Nie ma sensu zaklejanie plastrem ropiejących ran. Ale też nie ma sensu ich rozdrapywać, zakażając nienawiścią kolejne pokolenia.
Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy listem Chrystusa. Podpisujemy pod naszymi wyborami Jego imię. Nie miejmy złudzeń: to najważniejszy zapis.
Ta książka to dowód, że słabość bywa siłą, kobiecość ma różne oblicza, a nawet złe wybory mogą być początkiem dobra.
Nikt nie jest własnością drugiego ani środkiem do poprawy jego sytuacji czy stanu emocjonalnego. W żadnej sytuacji.
Frederic Martel nie ukrywa, kim jest i jakie są jego zainteresowania. Nie dziwią mnie “tęczowe okulary” przez które patrzy na świat.
Być może jest to jeden z pilniejszych obszarów formacji chrześcijańskiej: złem nie zwycięża się zła, tylko je pomnaża.
Warto – czytając książkę – zastanowić się, do jakiego stopnia zaimportowaliśmy do siebie opisany sposób myślenia? Jak bardzo inspirujemy się nim w Kościele w Polsce?
Dlaczego relikwii Krzyża Świętego wystarczyłoby na kilka krzyży? Skąd się wzięło słowo “katakumby”? I który papież kazał się przedstawiać na mozaikach w kwadratowej aureoli?
Warto może zapytać, czego może się Kościół powszechny nauczyć podczas Synodu dla Amazonii, pośrednio od jej rdzennych mieszkańców?
Jeszcze dziś, w połowie 2019 roku, koniec głodu na świecie jest możliwy. Jeśli jest możliwy, jest również obowiązkiem!
Św. Balbina miała być córką świętego Kwiryna – trybuna wojskowego na dworze cesarza Hadriana.