Czy można być nieszczęśliwym księgowym w niemieckiej firmie, a szczęście odnaleźć, wędrując w kurzu autostrad? Można, jeśli jest się wędrowcem urodzonym w Karkonoszach, a autostrada prowadzi do Santiago de Compostela.
Ach, ta broda!
Jest w tych Karkonoszach miejsce znane każdemu miłośnikowi nart. Mała Polana Jakuszycka, zaszyta w lasach Karkonoskiego Parku Narodowego, znana także w sąsiedniej Saksonii. Jej rząd współorganizował pierwszą edycję Biegu Saksońskiego, odbywającego się w ramach Biegu Piastów. Wśród wiru tych przygotowań nie zabrakło Tomka. Wtedy poznał legendę tego miejsca, wieloletniego komandora Biegu Piastów, Juliana Gozdowskiego. Ten zatrudnił Tomka jako Ducha Gór, lokalną postać z ludowych wierzeń karkonoskich. W przebraniu wypożyczonym z teatru i z doklejoną brodą Tomek uosabiał tradycję tych ziem – straszył dorosłych i rozweselał dzieci. Od tej pory zaczął zapuszczać własną brodę.
Buty robocze i śpiwór Bundeswehry
– Idę sobie kiedyś, jak zwykle, przez most Staromiejski. Patrzę, a przy moście tabliczka z białą muszlą. Wcześniej jej nie widziałem. Czytam – Droga św. Jakuba. Znak. Tego samego dnia wziąłem trzy miesiące urlopu, kupiłem bilet PKS do Głogowa, a stamtąd do Jakubowa. Przenocowałem u ks. Czerwińskiego, a rano poszedłem Dolnośląską Drogą św. Jakuba – opowiada Tomek. Do Zgorzelca dotarł po trzech dniach, zatrzymując się po drodze na nocleg u adoratorek w Bolesławcu i magdalenek w Lubaniu. Codziennie pokonywał ponad 50 kilometrów! – Jak idę, jestem innym człowiekiem. Mijam lasy, łąki, sarenki... Myślę: kurczę, to jest to! Po tygodniu Tomek pojechał do Gniezna i przeszedł Wielkopolską Drogę św. Jakuba, żeby znowu zawitać do ks. Czerwińskiego. W tym samym roku przeszedł jeszcze Jakubową drogą teren byłej NRD – 430 km z Görlitz do Vacha. W dziesięć dni. Po tym już wiedział, że jest gotów iść do Santiago de Compostela. Nie przygotowywał się prawie wcale. Kupił zwykłe buty robocze za 20 euro i zabrał ze sobą stary śpiwór Bundeswehry. No i kostur bambusowy, stary, XIX-wieczny, jakiego używali kiedyś karkonoscy wędrowcy. A z nim białą muszlę od ks. Czerwińskiego. Ale nie poszedł. Zatrzymała go wiadomość, że Evangelische Kulturstiftung w Görlitz, poszukuje opiekuna do Grobu Pańskiego, repliki jerozolimskiego miejsca kultu. – Zostałem zatrudniony, a pielgrzymkę do Santiago musiałem odłożyć na trzy lata. Ale nie zapomniałem o niej. To było moje marzenie.
Zła się nie ulęknę
W marcu ub. roku Tomek jak co dzień przechodził przez most Staromiejski do Zgorzelca. Pochmurne niebo nagle rozjaśnił promień słońca. Na pobliskim murze oświetlił tabliczkę z muszelką. Tomek zrozumiał – pora ruszać. I poszedł. Pierwszego dnia dotarł z Görlitz do Zittau, 45 kilometrów. I wtedy przyszło opamiętanie: „Dokąd tak gonisz człowieku? Zwolnij”. Zwolnił. Zaczął przyglądać się naturze i wszystkiemu, co po drodze mijał. Rozmawiał z ludźmi, choć niechętnie korzystał z noclegu pod ich dachem. – Wolałem spać pod gołym niebem, na łąkach i polach. Jak tylko mogłem, myłem się w strumieniach i kąpałem w jeziorach. Spotykałem fantastycznych ludzi. Na Drodze nigdy nie spotkała mnie żadna zła przygoda, choć warunki na to na pewno były – uważa Tomek. Nie zawsze szedł bocznymi drogami i leśnymi ścieżkami. Czasem wypadło maszerować poboczem autostrady, w podmuchu pędzących tirów. – Strach? Skądże. Pan Bóg był ze mną – mówi krótko Tomek. „Choćbym szedł ciemną doliną...” – cytuje i nie kończy. – Zdarzało się, że kierowcy, mijając mnie, zatrzymywali się, pytali, dokąd idę, i odjeżdżali tylko po to, żeby wrócić po 10 minutach z chlebem, wodą, bananami – opowiada. – Pamiętam, przed samą Wielkanocą dotarłem do klasztoru w Alpach. W Wielki Piątek poczęstowali mnie klasztornym piwem. Chciałem odmówić, ale mnie zapewnili, że pielgrzymom wolno. Tylko pielgrzymom – wspomina ze śmiechem. Do grobu św. Jakuba Starszego w Santiago de Compostela dotarł po trzech miesiącach. Z katedry poszedł na przylądek Finisterra, najdalej wysunięty na zachód skrawek Europy. Stamtąd poszedł jeszcze 600 kilometrów do Fatimy w Portugalii i z powrotem do Madrytu. W sumie prawie 4 tys. kilometrów. Z Madrytu do Görlitz przyjechał autobusem za pożyczone od swojego proboszcza pieniądze. – W autobusie zmęczyłem się bardziej, niż idąc do Portugalii piechotą – mówi.
Teraz myśli, dokąd pójdzie na następną pielgrzymkę. Rzym, Ziemia Święta? Wszystko jedno, byle iść. Bo w drodze jest wolność. Taka sama jak ta, którą pamięta z karkonoskich obozów wędrownych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).