Niezbyt lubię podział na strefy. Nie tylko podczas Euro.
Wymyślony przez gdańskich seminarzystów napis na plakacie, jaki będzie umieszczony w strefie kibica, uznać można za strzał w dziesiątkę. „Dołącz do kadry powołanej przez Boga”. Podobnie jak ten z zaproszenia do innego seminarium. „Rekolekcje dla prawdziwych facetów”. Maja młodzi pomysły. Dobrze się dzieje, że coraz częściej mogą je realizować, przy okazji spotykając się ze swoimi rówieśnikami. Bo to ważny i chyba nieco zapomniany aspekt tego, co w Kościele nazywa się, chyba zresztą niezbyt szczęśliwie, akcją powołaniową. Niezbyt szczęśliwie, bo Kościół ma formować dojrzałą wiarę uczniów Jezusa, a jednym z elementów tej formacji jest odkrywanie życiowego powołania. Nie tylko kapłańskiego. Praca zawodowa, obojętnie jaka, też jest realizacją życiowego powołania. Gdy traci ten wymiar, zaczynają się problemy. Praca uwiera, odbiera człowiekowi radość, staje się przekleństwem, przestaje służyć komukolwiek.
Ale miało być o akcji powołaniowej, nie o pracy. I o spotkaniu. Czytałem niedawno o przeprowadzonych badaniach. Większość ankietowanych nigdy nie miała możliwości rozmowy z klerykiem. Nie wie, co taki kandydat do kapłaństwa robi, jak wyglądają jego studia, czym się pasjonuje, jakie motywy kierowały nim w chwili podejmowania decyzji, co było największa trudnością. Pytań wiele. Odpowiedzi brak. A przecież apostołowie też Jezusa pytali. O sprawy bardzo przyziemne. I otrzymywali odpowiedzi.
Takie spotkanie, szansa na rozmowę (nie tylko wręczenie ulotki), nie są czymś nowym. Od lat znana jest przecież tak zwana metoda wychowania rówieśniczego, gdzie wzorcem są kilka lat starsi koledzy i koleżanki. Z powodzeniem stosowana w harcerstwie, grupach ministranckich i w oazie. Czemu nie stosować jej w formowaniu dojrzałej wiary, w odkrywaniu życiowego powołania?
Nie tylko akcja powołaniowa jest niezbyt szczęśliwym określeniem. Niezbyt lubię podział na strefy. Nie tylko podczas Euro. Pamiętam wykłady z pedagogiki. Jeden z profesorów do znudzenia powtarzał, że dla wychowania zabójcze jest dzielenie na sportowe, humanistyczne, osobowościowe, ścisłe i chrześcijańskie. Bo chrześcijaninem jest się wszędzie. W każdym czasie i w każdym miejscu. Sportowe, humanistyczne, osobowościowe i każde inne – wszystko razem ma być chrześcijańskie. Inaczej chrześcijaństwo już w punkcie wyjścia nabiera cech schizofrenicznych. Dlatego nie widzę powodu, dla którego strefa kibica miała by być strefą bez Jezusa. Jak i nie widzę powodu, dla którego dla Jezusa trzeba tworzyć oddzielną strefę. Bo co, znów getto? Teren zamknięty? Niewola? Niewolnik nie odkryje powołania. Boże wezwanie jest skierowane do wolnych. I tylko wolni potrafią nie tylko je usłyszeć, ale i na nie odpowiedzieć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).