywali się w błękit jeziora. Później grochówka, film i koncert zespołu Full Power Spirit. – Mam do was, młodych, prośbę – pochwalcie czasami swoich kapłanów. Że tak fajnie, że ksiądz z nami tu przyjechał. Gwarantuję wam, że to ich zdopinguje do pracy – prosił ks. Piotr Hartkiewicz. A młodzi klaskali, podchodzili do swoich kapłanów. Wszyscy uśmiechnięci. Jakby to warmińskie jezioro ochrzczono mianem Galilejskiego. A że Jezus Chrystus był, łamał chleb, częstował rybą – nikt w to nie wątpi. – Spotkamy się za rok. Już dziś was zapraszam – mówi ks. Piotr.