Dom, jakiego jeszcze nie było. W środku miasta, przy ruchliwej ulicy stoi wielki czerwony budynek. Na razie jeszcze cichy, jakby wymarły, straszy powybijanymi szybami w oknach. – To będzie Dom Jezusa – mówi z przekonaniem ks. Radek. I razem z przyjaciółmi bierze się ostro do roboty.
Nowo powstałe stowarzyszenie ma plan, jakiego Koszalin, ani nawet cała diecezja jeszcze nie widziały. W domu przy alei Monte Cassino 7 zamieszka Miłosierdzie.
Szaleństwo Boże
– Tu będzie magazyn, tu stołówka, na górze pokoje, a tu serce domu – kaplica – ks. Radek pokazuje kolejne pomieszczenia. To nic, że na razie w oknach brakuje szyb, farba płatami odpada ze ścian, a podłogi są zasypane szkłem i gruzem. – Będzie pięknie! – mówi z rozbrajającym uśmiechem wizjonera ks. Radek.
Rozglądam się dookoła i… zaczynam mu wierzyć. Może dlatego, że plan jest szalony, a szaleństwo jest zaraźliwe. Nie tylko dlatego, że dom, który kupili jest olbrzymi, czteropiętrowy, przeszło 1700 metrów kwadratowych powierzchni, a koszt remontu przyprawia o zawrót głowy. – Zamarzył nam się dom, który będzie żywą Ewangelią. Otwartą dzień i noc dla każdego człowieka. Dom, do którego każdy może przyjść ze swoją biedą i spotkać osoby, które przejmą się jego losem – opowiada duszpasterz. Plan jest zdumiewający w swojej prostocie. Każdy, kto zastuka do drzwi, otrzyma pomoc. – Zawieziemy dokąd potrzeba, skontaktujemy ze specjalistami, wejdziemy w historię życia, będziemy mu towarzyszyć. Jeśli trzeba – nawet kilka lat – wyjaśnia. W tym domu każdy znajdzie kompleksową pomoc. – Alkoholika zawieziemy na odwyk, byłemu więźniowi pomożemy znaleźć pracę i nawiązać kontakt z rodziną, człowiekowi z depresją udzielimy wsparcia i wysłuchamy. Naszą misją będzie zajmowanie się zarówno osobami żyjącymi w ubóstwie, jak i zmagającymi się na co dzień z biedą ukrytą – przybliża ideę domu ks. Radek. W wychodzeniu z trudności oraz szukaniu ich przyczyn ma pomagać współpracujący sztab fachowców: pracownicy socjalni, prawnik, doradcy zawodowi, a także psychologowie i terapeuci.
Bożym szaleństwem zarażony jest nie tylko ks. Radosław Siwiński, niestrudzony ewangelizator bałtyckich plaż i najmniejszych wiejskich parafii. Stoi za nim sztab ludzi, którzy powołali do życia Stowarzyszenie Dom Miłosierdzia oraz setki przyjaciół z całej Polsce, którzy codziennie modlą się za nowe dzieło. – No i Pan nam błogosławi – uśmiecha się młody duszpasterz. Dom już ma wielu przyjaciół, którzy troszczą się materialnie i duchowo o to dzieło. Na konto Stowarzyszenia wpływają darowizny. – Jeśli nawet są to niewielkie kwoty, zsumowane pozwalają na działanie i spłacanie kredytu. Czekają nas wielkie remonty, wyposażanie domu, ale choć zabrzmi to niewiarygodnie, Pan Bóg troszczy się o to, żeby posyłać ludzi, którzy pomagają. Doświadczamy tak wielkiej łaski Opatrzności Bożej, że mogę spać spokojnie – przyznaje ze uśmiechem. – Buduje mnie historia Dawida, który idzie z procą na wielkiego Goliata. I mówi: „Ty idziesz na mnie uzbrojony w miecz i tarczę, a ja idę w imię Pana Boga Zastępów”.
Ludzie Gedeona
Ilona Czeszejko, wiceprezes stowarzyszenia Dom Miłosierdzia, wita nas z młotkiem w ręku. – Musimy pozabijać okna, bo nocami odwiedzają dom dzicy lokatorzy – śmieje się. Od 10 lat budynek był jedynie schronieniem dla bezdomnych i gołębi. W sobotę dom zaczyna żyć. Do akcji wkracza ekipa sprzątająca. Magda woli machać miotłą zamiast gadać. O Domu Miłosierdzia usłyszała na rekolekcjach wielkopostnych dla studentów. Pomysł chwycił ją za serce. – Zawsze chciałam zaangażować się w jakąś prace charytatywną, ale jakoś nie mogłam znaleźć nic dla siebie. Pomyślałam, że może ze sprzątaniem się uda – śmieje się studentka. A jest co sprzątać. Ekipa – na razie sześcioosobowa – uzbrojona w maseczki i rękawice, od rana walczy ze śladami bytności dotychczasowych „mieszkańców” domu: pióra, odchody i szkielety padłych na korytarzach gołębi straszą z każdego kąta. Ilona zastanawia się, co zrobić z kolejnymi odkryciami. W piwnicach, jak na planie horroru: protezy i kule, pod ścianami pudła probówek. To pozostałości po poprzednich użytkownikach budynku. W ruch poszły też siekiery i młotki, przez okna lecą szczątki zniszczonych mebli. Kontener pod ścianą zapełnia się błyskawicznie. Ale efekty sprzątania na tak wielkiej powierzchni są na razie znikome. – Myślę, że kilka takich akcji i efekt będzie widać – mówi niczym nie zrażona Magda.
Po południu mają przybyć z odsieczą kolejni pomocnicy. Ilona też nie widzi powodów, żeby popadać w przygnębienie. A już na pewno nie z tego powodu, że zabrakło rąk do pracy. – Jak z Gedeonem – kiwa głową pani wiceprezes. – Miał 32 tys. żołnierzy, ale Pan mu powiedział, że ma za dużo ludzi. Gdyby pokonał wrogów, mógłby pomyśleć, że wygrał wojnę sam, bez pomocy Bożej. Izraelitów ostatecznie zostało 300 przeciwko ogromnej armii, a i tak zwyciężyli – Ilona robi szybki wykład „teologii stosowanej”, nie przerywając zrywania obrośniętych dziesięcioletnim kurzem firan.
Dla niej wszystko zaczęło się od wakacyjnej akcji nadmorskiej ewangelizacji i całkowitego zdania się na Opatrzność Bożą. Akcja, ochrzczona w diecezji wdzięczną nazwą „ewangelizacji na żebraka”, to dla głoszących Chrystusa na plażach także szkoła całkowitego zaufania Bogu. – Pan Bóg to jedyna pewna karta w moim życiu. Wiem, że sama sobie lepiej nie zaplanuję życia, niż On to zrobi. W końcu Tata chce dla córki jak najlepiej. Kiedy jechałam na pierwszego „Żebraka”, zastanawiałam się, czy naprawdę Bóg zatroszczy się o to, gdzie będę spać i co będę jeść. Teraz będzie czwarta tura i ja nie mam żadnych wątpliwości, że Bóg troszczy się o wszystkie potrzeby swoich dzieci – przyznaje Ilona. – Pan Bóg pokazuje mi, że przychodzi z pomocą w rozmaitych sytuacjach i na przeróżne sposoby. Teraz, kiedy mnie czymś zaskakuje, to nie tym, że mi pomaga, ale jak tego dokonuje. Jeżeli się zastanawiam, to tylko nad tym, jak On to zrobi – dodaje z obezwładniającą szczerością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.