Program stypendialny dla najbardziej potrzebujących dzieci na placówkach misyjnych zostanie zainaugurowany 24 stycznia, w 1 rocznicę śmierci wolontariuszki misyjnej Heleny Kmieć.
To jedna z najmłodszych wspólnot zakonnych w naszej diecezji mająca charakter kontemplacyjno-czynny. Gdy jedna z sióstr podejmuje działania na zewnątrz, reszta wspólnoty wpiera ją modlitwą.
Dwie wolontariuszki Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu ruszyły na roczną posługę w Boliwii.
Po raz pierwszy od 300 lat będzie można zobaczyć Święte Schody bez ich drewnianej obudowy. Ta wyjątkowa relikwia została przywieziona do Rzymu przez św. Helenę. Pochodzą one z Pretorium, w którym w Jerozolimie urzędował Poncjusz Piłat. To właśnie po tych 28 stopniach Jezus był prowadzony na sąd.
Minął rok od tragicznej śmierci 25-letniej polskiej wolontariuszki na misjach w Boliwii. Jak wspominają Helenę Kmieć znajomi, którzy razem z nią w Polsce ewangelizowali? Wszyscy podkreślają jedno: była nietuzinkowa.
Spośród 1 mln 200 tys. wybrano 25. diecezjan.
Ciepły sweter, czapka, herbata z cukrem – niewiele potrzeba, żeby ci, którzy przychodzą po pomoc do punktu zbiórki darów, poczuli, że życie ma sens.
Mszy św. w bazylice Bożego Miłosierdzia przewodniczył bp Jan Zając - wujek zamordowanej 4 lata temu wolontariuszki misyjnej.
Ilu ludzi odrzucamy, ilu zostawiamy obojętnie, wobec ilu bezdomnych przechodzimy bezradni.
– Była taka przejrzysta, szczera. Nikogo nie udawała – mówi Monika. Dziewczęta mieszkały razem na stancji. – Tak, była wyjątkowa – potwierdza Szymon, z którym zakładała scholę.
Ta postać nie pasuje do łzawych, cukierkowych żywotów świętych.