Od 28 czerwca 2008 do 29 czerwca 2009 obchodzi Rok świętego Pawła. Inicjatorem przypomnienia życia i dzieła Apostoła Narodów, urodzonego przed 2 tys. lat, jest archiprezbiter rzymskiej bazyliki św. Pawła za Murami, włoski kardynał Andrea Cordero Lanza di Montezemolo.
Nawiedzenie miejsc związanych z działalnością misyjną św. Pawła to zaczerpnięcie ducha dla nowej ewangelizacji na początku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa.
Jego życie było jak gigantyczny maraton – survival. Pokonał 16 tysięcy kilometrów. Pędził, aby zdobyć świat dla Chrystusa, bo – jak pisał – „sam zostałem zdobyty przez Chrystusa”. Prześladowca Kościoła stał się największym misjonarzem, Apostołem Narodów. Dzisiejsi spece od reklamy mogą pomarzyć o jego skuteczności.
Święty Paweł nie był gwiazdorem. Gwiazdora nikt nie kamienuje i nie wyrzuca z miasta. Gwiazdora zaprasza się na salony, żeby mówił to, czego salon oczekuje.
Dialog można prowadzić z człowiekiem. Z każdym. Nie dyskutuje się tylko z diabłem. Taką metodę zastosował Paweł na Cyprze.
To Paweł przyniósł Chrystusa Europie. Zaczął od Grecji, jakżeby inaczej. Filippi, Tesalonika, Berea… Nauczał, zostawiał uczniów, sam szedł dalej. Mówiono: „Ludzie, którzy podburzają cały świat, przyszli też tutaj”.
Ksiądz Józef Tischner pisał: „Każdemu spotkaniu grozi rozstanie. W każdym rozstaniu żyje tłumiona pamięć spotkania”. To nie tani sentymentalizm. Jedną z najbardziej wzruszających scen w Dziejach Apostolskich jest pożegnanie Pawła z przyjaciółmi z Efezu. Takiej parafii nie opuszcza się bez łez.
Paweł zderza się w Atenach z „mądrością” tego świata. Wyśmiany idzie do Koryntu, miasta bogactwa i nędzy, prostytutek, niewolników. Zakłada tam najsilniejszy Kościół w Grecji. Bóg wybrał to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców.
Przez długi czas poszukiwał prawdy, pielgrzymując od jednej do drugiej szkoły tradycji filozofii greckiej.