Spotkać ubogiego. Ale jak?
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Spotkać ubogiego. Ale jak?

Brak komentarzy: 0

Katarzyna Matejek; Gość koszalińsko-kołobrzeski 48/2017

GOSC.PL

publikacja 09.12.2017 04:45

Papież zachęca do potraktowania ubogich jak przyjaciół. To niełatwe zadanie, skoro tak słabo ich znamy. Kim są? Co myślą? Jak im pomóc?

Tak chce Ewangelia
Nie każdy chce słyszeć o noclegu w placówkach. Pan Piotr bywał i w przytulisku, i w Domu Miłosierdzia. W tym drugim wymagali od niego… wyjazdu nad morze w celu integrowania się z grupą, a on morza nie cierpi, bo ma uraz od dziecka. No i wyleciał stamtąd, za to morze, jak twierdzi. Nie zdradza, że jego problemem jest alkoholizm, choć napuchnięta i zniszczona twarz mówią co innego. Za to pan Janusz otwarcie przyznaje: stroni od schronisk z powodu piwka, którego tam nie można sobie „obalić”.

Do takich bezdomnych chce trafiać tej zimy Caritas. Składające się z jej wolontariuszy Patrole Miłosierdzia wyruszą w mroźne poranki i wieczory, by szukać bezdomnych i częstować ich gorącą zupą, herbatą. – Patrol chcemy skierować także do tych ubogich, którzy z powodu nietrzeźwości nie mogą skorzystać z opieki schroniska czy innych placówek – wyjaśnia ks. Tomasz Roda, dyrektor diecezjalnej Caritas. Patrol będzie sprawdzał również, czy napotkane osoby potrzebują pomocy innego rodzaju, np. zaopatrzenia w ciepłą odzież lub pomoc medyczną.

Zamiast pomagać z daleka, można usiąść razem do stołu. Na takie zaproszenie bp. Edwarda Dajczaka, Domu Miłosierdzia i diecezjalnej Caritas odpowiedziało w Niedzielę Ubogich 100 osób. Po Mszy św. w kaplicy Domu Miłosierdzia wszyscy przeszli na piętro do jadalni i zasiedli do uroczystego obiadu.
– To powinność miłości – powiedział bp Dajczak. – Nie prawny, ale ewangeliczny nakaz większej wrażliwości. Papież Franciszek swoją wrażliwością otwiera oczy Kościołowi i uwrażliwia go na ubogich. Jak się ruszy w tę stronę, którą papież wskazuje, to zatrzymać już się nie da.

Za długie wieczory
Do Piotra do kontenera czasami przychodzi jego dziewczyna. Chciałby zadbać o nią, ale ranki są bezlitosne: zimne, głodne, bez wody. Taka tułaczka nie jest dla kobiety. No więc albo kobieta, albo samotność. Ta druga jest najbardziej okrutna wieczorem, kiedy ludzie zamykają się w swoich domach i można tylko domyślić się, jak im ciepło tam, jak miło razem.

Pan Mieczysław z Polanowa, bezdomny od 15 lat, na samotność ma zdjęcie pięknej kobiety w portfelu. Ale to nie żona, ta już wieki temu pozbawiła go domu, kontaktu z synami. Starszy po latach mu powiedział: „Nie jesteś moim ojcem”. Nietrudno było się stoczyć. Pan Mieczysław trochę mieszkał u mamy, trochę u znajomych. Ale skończyło się. Jeszcze niedawno koczował w nieczynnym kinie, ale i pod chmurką się zdarzało. Gwiazdy w ciepłą letnią noc nad głową? Śmieje się z politowaniem. – Nie ma w tym nic romantycznego – zaprzecza.

Co jest dla niego najtrudniejsze? Także wieczory. – Jak się wejdzie do kulturalnego miejsca, żeby posiedzieć w ciepłym, to zaraz wyganiają, bo śmierdzę. Wiem, na tyle jeszcze mam inteligencji, że umiem wyczuć, że zwracam tym na siebie uwagę. W dzień coś się dzieje, ale po zmierzchu… O piętnastej, szesnastej, już się to zaczyna.

– Ja już swoje przeżyłem, nie mam pretensji, że mam tego raka. Może i lepiej? – mówi, podejrzewając, że podobnie jak tata i dziadek umrze na nowotwór płuc w wieku 64 lat. Czyli za rok. – Modlę się, żeby Bóg pozwolił mi jeszcze pożyć – wyznaje i dodaje, że Pan Bóg rzeczywiście coś w jego sprawie robi. – Mam wrażenie, że to On mnie tu, do Domu Miłosierdzia ściągnął. Tylko zastanawiam się… jak długo będę tu mógł zostać?

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama