W przekonaniu kard. Kurta Kocha naukowy dorobek Benedykta XVI we współczesnej teologii wyróżnia się tym, że Papież nie sili się na oryginalność.
Najpierw osobista relacja z Chrystusem, a dopiero potem nauka. W tych słowach można by streścić główną ideę teologii Josepha Ratzingera – powiedział w rozmowie z Radiem Watykańskim kard. Kurt Koch, szwajcarski teolog-dogmatyk, a od dwóch lat przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. W jego przekonaniu naukowy dorobek Benedykta XVI we współczesnej teologii wyróżnia się tym, że Papież nie sili się na oryginalność.
Kard. Koch: Powiedziałbym, że w swej teologii Ojciec Święty nie stara się być oryginalny, o co zabiega większość współczesnych teologów. Każdy stara się być jak najbardziej osobliwy, co prowadzi do powstania wciąż nowych „teologii prywatnych”. Ojciec Święty tymczasem koncentruje się na tym, czym teologia pierwotnie była, a mianowicie wiarą Kościoła. Chce wierzyć razem ze wspólnotą Kościoła. Swoją teologię rozumie jako służbę współczesnemu człowiekowi, aby ten mógł zrozumieć chrześcijańskie Objawienie.
RW: Czy jednak Joseph Ratzinger jako uniwersytecki profesor nie wyróżniał się właśnie nowym podejściem, dzięki czemu zyskał też uznanie?
Kard. Koch: Na pewno można powiedzieć, że przetarł nowe szlaki. Znajdował się pod silnym wpływem myśli personalistycznej i dlatego również jego teologia jest bardzo personalistyczna. Widać to na przykład w jego rozumieniu Objawienia, które jest dlań w pierwszym rzędzie czynem, zwróceniem się Boga do człowieka, a dopiero w dalszej kolejności treścią wiary. Istotą teologii Benedykta XVI jest przyjaźń, a konkretnie relacja ze zmartwychwstałym Chrystusem.
Jak Jospeh Ratzinger jest odbierany na uczelniach teologicznych?
- Wielu dziś czerpie z teologii Ojca Świętego i jest pod jego silnym wpływem. Inni go odrzucają. Jeszcze do niedawna na katolickich uczelniach teologicznych nikt, kto nie chciał mieć problemów na egzaminach, nie mógł nawet wspomnieć o kard. Ratzingerze. Zmieniło się to dopiero po jego wyborze na Papieża. Bo ludzie sami wyrobili sobie zdanie o teologii Ojca Świętego. Więc teolodzy muszą być już bardziej ostrożni, kiedy wypowiadają się na jego temat. Z tego możemy się tylko cieszyć.
Joseph Ratiznger dość wcześnie działalność teologiczną musiał łączyć z różnymi funkcjami w Kościele. Jak to się odbiło na jego teologii?
- Mogę sobie wyobrazić, co to dla niego mogło znaczyć. Bo i ja wolałbym być dalej teologiem, a nie biskupem. Ale ważne jest to, co człowiek przyrzeka w chwili święceń kapłańskich, ważne jest owo Adsum – „Oto jestem”. Teologia jest powołaniem. Ale jeśli Kościół wzywa teologa do wypełnienia innych zadań, to trzeba przypomnieć sobie o swym przyrzeczeniu. Jednakże w wypadku Ojca Świętego podjęcie funkcji kościelnych nie oznaczało żadnego przełomu. On już wcześniej jako profesor był w istocie wyznawcą, tym, kto daje świadectwo o swej wierze i o teologicznej refleksji nad wiarą. Dziś oczywiście Joseph Ratzinger to przede wszystkim confessor, wyznawca. Ale mówiąc o wierze, czyni to w sposób, z teologicznego punktu widzenia, odpowiedzialny.
Czy fakt, że aktualny Papież jest wybitnym teologiem, zmienił w jakiś sposób stosunek Kościoła do samej teologii?
- Kard. Koch: Myślę, że dotarło już do Kościoła, że rzeczywiście potrzebuje on reformy i odnowy. Ojciec Święty bardzo na to nalega. Chodzi jednak o reformę wewnętrzną, która wychodzi z samego serca wiary. W Wielki Czwartek Papież mówił o religijnym analfabetyzmie. Jest to wielki problem współczesnego Kościoła. Wielu w ogólne nie zna swej wiary. Dlatego głównym apel Benedykta XVI to: pogłębić swą wiarę i na tej podstawie rozpocząć nową ewangelizację.
Benedykt XVI uznaje ekumenizm za jeden ze swych priorytetów. Jak ocenia Ksiądz Kardynał rozwój sytuacji na tym polu?
- Rzeczywiście, ekumenizm leży Papieżowi na sercu. Inaczej zresztą być nie może. Jeśli ktoś naśladuje Chrystusa, to musi też kierować się Jego wolą odnośnie do jedności chrześcijan, której dał wyraz w modlitwie arcykapłańskiej. Właśnie interpretacja tej modlitwy w drugim tomie książki „Jezus z Nazaretu” pokazuje, jak bardzo papieski ekumenizm jest oparty na chrystologicznych fundamentach. Myślę, że w ten sposób nadał on ekumenizmowi bardzo wyraźny profil. Jeśli koncentrujemy się na Jezusie Chrystusie, ekumenizm będzie coraz szerszy, bo będzie coraz głębszy.
Co trwałego wnosi ten pontyfikat, co pozostanie po tym Papieżu?
- Mam nadzieję, że pozostanie dużo, przede wszystkim podstawowy akcent tego pontyfikatu: centralne miejsce Boga. To było już wolą Soboru: Lumen gentium to nie Kościół, ale Jezus Chrystus. Zadaniem Kościoła jest nieść to światło światu. Bardzo pięknie to opisali Ojcowie Kościoła, kiedy porównywali Kościół do Księżyca. Bo Księżyc nie dysponuje żadnym innym światłem niż tym, które przyjmuje od Słońca. Tak samo Kościół. Ma jedynie to światło, które pochodzi od Chrystusa i to właśnie je musi zanieść światu. Musimy pogłębić tę „księżycową eklezjologię”, w której Kościół zadowala się funkcją Księżyca, a nie Słońca.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.