Wszyscy, którzy sądzą, że w tym roku mają wyjątkowo dużo osób do obdarowania świątecznymi prezentami, powinni brać przykład z emerytowanego kierowcy z Walii. David Jones wysyła kartki i kupuje podarunki dla prawie 80 swoich dzieci, wnuków i prawnuków.
83-letni mieszkaniec Synod Inn, w walijskim hrabstwie Ceredigion, rozesłał w tym roku w sumie 110 bożonarodzeniowych kartek dla rodziny i przyjaciół.
Starszy pan z pewnością wie, na czym polega urok prawdziwie rodzinnych świąt: ma siedmioro dzieci, 38 wnuków i 34 prawnuków. W drodze jest jeszcze troje prawnucząt i senior rodu przyznaje, że czasami trudno mu wszystkich spamiętać.
"Tylu ich jest, że nawet nie pamiętam wszystkim imion" - wyjaśnia Jones. Na szczęście zawsze może liczyć na pomoc córki Carol, która daje mu znać przed zbliżającymi się urodzinami któregoś z członków rodziny.
Pan Jones twierdzi, że taka duża rodzina to wielkie wsparcie, bez którego byłoby mu ciężko. Jego żona zmarła cztery lata temu; byli małżeństwem 52 lata.
Mimo tak silnych więzi licznej rodzinie nigdy nie udało się spotkać w jednym pomieszczeniu. "Musielibyśmy wynająć cały ratusz, żeby nas pomieścił" - tłumaczy Jones.
Imponujący wynik osiągnięty przez Davida Jonesa nie zapewnia mu jednak miejsca w Księdze rekordów Guinnessa. Rzecznik Księgi wyjaśnił BBC, że w chwili śmierci w październiku 1992 roku niejaki Samuel Mast z Pensylwanii miał 824 żyjących potomków: 11 dzieci, 97 wnucząt, 634 prawnuków, 82 praprawnuków.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.