To miał być zwykły wyjazd w góry. Grupa przyjaciół z kręgu Domowego Kościoła wraz z księdzem szukała miejsca, gdzie mogliby przez weekend odpocząć i spędzić ze sobą trochę czasu. Tak trafili do ośrodka w Jugowicach, gdzie poznali prawdziwego Brata Alberta.
Wąska droga odbija w lewo. Na jej końcu widać drzewa stanowiące bramę do Albertówki, a jednocześnie ukrywające jej uroki przed postronnymi. Kamienista droga otacza znajdujące się tutaj domy. Przed jednym z nich na ławce siedzi dwóch mężczyzn w średnim wieku. Uśmiechnięci, życzliwie pokazują wejście do jadalni, gdzie czeka już gorąca zupa.
Drewniane stoły, kominek i okienko do wydawania posiłków. A za nim znajoma twarz. To ks. Franciszek Głód, znany na całym Dolnym Śląsku profesor psychologii. Z radością wita gości i zasiada z nimi do obiadu. Po posiłku nikt jednak nie odchodzi, wszyscy są wpatrzeni w gospodarza, a ksiądz zaczyna opowiadać swoją historię.
Miało być dla młodzieży
– Kiedy pracowałem we Wrocławiu w parafii na ul. Grabiszyńskiej, chcieliśmy zorganizować coś dla młodzieży. Mieliśmy pomieszczenia, więc szkoda było ich nie wykorzystać. Wśród bardziej zaangażowanych było kilka dziewczyn i wspólnie zastanawialiśmy się, jak przyciągnąć ich rówieśników do Kościoła.
Jednym z pierwszych pomysłów były naleśniki. Rozpowiedzieliśmy na uniwersytecie o akcji, dziewczyny narobiły naleśników i prawie nikt nie przyszedł. Smutne pytały, co teraz zrobić z naleśnikami. Powiedziałem, by się nie martwiły, i zaproponowałem, by następnego dnia rano dać je bezdomnym. Później spróbowaliśmy z pierogami i było podobnie. Taki to ewangeliczny był początek kuchni dla bezdomnych, bo zaproszeni nie przyszli, więc daliśmy jeść ludziom z ulicy. Przez kolejne dni przybywało głodnych. W końcu ich liczba wzrosła do 300 osób, które każdego dnia przez ponad 30 lat przychodziły na obiady – wspomina początki swojej pracy z ubogimi ks. Franciszek.
Kiedy zobaczył, że to nie wystarcza, zaczął rozglądać się za domem, w którym mógłby zorganizować miejsce dla tych ludzi. – Trzeba wiedzieć, że oni nie mieli swojego miejsca. Po likwidacji PGR-ów szukali nadziei we Wrocławiu, przyjeżdżali tam, ale często nie udawało im się stanąć na nogi. Przychodzili do nas na zupę, a potem wychodzili na ulice i tam koczowali. Rozmawiając z nimi w jadłodajni, słyszałem ich błagania, bym ich gdzieś zabrał. Tak powstał pomysł stworzenia Albertówki – opowiada. Za komuny jednak nie było tak łatwo z kupieniem domu przez księdza. Udało się znaleźć zniszczony budynek niedaleko Przesieki. Choć była to ruina, ks. Franciszka urzekły rosnące przed nim dwie lipy. Nie obeszło się bez problemów z władzami, ale udało się w końcu pozyskać obiekt. Podobnie było z domem w Jelczu-Laskowicach, a później w Jugowicach. W każdym z tych miejsc ks. Franciszek tworzył miejsca dla biednych, matek samotnie wychowujących dzieci czy mężczyzn ogarniętych nałogiem alkoholowym. Dziś w Jugowicach jest 20 osób. Niektórzy z nich mieszkają tu już od lat, inni przyszli całkiem niedawno. Wszyscy jednak żyją tu jak rodzina, wzajemnie sobie pomagając.
Terapia wiary, nadziei i miłości
W świecie psychologii są różne terapie. Doskonale wie o tym ks. Franciszek Głód, bo sam od lat rozwija swoją pasję do tej nauki. Nieraz do jego Albertówki przychodzili alkoholicy, uzależnieni od narkotyków, bezdomni, którzy często wcześniej również mieli problem z używkami.
– Odkąd pamiętam, byłem pasjonatem pomocy bezdomnym. Nawet moja praca habilitacyjna dotykała tego problemu. Robiłem im testy, stosowałem różne metody, a wśród nich wywiad rzekę. Udało mi się go przeprowadzić z 370 bezdomnymi. Z każdym z nich rozmawiałem godzinami. Dzięki temu zrozumiałem wówczas, że podawane przez podręczniki powody bezdomności czy alkoholizmu często sprowadzają się do jednego. Bo jeśli popatrzymy na problem z punktu widzenia chrześcijańskiego, to zobaczymy, że zawsze powodem takich problemów jest odrzucenie jednego z przykazań Dekalogu. To się strasznie mści, choć dzisiejsi psycholodzy czy psychoterapeuci zupełnie nie biorą tego pod uwagę – tłumaczył emerytowany profesor psychologii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.