Papież zachęca do potraktowania ubogich jak przyjaciół. To niełatwe zadanie, skoro tak słabo ich znamy. Kim są? Co myślą? Jak im pomóc?
19 listopada obchodziliśmy pierwszy Światowy Dzień Ubogich, ustanowiony przez papieża Franciszka na zakończenie Jubileuszu Miłosierdzia. W orędziu na tę niedzielę papież zachęca, by katolicy uczynili kulturę spotkania swoim stylem życia. Apeluje o konkretny znak braterstwa: otwarcie się na wspólnotę z biednymi i na każdą formę solidarności z nimi. Proponuje, by ten dzień stanowił okazję do przyjacielskich spotkań naznaczonych solidarnością i konkretną pomocą. Jak to zrobić?
Zanim go zmieli
Pan Piotr zastrzega, że prosi nie na alkohol. Na jedzenie. Gdzie nocuje? W kontenerze na śmieci, takim na makulaturę. – Ładuję się do środka, układam między kartonami i da się spać – mówi, wyczekując hojnych klientów pod jednym z koszalińskich supermarketów. – Tyle że nad ranem to już zimno. I najgorsze to, że jak się obudzę, to brudny jestem. Nie ma gdzie się umyć, śmierdzę. Ostatnio jednak zbyt zimno nie było i pan Piotr spał jak zabity. Tak mocno, że nie usłyszał podjeżdżającej śmieciarki. – Na szczęście obudziło mnie pikanie wozu – mówi, a jego towarzysz w żebraniu, inwalida na wózku, Janusz chichocze: – To by było, jak by cię wciągnęło. Zmieliłoby cię!
Pan Piotr sypiał w różnych miejscach: pod drzewem, na działkach, w pustostanach. Inni lądują w skrzyniach, wiatach, węzłach cieplnych, na klatkach schodowych, na dworcach, w portach. Straż miejska i policja zazwyczaj dobrze ich znają, życia nie uprzykrzają, jedynie nie pozwalają rozrabiać. A jak narozrabiasz? No, Piotr nie rozrabia, ale już jego kumple, owszem. I tu jest problem, bo przez takich ludzie złoszczą się na wszystkich bezdomnych. Tacy naśmiecą na klatce, załatwią się w kącie. Jak ich nie przegonić?
Pan Janusz dziwi się noclegom w kontenerze. – W śmietniku jeszcze nie spałem – stwierdza. On ma metę u kumpla. W przytulisku nie lubi, bo telewizor gra tylko do 22. Telewizja – nie taka błaha rzecz. Człowiek musi coś pooglądać, czegoś się dowiedzieć o świecie. Pan Piotr przychodzi na telewizję na basen, tam w poczekalni można popatrzeć. I ciepło jest.
Czego potrzebują?
Głównie suchego lokum, jedzenie zawsze da się skombinować. Ludzie wbrew pozorom hojni są, rzucą parę groszy lub produkty ze sklepu. Panom Piotrowi i Januszowi jeszcze się nie zdarzyło, by odeszli spod marketu z pustymi rękami (w których panu Januszowi z powodu cukrzycy brakuje części palców, nie ma też stopy). Tyle że niekiedy z tymi groszami to zbyt dosłownie... – Podchodzę do faceta na stacji benzynowej i proszę o parę groszy – relacjonuje pan Janusz. – I on wyciąga portfel i daje mi 1 grosz. Biorę go i grzecznie dziękuję. Kiedy wraca z kasy, woła mnie znowu. Wręcza dychę. Chyba za to, że się nie postawiłem za tamto.
Brak pieniędzy nie jest główną przyczyną bezdomności. Najczęstszym źródłem dochodu osób bezdomnych jest zasiłek z pomocy społecznej, zbieractwo oraz żebractwo. Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z 2017 r. najwięcej z nich to mężczyźni w wieku 40–60 lat z wykształceniem zawodowym. Na ulicę trafiają głównie z powodu eksmisji, niezapłaconych rachunków. W dalszej kolejności powodem są konflikty rodzinne, nałogi i brak zatrudnienia.
Czekają na nich stołówki, punkty wydawania odzieży lub żywności, łaźnie i pralnie, ogrzewalnie, noclegownie, punkty pomocy psychologicznej. W ramach ogólnopolskiej akcji liczenia bezdomnych w styczniu br. służby i streetworkerzy oszacowali, że w Polsce jest ich 33 tysiące, z czego w Koszalinie 220 osób, w Słupsku 200, w Pile 150, w Szczecinku 50. W porównaniu z rokiem 2015 liczba bezdomnych Polaków zmalała, w tym w Zachodniopomorskiem o 450 osób. 80 proc. polskich bezdomnych przebywa w placówkach instytucjonalnych, 20 proc. poza nimi.
Dać nadzieję
W diecezji pojawiły się też nowe akcje, których celem jest dotarcie do bezdomnych. Kilka tygodni temu z Domu Miłosierdzia wyruszyli na ich poszukiwanie trzej apostołowie Bożego Miłosierdzia. – Szukają ich po to, by opowiedzieć o miłości Boga, a także podjąć próby wyciągnięcia ich z bezdomności – wyjaśniał ks. dr Radosław Siwiński, dyrektor DMB. Już pierwszego wieczoru apostołowie mieli okazję przekonać się, jak trudne jest samo zlokalizowanie dzikich miejsc noclegowych. Trzeba było pociągnąć za język tych, którzy należą do tego środowiska, a ci niechętnie zdradzają takie rzeczy.
Apostołowie Miłosierdzia ruszyli na misję ok. 16.00, gdy zaczęło się ściemniać. – Przeszliśmy cały park i trafiliśmy do pustostanu nad rzeką. Całkowita ruina, bez światła, pomagaliśmy sobie latarkami w telefonach. Słyszeliśmy dochodzące skądś ludzkie głosy. Była tam para bezdomnych. Przedstawiliśmy się. Zaproponowaliśmy kanapki i gorącą herbatę, ale tak naprawdę są one tylko zaczepką, bo my chcemy dawać nadzieję, że z bezdomności da się wyjść – wyjaśnia Adrian Bohatkiewicz, jeden z apostołów. Już podczas pierwszych spotkań z bezdomnymi słyszy, jaką beznadzieję trzeba pokonać: „Jestem bezdomny, bo tak jest” – upiera się jeden z nich. „Nie wiem, co mam robić, szukam swojego miejsca” – stwierdza drugi.
Na kanapki się nie rzucają. Ale kiedy już biorą pajdę, nawiązuje się nić porozumienia. – Nasze spotkanie kończymy modlitwą, oddajemy Panu Bogu ich cierpienia, razem odmawiamy „Ojcze nasz”, wręczamy obrazki Jezusa Miłosiernego – relacjonuje A. Bohatkiewicz.
U niektórych widać wzruszenie, łzy. A u innych nic, tylko przestrach: „Co to za jedni?”. – Pewien pan na dworcu przeląkł się nas i poszedł sobie – przyznaje apostoł. Ale już inny dał się zaprosić do Domu Miłosierdzia. Uwierzył, pojawił się nazajutrz na progu placówki. Na początek umył się, ubrał w czyste rzeczy, zjadł. Zawieziono go do filialnego domu dla mężczyzn na Roli koło Lipia. – Fascynuje mnie to, że mogłem mu zaproponować nie tylko doraźną pomoc, ale nasz dach nad głową. Myślę, że niewiele jest miejsc, gdzie można w taki sposób pomagać ludziom z ulicy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.