Kościół w Boliwii alarmuje w sprawie kolejnych wyzwań społecznych, wobec których staje ten kraj.
W pierwszym rzędzie chodzi o strajki dwóch grup zawodowych: kierowców i służby zdrowia. Boliwijski episkopat zaapelował, by uczestnicy protestów powstrzymali się od przemocy, a władze wezwał do podjęcia dialogu w obliczu groźby niewyobrażalnych skutków takiej akcji. Strajk wpisuje się zresztą w całą serię gwałtownych protestów społecznych, które przetaczają się przez Boliwię. Biskupi wyrażają obawę, że radykalizacja nastrojów społecznych przyczyni znacznych strat gospodarce i uderzy w osoby zupełnie niewinne, np. chorych pozbawionych pomocy medycznej.
Druga sprawa społeczna, w której zabrał głos Kościół w Boliwii, to niszczenie tropikalnych lasów oraz rozwijanie upraw koki. Akcję taką osobiście promuje prezydent Evo Morales, który sam w przeszłości był plantatorem tej rośliny będącej surowcem narkotykowym. Plan uczynienia z Boliwii zagłębia kokainowego od początku jest krytykowany przez Kościół i ściągnął na kraj międzynarodowe kłopoty. Biskupów niepokoi też niszczenie chronionych lasów dla potrzeb inwestycji drogowych. Chodzi zwłaszcza o budowę autostrady przez teren parku narodowego Isiboro, którą oprotestowali miejscowi Indianie. Istnieje obawa, że będzie to dopiero początek kolejnych zniszczeń przyrody wzdłuż strategicznego szlaku transportowego.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.