Jeśli Boga nie ma, to skąd aż tak nieprzejednana walka z Nim?
To nie było łatwe sympozjum. Zostało przygotowane przez Katedrę Teologii Współczesnej Instytutu Teologicznego UKSW w Radomiu. Atmosfera gęstniała z każdą minutą, a zawiłe treści zdawały się umykać, gdy choć na moment słuchacz poddawał się dekoncentracji. Ale choć wykłady nie były łatwe, były bardzo potrzebne i co ważne – bo w debatach teologiczno-filozoficznych nie jest to niestety częste – idealnie wstrzeliły się w nurt tego, czym za sprawą debat medialno-politycznych zdaje się żyć ulica: co z tą religią, wiarą w Boga i Kościołem?
Twarde przebudzenie
– Słyszalne w ostatnich latach we współczesnej kulturze głosy o powrocie religii sprawiły, że Kościół dość łatwo zapomniał o religijnym sceptycyzmie, a tym bardziej o twardym ateizmie – mówił dogmatyk, ks. prof. Ignacy Bokwa. A ten tymczasem powrócił, i to w klasycznej, agresywnej formie, będącej powtórzeniem XIX-wiecznej krytyki religii. – Wszelkie możliwe katastrofy w dziejach ludzkości są przypisywane wierze w Boga. Przemoc i wojna, nietolerancja i prześladowanie kobiet, psychiczne deformacje i tłumienie sfery seksualnej są tu wyrywkowymi przykładami argumentów, jakimi posługują się ateistyczne publikacje. Jeśli zabroni się wiary w Boga, ludzkość będzie żyła wreszcie bez religii, a samo życie stanie się humanistyczne. Każda wiara jest z natury nietolerancyjna… Religia jest z gruntu irracjonalna, z reguły przeciwna postępowi i reakcyjna, a teologia to „uskrzydlona niewiedza”. Chrześcijaństwo jest jednym wielkim ciągiem kryminalnych przestępstw – prezentował współczesne stanowiska koryfeuszy ateizmu ks. Bokwa.
Jestem tu szczęściarzem, bo już przed sympozjum otrzymałem wydruki wszystkich referatów. Dobre sto stron treści. Nieśmiało zacząłem lekturę i ani się obejrzałem, a zobaczyłem ostatnią kartkę. Muszę przyznać, że dawno z takim zainteresowaniem nie „łyknąłem” takiej dawki naukowych dywagacji. Słuchałem więc Ignacego, starego kompana teologicznych studiów, jakoś przygotowany. Gdy dotarł do prezentacji przywołanych stanowisk Piergiorgio Odifreddiego, Christophera Hitchensa, Paula Austera, Richarda Dawkinsa, Sama Harrisa i innych, pomyślałem o Korei Północnej, Albanii i paru innych miejscach. Zrealizowano tam postulat szczęścia bez Boga i religii. O ile wiem, rezultat tego eksperymentu jest opłakany – te ateistyczne raje to najbiedniejsze i najbardziej nieszczęśliwe miejsca świata. Czyżby ci myśliciele byli aż tak słabi w dziedzinie geografii historycznej? A może przyczyna tkwi gdzie indziej – żyjąc wygodnie w zachodnich społeczeństwach, nigdy nie oglądali z bliska ateizmu materialistycznego praktykowanego w krajach realnego socjalizmu.
Bałwochwalcy wobec leniwej religijności
Ateizm nie musi być agresywną walką z religią. Te wątki prezentował kolejny z radomskich dogmatyków, ks. dr hab. Marek Jagodziński. Prezentował myśl Jürgena Habermasa, współczesnego niemieckiego filozofa, socjologa i publicysty politycznego. – Całkowicie „wolne od religii społeczeństwo”, w którym niedostępne byłyby przekazane religie jako źródła moralności i motywacji, mogłoby się okazać nawet zagrożeniem dla projektu sensownej republiki świeckiej.
Habermas opowiadał się przeciwko niesprawiedliwemu wypieraniu religii z publicznej areny. Stanowisko słuszne, oparte na zasadzie pełnej tolerancji, ale jak się to ma do niektórych elementów dzisiejszych debat? Mam wrażenie, że dla niejednego ze środowisk wrogich wierze tolerancja to poszanowanie dla wszystkich stanowisk – z wyjątkiem katolickich. Te mają po prostu zniknąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.