Ks. Wiesław Niewęgłowski, duszpasterz środowisk twórczych o zmarłej w środę poetce, laureatce literackiej nagrody Nobla Wisławie Szymborskiej
"Wisława Szymborska była bardzo skromną osobą - nieproporcjonalnie skromną do tych wszystkich wydarzeń, które na nią spadały. Po części jakby chowała się przed światem, gdyż chciała mieć swoją prywatność, była w pewnym kręgu swoich bliskich i nie chciała tego przekraczać.
Obok takiej zadumy, która jest widoczna we wszystkich jej tekstach, należy odnotować, że była osobą bardzo pogodną, dowcipną, miała poczucie humoru, choć nie wynika to z jej tekstów.
Sądzę, że w poezji Szymborskiej, którą po jej śmierci będzie się przywoływać w sposób szczególny, uderza taka prostota, która wynika z pytań pierwszych, jakie stawiają sobie ludzie. O rzeczach ważnych mówiła w sposób nieskomplikowany.
Szymborska nie miała - jak to nieraz bywa - jakiejś pozy, niczego nie udawała. Szła przez życie, ofiarowując to, co w jej duszy grało. Dlatego też była taka odmienna od intelektualistów, którzy często chcą być dowartościowani, że są ważni. Natomiast ona była osobą, która nie chciała zajmować pierwszego miejsca.
Pisarz kiedy umiera, to dopiero zaczyna żyć. Sądzę, że po śmierci Szymborskiej będzie to nowy rozdział, w którym jej utwory, które zostały przetłumaczone w ponad 40 krajach nadal będą obecne.
Przypomina mi się takie wydarzenie w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w Nowym Jorku, gdzie jej wiersze były eksponowane w wagonach metra. Ludzie zapisywali sobie te teksty i potem mówili je z pamięci. Sądzę, że obecnie nastąpi taki czas, że wielu ludzi wróci do tekstów Szymborskiej, potraktuje jako swoje; będą się z nimi utożsamiać".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.