Współczesna nauka nie jest w stanie „odtworzyć” Całunu Turyńskiego. Do tego wniosku doszli badacze z włoskiego Ośrodka Badań Jądrowych (ENEA) we Frascati pod Rzymem.
Naukowcy przez pięć lat próbowali na różne sposoby, przy użyciu najnowszych technologii, stworzyć reprodukcję słynnej relikwii, w którą - jak głosi tradycja - zawinięte było ciało Chrystusa przed zmartwychwstaniem. Pisze o tym "L'Osservatore Romano".
Watykański dziennik w swym wydaniu z 29 grudnia donosi w obszernym artykule o ogłoszonych niedawno wynikach tych starań, z uznaniem wyrażając się o powściągliwości i dyskrecji włoskich uczonych. Całun, stwierdza gazeta, pozostaje „wyzwaniem dla ludzkiego rozumu”, jak 24 maja 1998 powiedział Jan Paweł II podczas wizyty w turyńskiej katedrze, w której jest przechowywany.
Gdyby choć jedno z serii doświadczeń, przeprowadzonych we Frascati powiodło się, otwarta byłaby droga dla rozmaitych hipotez, podważających opinię o prawdziwości płótna, stwierdza „L'Osservatore Romano”, po czym dodaje, że „do przeprowadzenia eksperymentu na powierzchni całego Całunu (4,36 m na 1,10) potrzebna byłaby moc 34 bilionów watów: jest to ilość, która - zdaniem naukowców z ENEA - «jest dziś nieosiągalna i uniemożliwia reprodukcję całego wizerunku przy użyciu jednego tylko lasera, ponieważ takiej mocy nie wytwarza żadne źródło światła vuv (promieniowanie ultrafioletowe w próżni) z produkowanych obecnie (najpotężniejsze dostępne na rynku osiągają kilka miliardów watów)»”.
Rezultatom tych badań nie nadano sensacyjnego rozgłosu, co pochwalił przewodniczący diecezjalnej komisji ds. Całunu Turyńskiego ks. prałat Giuseppe Ghiberti. Z uznaniem wyraził się on o badaczach, „znających miarę”. Jego zdaniem „to bardzo rzadkie zjawisko, które nadaje wiadomości należytej powagi”.
Zapewne nieprzypadkowo w tym samym numerze „L'Osservatore Romano” zamieszcza artykuł, mówiący o wojennych losach Całunu, który we wrześniu 1939 roku na życzenie jego właściciela, króla Włoch, przeniesiony został najpierw z turyńskiej katedry do jego rzymskiej rezydencji na Kwirynale, a następnie ukryty w klasztorze Montevergine koło Avellino w Kampanii. Niemałą rolę odegrał w tym ówczesny substytut Sekretariatu Stanu, prałat Giovanni Battista Montini, późniejszy Paweł VI. Wiktor Emanuel III poprosił o ukrycie relikwii najpierw Watykan, gdzie jednak, jak uznano, nie byłaby ona bezpieczna.
Całun opuścił Turyn 7 września, nazajutrz był już w Rzymie, a 25 września dotarł do Montevergine. Tam umieszczono go początkowo w niszy muru obronnego na głębokości 88 metrów, następnie w wykutym w litej skale tunelu ponad sześćdziesiąt metrów niżej.
Po zajęciu Włoch przez Niemców we wrześniu 1943 istniała obawa, że relikwią zainteresuje się sam Hitler, który - jak wiadomo - poszukiwał m.in. Świętego Graala. Nikt z wąskiego grona osób, które wiedziały, gdzie przechowywany jest Całun, nie zdradził tej tajemnicy i mógł on po zakończeniu działań wojennych powrócić do Turynu. Nastąpiło to 28 października 1946 roku, a więc już po plebiscycie, w którym większość Włochów opowiedziała się za obaleniem monarchii i za republiką.
Ostatni król Włoch Humbert II, zmarły na wygnaniu w Genewie w marcu 1983 roku, zapisał w testamencie Całun Janowi Pawłowi II, który postanowił, że nadal będzie on przechowywany w turyńskiej katedrze.
Zobacz film o Całunie Turyńskim: On jest obrazem Boga Niewidzialnego
Rok Święty to wyjątkowa okazja, by odbyć pielgrzymkę do Włoch.
Młodzi są najszybciej laicyzującą się grupą społeczną w Polsce.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.