– Chciałam żyć zwyczajnym życiem z osobami z niepełnosprawnością, a nie tylko uczestniczyć w rozmaitych akcjach – mówi Bernadeta Mróz z Gogolina, która od października mieszka we wrocławskim domu L’Arche.
To było najsilniejsze trzęsienie ziemi we Włoszech od 36 lat. To, że nie ma ofiar śmiertelnych, ani ciężko rannych obwołano mianem cudu. Zniszczenia są jednak ogromne. Środkowe Włochy przypominają jedno wielkie gruzowisko.
Zdaniem abp. Gądeckiego największym zagrożeniem dla Kościoła jest "letniość"
– Nigdy nikogo o nic nie prosiłam, chociaż czasem popłaczę sobie w kącie, zwłaszcza kiedy mój syn przychodzi smutny ze szkoły, bo dzieci powiedziały, że ma kurtkę jak spod śmietnika albo wieśniacką czapkę.
O urzędnikach i pasterzach oraz mocy modlitwy całego świata z br. Benedyktem Pączką OFM Cap, misjonarzem z Krakowa pracującym w Ngaoundaye w Republice Środkowoafrykańskiej, rozmawia Monika Łącka.
Organizatorzy nazwali go Jarmarkiem Cudów. Strzał w dziesiątkę, bo cuda rzeczywiście były na wyciągnięcie ręki. Zdarzały się nie tylko podczas adoracji i modlitwy, ale także przy skocznej muzyce, jedzeniu kiełbasek i… lizaków.
Zamiast życzeń były granaty, huk wystrzałów i krzyki w miejsce kolęd, ogień prawdziwy zamiast zimnych ogni. A jednak to były błogosławione święta.
To miał być zwykły wyjazd w góry. Grupa przyjaciół z kręgu Domowego Kościoła wraz z księdzem szukała miejsca, gdzie mogliby przez weekend odpocząć i spędzić ze sobą trochę czasu. Tak trafili do ośrodka w Jugowicach, gdzie poznali prawdziwego Brata Alberta.
Jak dla wiernych urządzić Rezurekcję, gdy teren jest kilkanaście razy większy od Polski, a pracuje tam tylko 30 księży?
Pojechali na wakacje i przez cały miesiąc bardzo ciężko pracowali. Nie było czasu na zwiedzanie i nicnierobienie, a jednak nie mają pretensji do organizatora wyjazdu. Wręcz przeciwnie – są szczęśliwi.
Nie wiemy ilu ich jest. Zapewne każdego dnia więcej. Z sytej Europy, męczeńskiej Azji, żyjącej w biedzie Afryki czy pełnych kontrastu Ameryk.