W Zaporożu albertyni wypiekają chleb dla ubogich. Wojna przyniosła nowe wyzwania, lecz ich posługa wciąż ma na celu udzielanie natychmiastowego ratunku każdemu potrzebującemu. – Nigdy nie pragnęli swego bezpieczeństwa. Zawsze idą tam, gdzie jest najtrudniej – mówi bp Jan Sobiło.
Rozmowa z pracującą od ponad 30 lat w ośrodku ośrodku Jeevodaya w Indiach dr Heleną Pyz.
– Znam kilkanaście par, które po rozmowie – na przykład podczas kolędy – zdecydowały się na zawarcie sakramentalnego małżeństwa – mówi ks. Waldemar Maciejewski. – Wiem jednak, że wychodzenie do ludzi z wyciągniętą dłonią wyda o wiele lepsze owoce niż jakakolwiek forma przymusu.
- Boże Narodzenie było kolejną falą pomocy. Wielkie brawa dla ludzi dobrej woli - mówi ks. Piotr Chmielecki, zastępca sekretarza Misji Zagranicznych Księży Sercanów. Niedawno wrócił z Ukrainy, gdzie pojechali z kolejnymi transportami pomocy humanitarnej
Mielżyn. Dom wyjątkowych dziewczyn.
Przyjmują cywilów pod swój dach, opiekują się sierotami wojennymi, wspierają żołnierzy na froncie, organizują ewakuacje, transporty darów, a przede wszystkim modlą się o pokój na Ukrainie.
O wizycie na linii frontu i żyjących tam pięknych ludziach, o braku słów i łez, by oddać potworności wojny, oraz o lekcji nadziei i człowieczeństwa otrzymanej od ukraińskich żołnierzy ekshumujących zbiorowe mogiły w Iziumie mówi kard. Konrad Krajewski.
Jest Ormianką urodzoną w Gruzji. W czasie wojny w Ukrainie pracuje w Odessie. Nie zamierza opuszczać ludzi.
Jedna trzecia domów w Charkowie jest zniszczona, coraz więcej ludzi potrzebuje wsparcia. – Możemy stać się męczeńskim miastem zdobytym przez Rosjan. Jesteśmy przygotowani na nagłą i niespodziewaną śmierć – mówi bp Paweł Gonczaruk.
Jeżdżą do wiosek przylegających do linii frontu, bo tam największa bieda. Wożą żywność i lekarstwa, ale przede wszystkim wsparcie duchowe. – Ludzie pragną teraz Boga bardziej niż chleba – mówią polskie szarytki z Odessy.